Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Jak oddać ludziom centrum Warszawy

Michał Kozak 28-03-2008, ostatnia aktualizacja 28-03-2008 22:42

Znany pisarz i varsavianista Olgierd Budrewicz przyznał nam, że marzy o zburzeniu Pałacu Kultury i Nauki. Tymczasem dla ponad 80 procent warszawiaków jest to symbol naszego miasta. Rozmowa z młodymi projektantami o Placu Defilad.

źródło: Życie Warszawy

Postanowiliśmy zapytać młodych architektów, czy wyobrażają sobie stolicę bez Pałacu i jak, ich zdaniem, powinno zostać zagospodarowane serce Warszawy.

Natalia Paszkowska pracownia projektowa WWAA

Wyobraźmy sobie, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znika Pałac Kultury. Co by pani tam postawiła?

Gdyby nie było PKiN, to myślę, że jakby fajnie, gdyby pozostała tam pusta przestrzeń. Powinniśmy przestać traktować plac Defilad i okolice jak wyrwę czy ranę w tkance miasta, a zobaczyć w nim szansę. Nawet z takim założeniem, że kiedyś zarośnie domami, ale nie byłoby wcale źle, gdyby potrwało to długi czas i miało charakter ewolucyjny.

Jak mogłoby wyglądać centrum, gdyby nie było tam PKiN?

Zależałoby mi, żeby centrum po godz. 18 nie przypominało pustyni, tylko było funkcjonalnie zróżnicowane, żeby życie się tam toczyło przez całą dobę.

Czyli zostawić wszystko samopas i niech wiatr oraz śmieci hulają?

Absolutnie nie. Trzeba tę przestrzeń uporządkować – tylko z szacunkiem dla ludzi i ich potrzeb. Warto przyjrzeć się temu, co teraz dzieje się na tym terenie, którędy chodzą ludzie, w jaki sposób on żyje i funkcjonuje. Dopiero na podstawie takich obserwacji można i tworzyć koncepcje urbanistyczne. Należy rozejrzeć się wokół, bo może gotowe rozwiązanie już istnieje. Nie bez powodu gdzieś ludzie handlują, inne strefy pozostają martwe. Być może to wynika z oddziaływania terenu sąsiadującego z placem Defilad. Warto się nad tym zastanowić.

A może pani coś podpowie?

Połączyłabym jakoś tętniące życiem punkty na mapie Warszawy. Bo teraz ludzie w nocy przemieszczają się samochodami. Utworzenie pasaży pieszych sprowokuje ten ruch, sprawi, że pojawi się swoisty układ krwionośny miasta.

Nie podoba mi się pomysł bulwaru, bo to sztuczne. Postmodernizm był świeży może w latach 90., ale teraz trąci myszką. Ale i nie wydaje mi się dobrym pomysłem machinalne odtwarzanie przedwojennych kwartałów ulic. A co z zielenią?

Park Świętokrzyski trzeba stanowczo zachować, choć brakuje mi infrastruktury, która pozwoliłaby z tego terenu korzystać w pełni. Są rzeczy tymczasowe jak ślizgawka, ale potrzeba jeszcze więcej. Na przykład kina na wolnym powietrzu.

Katarzyna Łowicka Grupa w Sqładzie

Lubi pani Pałac Kultury?

Polubiłam jako punkt odniesienia. Widać go z daleka. Wyznacza środek miasta i pozwala się zorientować, w którym kierunku podążać, żeby się znaleźć w centrum. Natomiast przy samym parterze wieje pustką. On jest przestrzenią zamkniętą. Na zewnątrz nie ma śladu tego, co w nim się dzieje, jest molochem, który wszystko wciąga. Otwierają się drzwi, wchodzi się i znika. Jednak nie ośmieliłabym się mówić, że trzeba coś w nim wyburzyć – dla mnie to forma skończona i robienie nowych drzwi i okien może być jeszcze gorsze niż jest. Tym bardziej koniecznie trzeba zadbać, by budynki, które powstaną obok, nie powtarzały tego błędu.

A biurowce dziś budowane są jeszcze bardziej obce niż Pałac Kultury i dla przeciętnego warszawiaka całkiem niedostępne. To świat ludzi z innej rzeczywistości.

Jak mogłoby wyglądać centrum Warszawy, gdyby nie było tam PKiN?

Wolałabym sobie tego nie wyobrażać i skupić energię na tym, żeby w Warszawie zapanował wreszcie ład przestrzenny. Napinanie się i dywagowanie, czy mamy Pałac, czy nie, kiedy wiadomo, że nikt go nie wyburzy, to czysta abstrakcja. Lepiej zabrać się za wyburzanie nieludzkich blokowisk, jak osiedle Za Żelazną Bramą, w których po prostu nie da się żyć. I nad tym trzeba się zastanawiać.

Pogódźmy się więc z tym, że Pałac istnieje i stać będzie. Jednak pusta zaniedbana przestrzeń wokół niego to chyba nie najlepsze rozwiązanie centrum stolicy?

Dla mnie ten teren to w ogóle nie jest centrum Warszawy. Centrum to miejsce, do którego ludzie lgną, gdzie chcą spędzać czas. Nie tylko pracować i parkować samochody, ale przede wszystkim spędzać czas. Czuć, że się jest w sercu miasta, a w okolicy PKiN przynajmniej na razie tego się nie czuje.

Co zatem zrobić, by Warszawa odzyskała centrum?

Potrzeba sensownego zaplanowania przestrzeni i oddania jej ludziom. Chodzi nie tylko o ulice, knajpki czy sklepy. Muszą powstać małe placyki, miejsca skąpane w zieleni, z szumem wody i ławeczkami, na które ludzie bez obaw o swoje bezpieczeństwo będą o dowolnej porze wychodzić z domów po prostu po to, by spędzać tam czas. Moim zdaniem, potrzebujemy w centrum Warszawy czegoś w rodzaju salonu pod gołym niebem, a nie kolejnych parkingów wokół kolejnych centrów handlowych. Chciałabym, żeby to było miejsce, które odwiedzę z przyjemnością czy w dzień, czy w nocy i zobaczę coś nowego. Nie tylko witryny sklepowe i gwar ludzi robiących zakupy.

Ma pani jakiś konkretny pomysł na to, jak nadać ludzki wymiar pl. Defilad?

Ważne, żeby potraktować ten teren całościowo, w sposób, który nada mu spójny charakter. Dobry pomysł to postawienie na pl. Defilad Muzeum Sztuki Nowoczesnej, bo wokół siebie wytworzy przestrzeń wolną od komercji. Ludzie, którzy przyjdą do muzeum, będą inni niż pracownicy biur. Może warto opasać Pałac pasażem podlegającym muzeum. Taką wychodzącą z muzeum serpentyną owiniętą wokół PKiN i przeznaczoną do prezentacji nowoczesnej sztuki. Wychodząca z muzeum wstęga z jednej strony wyprowadzałaby jego gości w świat, z drugiej zaś przyciągała do sztuki tych, którzy do centrum zawitali w całkiem prozaicznych celach. To byłby wyraźny sygnał, że ta przestrzeń jest otwarta na działalność ludzi.

Zamiast wyburzać PKiN, lepiej wziąć się za wyburzanie blokowisk z wielkiej płyty

Wielu warszawiaków najchętniej obstawiłoby cały teren wokół Pałacu wieżowcami. Podoba się pani taki pomysł?

Jeśli miasta nie stać na to, żeby dzielnice wieżowców stawiać z dala od centrum, tak jak to jest w innych miastach, to pewnie tak zrobi. Francuzom szkoda było centrum Paryża na wieżowce. Oni wiedzieli, że takie rzeczy robi się na skraju. Nowoczesna architektura La Defence jest wystawiona w niemal muzealnych warunkach, a popołudniami staje się martwa, bo pracujący tam ludzie wyjeżdżają do innych dzielnic. Wieczorem ten kawałek miasta przejmuje biedota. To samo może się stać w Warszawie, jeśli zabudujemy ten kwartał wieżowcami, będzie tam kilka sklepów, banków i ani żywego ducha.

Ale jakieś domy tam staną!

Ważna jest funkcja tej przestrzeni i to, by znalazły się w niej miejsca dostępne, żeby nie trzeba było przechodzić przez bramki czy portiernie, by obejrzeć piękny zieleniec, który jest na dziedzińcu jakiegoś biurowca.

Małgorzata Kuciewicz Grupa Centrala

Wyobraża sobie pani Warszawę bez Pałacu Kultury?

Nie ma szans, to obiekt, który odcisnął zbyt wielkie piętno na Warszawie. Nikt go nie wyburzy, ale jedno rzeczywiście warto z nim zrobić – otworzyć parter PKiN na otoczenie. Już teraz można, co prawda, przejść od Emilii Plater na Marszałkowską przez Pałac, ale to zbyt mało. Chciałabym, żeby to nie była taka wyspa do obchodzenia. Warto nad tym bardziej pomyśleć.

Aleje Jerozolimskie powinny stać się wreszcie normalną miejską ulicą

Wszyscy wciąż mówią o zagospodarowaniu placu Defilad. Ma pani jakiś pomysł?

Nie można tego terenu rozpatrywać, jakby był wyłączony z reszty miasta. Trzeba patrzeć na niego w kontekście większej struktury. Dla mnie wielką stratą jest to, że nikt nie myśli o narożniku Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej jako bardzo ważnym punkcie. Niezależnie od tego, jaki będzie kształt zabudowy, traktowanie go jako otoczenie PKiN prowadzi do utraty innych możliwości. Mieliśmy kiedyś taki pomysł na projekt, żeby zauważyć, iż Warszawa, tak jak Manhattan, od PKiN ma siatkę ulic prostokątną i tylko Mokotowska oraz Bracka są takim Broadwayem – ulicą, która idzie w poprzek tego układu. Myśleliśmy, że mogłaby to być oś bulwaru warszawskiego, który powinien przebiegać po części przez plac Defilad i kończyć się na placu Grzybowskim.

Prędzej czy później teren wokół PKiN zamieni się w plac budowy. Jakie stawiać tam budynki – wysokie czy niskie?

Jestem zmęczona różnorakimi propozycjami wysokościowców wokół PKiN. Na pewno powinna tam być zdrowa tkanka miejska – budynki o wysokości Ściany Wschodniej. Z dobrą przestrzenią publiczną, placami, ulicami. Ważne, żeby to była narastająca tkanka. Nie jeden projekt deweloperski jak Złote Tarasy, które tylko deseniem i kolorami próbują udawać, że są zespołem różnorodnych budynków. Dla mnie jest ważne, żeby to był proces, a nie zamknięty projekt. Żeby poszczególne fragmenty opracowywali różni architekci, by narastały w czasie. Żeby nie było to coś na jedno kopyto. Potrzebne są konkursy, i to międzynarodowe, porządnie nagłośnione.

Podoba się pani teren wzdłuż Al. Jerozolimskich?

Wcale. Trzeba z nich wreszcie zrobić normalną miejską ulicę, a nie trasę przelotową. Potrzebne są nowe przejścia dla pieszych. To, że dziś z jednej strony na drugą można przedostać się tylko pod rondem i przy dworcu, to jakiś absurd. Z jednej strony mamy bardzo dobrą, kameralną wręcz w skali Warszawy, tkankę ulic Poznańskiej, Wilczej. Z drugiej nic. Tam marzą mi się budynki dostosowane skalą do historycznej zabudowy.

W planach miasta jest wycięcie i zabudowanie części parku Świętokrzyskiego...

Bardzo sobie cenię ten teren. Należałoby jednak pomyśleć, jak nadać mu interesującą treść, bo dziś wygląda jakby samo tam wszystko wyrosło. Można pomyśleć o zrobieniu na przykład dużego zespołu sportowo-rekreacyjnego. Na powierzchni rosłyby sobie drzewa, spacerowali ludzie, a pod ziemią można by w coś pograć. Pod tym parkiem spokojnie zmieściłaby się duża kubatura wielkości Złotych Tarasów.

Skomentuj

Życie Warszawy

Najczęściej czytane