Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ironiczna wizja przyszłości

Grzegorz Sowula, Monika Małkowska 15-09-2008, ostatnia aktualizacja 15-09-2008 08:58

Jury prestiżowego architektonicznego przeglądu uznało hotel Polonia i umieszczoną w nim wystawę „Życie po życiu budynków” za najinteligentniejszą i najdowcipniejszą tegoroczną propozycję. Takiego sukcesu nikt się nie spodziewał - piszą Monika Małkowska i Grzegorz Sowula z Wenecji.

źródło: Zachęta
źródło: Zachęta
źródło: Zachęta

Nasza ekspozycja wyróżniona Złotymi Lwami idealnie wpisała się w temat obecnej edycji: „Out There”. Z podtytułem „Architektura poza budynkiem”. O tym, że na architektonicznej loterii możemy wygrać jakiś fant, świadczyło wyjątkowe zainteresowanie ważnych osobistości peregrynujących już w wigilię otwarcia do naszego pawilonu i z namaszczeniem kontemplujących prace.

Ich autorzy to Nicolas Grospierre i Kobas Laksa, artyści fotografowie, obaj po trzydziestce. Przedstawili dzieło plasujące się między wizją architektury a sztuką – sześć charakterystycznych dla współczesnej Polski budowli – i zabawili się prognozowaniem, co mogłoby się z nimi stać za kilkadziesiąt lat.

W sobotę 13 września poproszono polskich artystów i komisarzy o przybycie na uroczystość otwarcia z półgodzinnym wyprzedzeniem. Potwierdzało to przypuszczenia, że zdobyliśmy jakieś wyróżnienie. Jednak że przypadną nam Złote Lwy, nie śniło się nikomu.

Projekt otwierający wyobraźnię

– Już przygotowując ekspozycję, zbieraliśmy pochwały od dziennikarzy, krytyków i architektów – przyznaje Grzegorz Piątek, współkurator pokazu (z Jarosławem Trybusiem). – Ale nikt z naszej ekipy, łącznie z Agnieszką Morawińską, dyrektorką Zachęty i komisarzem polskiego pawilonu, nie spodziewał się złota. To było kompletne zaskoczenie.

– Komplementowano nas za fantastyczny poziom techniczny zdjęć, a także prostotę i klarowność przekazu – dodaje Zbigniew Sypniewski, gospodarz polskiego pawilonu. – Słyszałem też, że to jedyna wystawa pobudzająca wyobraźnię. Że można dopowiedzieć ciąg dalszy.

Jurorzy, uzasadniając wybór, podkreślili błyskotliwość koncepcji i ironię. Zaznaczyli, że nie jest to praca na wyrost, lecz odpowiada warunkom panującym w krajach niebędących ekonomiczną potęgą.Zwyczajowo inauguracja i ogłoszenie werdyktu odbywają się pod gołym niebem na terenie Giardini (ogrody, gdzie skupione są narodowe pawilony), przed budynkiem reprezentującym Włochy. Jednak w tym roku Wenecję nawiedził potop. W ostatniej chwili uroczystość przeniesiono do Teatro Piccolo, pod dach. Tam zmieściła się tylko mała grupka, większość odesłano z kwitkiem.

Złoto w potopie

Mimo to wieść o naszym sukcesie rozniosła się dzięki esemesom w kilka sekund. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki międzynarodowi widzowie zebrani w polskim pawilonie zaczęli klaskać, ściskać się, gratulować.

Dopiero po chwili z entuzjastycznego chaosu wyłonił się konkret: Złote Lwy! Za moment obserwowaliśmy komiczne widowisko.

W strugach deszczu, przez błoto i kałuże, szarpiąc się za peleryny, ruszył peleton ekip telewizyjnych z całego świata. Byle jak najszybciej wedrzeć się do hotelu Polonia i nakręcić materiał.

Przeczytaj cały tekst

Kim są zwycięzcy

Czwórka autorów polskiego sukcesu to kuratorzy Grzegorz Piątek (rocznik 1980), architekt i redaktor miesięcznika „Architektura-Murator”, oraz Jarosław Trybuś (1976), poznański historyk sztuki zajmujący się projektami niezrealizowanymi. Wybrani przez nich artyści to urodzony w 1975 r. w Grenoble Nicolas Grospierre, socjolog i fotograf dokumentujący życie budynków w przestrzeni miejskiej, oraz Kobas Laksa (pseud. Dariusza Borowskiego, 1971), fotograf, grafik, chętnie sięgający do komputerowo manipulowanych fotomontaży.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane