Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Nowe miejsce: La minute

Maria Synoradzka 07-05-2010, ostatnia aktualizacja 07-05-2010 12:39

La minute, ul. Ossolińskich 7 (wejście od Placu Piłsudskiego), czynne codziennie od godz. 12 do ostatniego gościa, można płacić kartą.

autor: Magda Starowieyska
źródło: Fotorzepa
autor: Magda Starowieyska
źródło: Fotorzepa
autor: Magda Starowieyska
źródło: Fotorzepa

Informacje dodatkowe:

• parking – nie

• klimatyzacja – tak

• sektor dla palących – nie

• karta drinków – nie

• menu dla dzieci – nie

• Internet bezprzewodowy – nie

La Minute przypadła mi do serca. Bo jest zwyczajna. Bez zadęcia. Najmłodsza restauracja braci Gessler znajduje się blisko serca wszystkich ich kuchni, na tyłach Hotelu Europejskiego. We wnętrzach, które pamiętają lata sprzed wojny. W menu są rzeczy proste, nawet banalne: befsztyk tatarski, jajka faszerowane na maśle z patelni, dorsz w cieście naleśnikowym, rumsztyk z cebulą, żeberka, golonka, devolay.

Karmią tu uczciwie, domowo i expresowo. Z francuska nazwana La minute – czyli minutka, błyskawicznie została ochrzczona przez pracowników najzwyczajniej Laminatem. Ta nazwa świetnie oddaje tutejszą atmosferę – mieszankę oldschoolowej stołówki i stylowej restauracji z kapitalną bezpośrednią obsługą.

Tuż przy stole, gdzie zagniata się ciasto stoi sobie nonszalancko fortepian. Stoliki przykrywają papierowe serwety. Do tego zastawa z dawnych kuchni Hotelu Europejskiego: ciężka porcelana z zieloną obwódką i metalowe talerze z napisem „Orbis Europejski”. We wnętrzu pozostawiono oryginalne detale — stary parkiet, biało-czarne kafle i lustra.

Żeby dojść do niewielkiej salki restauracyjnej ukrytej w głębi przejść trzeba przez część kawiarnianą z usadowioną pośrodku piekarnią i wielkim piekarniczym stołem, przy którym rząd kucharek lepi pierogi, układa stosy bułek i chleby. To właśnie stąd dochodzi zapach gorąca, leniwych pierogów, drożdżowych chałek, sernika i jabłek. Ktokolwiek wejdzie do Minutki nie wyjdzie stąd dopóki nie padnie i nie naje się do utraty zmysłów.

Szczególnie, że to miejsce jest niczym serce ogromnej kuchni. To stąd żurek pędzi do Delikatesów przy Krakowskim Przedmieściu, tutaj piecze się bułki, gniecie pierogi i wypieka ciasta dla siostrzanych lokali. Z głębi słychać skwierczenie, syczenie i mieszanie w garnkach. Ręce wprawnych kucharek biegają po stolnicy, rzeźbią makaron i pyzy.

Na początek zamówiłam bliny z łososiem i wiejską śmietaną, i jajka faszerowane. Podają je prosto z patelni, przetykane szczypiorkiem, polane roztopionym masłem, z zapieczoną warstwą tartej bułki. Niestety były spieczone, twardawe – nie należą do grupy najlepszych, jakie jadłam. Ale to drobne rozczarowanie minęły, gdy na stole wylądowały kluski kładzione, a kucharz zaserwował pomidorową wprost na talerz (tak jak w Restauracji U Kucharzy zupy są nalewane prosto z garnka, który przed chwilą jeszcze stał na kuchni). Zupa była gęsta, intensywna i wyraźna w smaku. Matre sali oprószył ją jeszcze świeżą zieloną pietruszką. Kiedy zupa zniknęła, pojawiła się kaczka z jabłkami ze zrumienioną skórką i opiekanymi plastrami ziemniaków z zestawem surówek. Domowa, smakowita porcja. Do tego lemoniada. Pycha.

Zestawy lunchowe podawane są błyskawicznie, pozostałe dania też dostajemy w mgnieniu oka. Koszt zestawu obiadowego to trzydzieści złotych. Najpierw serwowany jest koszyk z białymi bułkami i ciemnym chlebem na zakwasie z własnej piekarni i z porcją świeżego wiejskiego masła. Na koniec nie można odmówić sobie czegoś tak zabójczo pysznego jak jabłecznik prosto z pieca, przykryty niczym białą chmurą cukrem pudrem.

Po takiej uczcie czujemy się jak u babci albo mamy.

Skala: 1 – 5

Atmosfera 5

Jedzenie 4+

Obsługa 5

Ceny:

Przekąski: jaja faszerowane po polsku – 12 zł

Lunch: żurek z kiełbasą, udko kurczaka, ziemniaki opiekane, surówka, lemoniada, ciasto – 30 zł

Rachunek: 42 zł

Życie Warszawy

Najczęściej czytane