Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Polskie pojazdy tankowane z gniazdka: tanie i oszczędne, ale powolne

Robert Przybylski 06-04-2009, ostatnia aktualizacja 06-04-2009 17:54

Koncerny motoryzacyjne gorączkowo pracują nad autami napędzanymi energią elektryczną. Tymczasem w Polsce od lat produkowane są pojazdy na prąd. Chętnych na nie nie brakuje.

źródło: Życie Warszawy

Elektryczne melex oraz elcar to jedne z najoszczędniejszych samochodzików, co doceniają klienci. Dyrektor Melexa Dariusz Gujda nie obawia się spadku sprzedaży.

– Sądząc po zamówieniach, popyt powinien być taki sam jak w zeszłym roku, gdy sprzedaliśmy niemal tysiąc samochodów – mówi. Elcar zbudował 50 elektrycznych autek, z których 55 proc. wyeksportował.

Melex i elcar dopuszczone są do ruchu po drogach publicznych. Zaletą elektrycznych autek jest mały koszt przejechania jednego kilometra. Dariusz Gujda ocenia, że pokonanie 100 km to wydatek ok. 5 zł. W przypadku mniejszego elcara za 80 km trzeba zapłacić 2,30 zł. Silnik spalinowy zużyje przynajmniej 4 – 5 l paliwa na 100 km, co kosztuje do 20 zł. Elektryczne autka należą do pojazdów wolnobieżnych – melex osiąga 40 km/h, elcar rozpędza się do 15 km/h. – W przypadku jazdy w mieście prędkość nie ma aż tak dużego znaczenia – uważa dyrektor Gujda.

Podaje przykład pracownika, który melexem dojeżdża do pracy ok. 30 km w jedną stronę, co trwa dziesięć minut dłużej niż klasycznym samochodem.Elcar, należący do Zakładu Doświadczalnego Instytutu Elektrotechniki, ma silniki elektryczne własnej konstrukcji. Współtwórcą jest znany specjalista Jerzy Pustuła, który m.in. opracował pierwsze w Polsce silniki krokowe. – Jednostka o mocy 500 W może być 20-krotnie przeciążana, podczas gdy klasyczny silnik elektryczny wytrzyma 40-procentowe przeciążenie – mówi przedstawiciel firmy Krzysztof Rzepiński.

Elcar wjedzie na wzniesienie o 30-procentowej pochyłości. Firma chwali się, że samochód podjechał pod stromą Górę Zamkową w Kazimierzu Dolnym. Podczas zjazdu silnik ładował akumulatory, dzięki czemu miał energię na ponad dwie godziny jazdy. Także melex odzyskuje energię podczas hamowania.Minusem elektrycznych pojazdów jest konieczność częstego ładowania akumulatorów. Melex ma zasięg do 60 km, elcar do 80 km. Obaj producenci używają klasycznych akumulatorów kwasowo-ołowiowych, bo są najtańsze i łatwo dostępne. Wytrzymują ok. 300 ładowań. Nowoczesne, o większej pojemności, niklowo-metalowo-wodorkowe są znacznie droższe i trudno je kupić, bo produkcję zamówiły koncerny samochodowe.

Mitsubishi planuje wprowadzenie na rynek elektrycznego iMiev w przyszłym roku, Toyota również przygotowuje się do premiery hybrydowego Priusa trzeciej generacji, którego akumulatory będą ładowane nie tylko przez silnik spalinowy, ale i z sieci elektrycznej. Opel za dwa lata będzie miał gotowy model, który także da się podłączyć do gniazdka. Te samochody nie będą jednak tanie. Tymczasem melex – w zależności od karoserii i wyposażenia – kosztuje od 14 do 30 tys. zł.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane