Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Złote jajo ze starego lasu

Jolanta Gajda-Zadworna 21-03-2008, ostatnia aktualizacja 24-03-2008 20:29

Jeden odcinek serii przyrodniczej, o którą zabiegają zagraniczne telewizje, pokaże w sobotę TVP. Kiedy zobaczymy kolejne części? Nie wiadomo.

źródło: Archiwum

Pierwsze ujęcia „Sagi prastarej puszczy” Bożena i Jan Walencikowie nakręcili dziesięć lat temu. W samym sercu Puszczy Białowieskiej. Wciąż tam pracują. Z dala od mediów (także od TVP, która jest producentem serii), a mimo to budzą wielkie zainteresowanie. Głównie poza Polską. Zwrócili na siebie uwagę zagranicznych stacji, gdy dwa lata temu, na międzynarodowych targach telewizyjnych, TVP pokazała pierwszą część serii. Od tego czasu „Saga...” stała się jednym z najlepiej sprzedawanych produktów publicznej telewizji. – To nasz największy przebój wśród dokumentalnych realizacji – przyznaje Małgorzata Cup z Biura Handlu TVP, którą złapaliśmy telefonicznie w Hongkongu, gdzie trwają kolejne medialne targi.

Cudze chwalicie

Zagraniczne stacje kupują „Sagę...”, mimo że wciąż jest w produkcji. Skończone zostały cztery odcinki. Pozostałych sześć oraz 11., przedstawiający kulisy powstania serii, znajdują się na różnym etapie tworzenia. Mają być zamknięte do listopada, kiedy ruszy regularna, cotygodniowa emisja. O tym jednak mówi się nieoficjalnie. Na Woronicza niewiele wiedzą o całej serii, można wręcz odnieść wrażenie, że prapremierowy odcinek „Sagi...” do świątecznej ramówki trafił przypadkiem, wstawiony tam przez kogoś, kto nie zdaje sobie sprawy, czym dysponuje. Czas więc powiedzieć, co tak niezwykłego jest w „Sadze...”.

Na pewno nie jest to zwykły serial przyrodniczy. Od innych produkcji poświęconych tej tematyce różni go podejście do miejsca, w którym rozgrywa się akcja, sposób pokazania zwierząt oraz sama realizacja. Twórcy odcinają się od komputerowych tricków, „uczłowieczania” swoich bohaterów czy budowania modnej ostatnio metafory, obecnej m.in. w głośnym „Makrokosmosie”. Podkreślają, że kręcą filmy fabularne. – Ani dokumenty, ani fabularyzowane, tylko fabularne.

Zwierzęcy bohaterowie (każdy z dziesięciu 52-minutowych odcinków ma wiodącego bohatera) przedstawiani są tak, by widz mógł „wejść w ich skórę”. Dla potrzeb „Sagi...” Walencikowie założyli hodowlę kilku gatunków. – Nie bylibyśmy w stanie podpatrywać narodzin wilka w norze. A rysia w naturze można zarejestrować tylko, jak przemyka przez leśną trybę czy pożywia się ofiarą. Ale niech tylko wyczuje człowieka, już go nie ma... – tłumaczył nam Jan Walencik, kiedy dotarliśmy do niego rok temu. „ŻW” było jedyną gazetą, która zamieściła większy materiał na temat produkcyciji.

Zagubieni w gąszczu

Na międzynarodowych targach „Saga...” przebija produkcje renomowanych stacji, takich jak National Geographic, Animal Planet, Discovery czy BBC. Realizowanych za znacznie większe pieniądze i w warunkach, których Walencikowie po cichu zagranicznym kolegom zazdroszczą.

– Przy emitowanym w TVP serialu BBC „Planeta Ziemia” przez kilka lat pracowało 14 operatorów. „Saga...” powstaje siłami trzech osób, w porywach do pięciu – komentuje Walencik. Przypomina też, że jedną z najsłynniejszych dokumentalnych serii „Na ścieżkach życia” kręciło 44 operatorów.

A dla „Sagi...” w budżecie TVP – wydającej miliony na popularne show – nie starczyło 600 tys. zł, by zrealizować materiały w formacie HD – wyższej rozdzielczości, której wymagają np. Japończycy, ponoć bardzo serią zainteresowani. Przy takim podejściu nawet najbardziej oryginalny produkt prędzej czy później może stracić status złotego jaja.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane