Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Dlaczego niszczymy podziemne kryjówki

mk, Rafał Jabłoński 22-02-2008, ostatnia aktualizacja 29-02-2008 19:22

Pod warszawskim kinem Skarpa znaleziono wielki schron przeciwlotniczy. Taki na wojnę atomową. Niebawem zostanie rozebrany. Setki podobnych obiektów już nie istnieją.

Kino Skarpa
autor: Kamiński Jakub
źródło: Fotorzepa
Kino Skarpa

O podziemnym mieście znajdującym się poniżej stołecznych ulic opowiadano legendy. Z budynku KC PZPR miano przechodzić w rejon Foksal. Z zespołu MSW ponoć szło się pod ziemią w Pola Mokotowskie. I tak dalej, i dalej. Rzeczywistość okazała się mniej tajemnicza, chociaż...

Wojenne jajo

Niespodziewanie warszawiacy dowiedzieli się, że na północ od miasta, w rejonie Dziekanowa Leśnego, znajduje się wielki, podziemny schron – Zapasowe Stanowisko Dowodzenia Układu Warszawskiego. W kształcie jaja!Obiekt zaczęto budować na początku lat 60., wśród lasów Puszczy Kampinoskiej.

Pod budynkami maskującymi, przypominającymi szkołę albo dużą stację meteorologiczną, wybudowano trzypiętrowy schron o wspomnianym kształcie, najlepiej znoszącym ciśnienie powstałe w wyniku uderzenia jądrowego. Schron miał pomieszczenia techniczne, dwa wielkie motory diesla połączone z prądnicami, śluzy, gdzie żołnierze spłukiwali radioaktywny pył oraz własne ujęcia wodne.

Dzięki magazynom cały bunkier, jak go dziś się nazywa, posiadał wielotygodniową samodzielność. Specjalna centrala telefoniczna i stacja radiowa ze stojącym o kilkaset metrów dalej masztem zapewniały mu łączność. A planowanie bojowe odbywało się w wielkiej, dwupoziomowej sali taktycznej.

Przed trzema laty schron przekazano Lasom Państwowym, a te niestety nie wpadły na pomysł, by zrobić z niego muzealną atrakcję. I dziś, po obrabowaniu przez łowców złomu, jest tylko wielką ruiną. To jedyny schron z prawdziwego zdarzenia, o jakim dowiedzieli się warszawiacy. Bo reszta była w zasadzie domoróbkami.

Metro to schron

Dlaczego Warszawa nie miała metra do końca lat 80.? Bo to, które planowano, nie nadawało się na schron atomowy. Kiedy w 1951 roku zaczęto budowę założono, że metro przebiegać będzie na 35-40 metrach. Taka głębokość zapewniała ochronę przed wybuchem jądrowym. Nie dało się zrealizować planów. Kurzawka rozwiała nadzieje decydentów i z wielki trudem do 1958 roku zdołano wygrzebać na Pradze 1200 metrów tunelu. Przez jakiś czas trzymano tam skrzynki wina, a potem z powodu zalania wodą, obiekt zamknięto.

Nowe metro przebiega znacznie płycej, ale i tak udało się na odcinkach ursynowskim i mokotowskim przysposobić je na wypadek wojny. Schronienie znajdzie tam 40 tysięcy ludzi. Reszta tuneli i stacji nie spełnia już tych wymagań. Szkoda, bo przystosowanie metra do wojennych wymogów podniosłoby koszty budowy linii tylko o cztery proc.

Komuna dba o swoich

Po wyzwoleniu Warszawy większość porządnych, ocalałych bloków zajęta została przez komunistycznych urzędników. W piwnicach tych domów zbudowano prowizoryczne schrony. Do dziś można je oglądać na Mokotowie oraz Południowym Śródmieściu.

W piwnicach wzmacniano stropy, instalowano stalowe drzwi, ręczne wentylatory, wstawiano ławki i metalowe łóżka oraz montowano (o ile się dało) podłączenia do kanalizacji. Tylko tyle, albo aż tyle.

Później, w każdym nowo budowanym obiekcie instalowano pomieszczenia na wypadek wojny. Tak było do początku lat 60. Na przykład każda nowa szkoła miała być szpitalem, a w jej podziemiach były schrony. Stąd koło boisk i w innych pobliskich miejscach widać metrowe wieżyczyki przykryte betonowymi płytami. To czerpnie powietrza, które w razie nieszczęścia mogły służyć za ewakuacyjne wyjścia. Dziś cały system legł w gruzach. W 2005 roku z polskiego prawa znikło pojęcie schronu. Nie ma żadnych wymogów technicznych, żadnych dyspozycji na wypadek wojny, słowem – niczego.

Bloki komunalne stały się własnością wspólnot, a te ze schronów zrobiły piwnice albo składziki. Jak powiedziano nam w Ratuszu, dbają o nie tylko nieliczni, głównie – uniemożliwiając rozkradzenie wyposażenia.

Jedynie władza

Nikt ze zwykłych obywateli nie wie, jak wyglądają warszawskie obiekty chroniące władzę. Wiadomo, że pod centralnymi instytucjami znajdują się schrony. Podobno te pod Ministerstwem Spraw Wewnętrznych łączą się z sąsiednimi pomieszczeniami pod obiektami wojskowymi, których część stoi od przed wojny. Już wtedy wzmacniano im podziemia, a rzekomo podczas okupacji rozbudowali je Niemcy. Ale to wszystko wielka tajemnica.

Jeśli idzie o zagadki budynku KC, to miał z niego do tunelu kolei średnicowej prowadzić korytarz ewakuacyjny. Zresztą przed KC znaleźć można na chodniku wejście zakryte metalowymi płytami. Prowadzi ono do tunelu kolei. Istnieje przekaz, że od tunelu odchodzi odnoga kierująca się na południe, bo tam, wzdłuż skarpy, miała przed wojną biec lokalna linia kolejowa. Czy ten obiekt istnieje do dziś? Nie udało się nam tego potwierdzić.

Według innych plotek, prace budowlane prowadzone przed kilkoma laty na tyłach Pałacu Prezydenckiego to nic innego jak budowa schronu dla głowy państwa na wypadek niespodziewanego alarmu przeciwlotniczego. Bo sama władza w przypadku długotrwałej wojny zostanie w całości ewakuowana poza stolicę, do tajnych obiektów. Takich jak ten w Puszczy Kampinoskiej? Tyle że jeszcze nie zniszczonych.

Nocnik na głowę

Europa żyje w błogim poczuciu bezpieczeństwa. Nikt nie mówi o wojnie atomowej. Schron pod kinem Skarpa o powierzchni 1100 metrów kwadratowych pójdzie niebawem pod kilof. Pękną 80-centymetrowej grubości żelbetowe ściany, a na złom wyrzucone zostaną wielkie filtry powietrza. Na tym miejscu powstanie apartamentowiec.

Deweloperzy myślą dziś tylko o zysku. A kiedy zdarzy się nieszczęście, mieszkańcy będą mogli tylko założyć sobie nocniki na głowy. Tak jak i w innych budynkach tego miasta.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane