Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Rekiny najgroźniejsze w ciepłych wodach

Małgorzata Zdziechowska 28-12-2010, ostatnia aktualizacja 28-12-2010 21:58

Najczęściej budzą panikę na Florydzie i w Australii. W tym roku rekiny dały się wyjątkowo we znaki.

W australijskim Perth w poniedziałek prewencyjnie zamknięto popularną plażę, po tym jak w okolicy zobaczono rekina. Ewakuowano ok. 300 osób. Nie chciano bowiem, żeby powtórzył się wypadek z sierpnia, kiedy w wyniku ataku rekina zmarł 31-letni surfer. Wówczas do wypadku doszło 270 km na południe od Perth w pobliżu Gracetown.

Na początku grudnia zamknięto plaże w egipskim kurorcie Szarm el Szejk. Nie było innego wyjścia – rekiny zaatakowały tam i pogryzły turystów: trzech rosyjskich i jednego ukraińskiego, a następnie zabiły Niemkę. 70-letnia turystka z Niemiec miała odgryzione prawe ramię i wyrwane udo.

Sytuacja jest o tyle dziwna, że rekiny zazwyczaj nie podpływają tak blisko kąpielisk i nie atakują turystów. Zagadkę tę ma rozwiązać grupa naukowców z różnych stron świata, która przyjechała do Szarm el Szejk.

Dwa z czterech ataków zostały spowodowane przez żarłacza białopłetwego, a dwa przez rekina mako. Piąty przypadek pozostał niezidentyfikowany.

Zdaniem biologa morskiego George’a Burgessa z Muzeum Historii Naturalnej na Florydzie, badającego ostatnie przypadki w Egipcie, polowanie na rekiny, które zaatakowały turystów, nie ma sensu. – One się przemieszczają. W to miejsce mogą natomiast przypłynąć inne – tłumaczy ekspert.

W lutym półtorametrowy rekin zaatakował 14-latkę z Nowej Zelandii, kiedy kąpała się z bratem na plaży Oreti na Wyspie Południowej. Kiedy ją ugryzł w biodro, nastolatka zaczęła okładać go deską boogie (dwa razy krótsza od deski surfingowej). Rekin zrezygnował z dalszego ataku.

W październiku u wybrzeży Kalifornii sześciometrowy rekin zaatakował 19-letniego surfera. Nastolatek zmarł. Lokalne władze po ataku postanowiły zamknąć kilka okolicznych plaż.

Według danych Międzynarodowego Centrum Danych o Atakach Rekinów, rocznie dochodzi do około 64 ataków rekinów, w których ginie około pięciu osób. W zeszłym roku zaatakowały 61 osób, w tym pięć śmiertelnie. Najtragiczniejszy był rok 2000, kiedy doszło do 79 ataków, a zginęło

11 osób. Najbardziej niebezpiecznym miejscem na świecie jest Floryda, na którą przypada połowa takich wypadków. Tylko w zeszłym roku było ich nieco mniej, bo 19. Na drugim miejscu plasuje się Australia, gdzie rocznie dochodzi do kilkunastu ataków. W 2009 roku rekiny zaatakowały 20 razy.

– Na obszarach, gdzie jest wielu turystów i są ciepłe wody, jest więcej ataków niż w wodach zimnych. Dlatego na Florydzie będzie więcej takich przypadków niż w Polsce – tłumaczy George Burgess.

Podkreśla też, że wkraczając na dzikie tereny, takie jak morze czy dżungla, nigdy nie będziemy całkowicie bezpieczni.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane