Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Teatr Kamienica – mury pełne dobrej energii

Natalia Bet 25-04-2008, ostatnia aktualizacja 26-04-2008 08:14

– Od początku rozmawialiśmy z ludźmi. Mówiliśmy, że będzie brudno i bardzo głośno. Oni naprawdę przeszli tu katorgę. A bez nich byśmy nie istnieli – mówi o sąsiadach teatru Kamienica Justyna Sieńczyłło, żona Emiliana Kamińskiego.

autor: Kamiński Jakub
źródło: Fotorzepa

Kiedy sześć lat temu Emilian Kamiński, aktor i pomysłodawca teatru Kamienica, wszedł do budynku przy al. Solidarności 93, zastał walące się ściany, śnieg po kolana i dziurę w ziemi. Trudno było wtedy uwierzyć, że tu będzie teatr.

Poznali się dzięki sztuce

Ale Kamienica to nie tylko znany aktor, ale też ludzie, którzy mieszkają w budynku.

– Bez nich byśmy nie istnieli – tak o sąsiadach z Woli mówi Justyna Sieńczyłło, aktorka, a prywatnie żona Kamińskiego. – Kiedy tu się pojawiliśmy, wiedzieliśmy, że jesteśmy tylko gośćmi. Bo pojawienie się w tym miejscu teatru wiązało się z rewolucją. I to nie zawsze przyjemną.

– Uczciwie mówiliśmy: będzie ciężko, brudno i głośno. Oni tu przeszli naprawdę katorgę – wspomina Sieńczyłło. – Wytrzymywali huk przez pół roku. A ja, kiedy tu przychodziłam nawet tylko na godzinę, to wychodziłam z bólem głowy.

Tymczasem teatr Kamienica powstaje przy współpracy i aprobacie mieszkańców, którzy cenią sobie wyremontowany dziedziniec. – Kiedy dowiedzieliśmy się, że powstanie tu teatr, cieszyliśmy się, że wreszcie coś się zmieni na lepsze – przyznaje Janina Bdziukiewicz, która w kamienicy mieszka od 12 lat.

Inni lokatorzy uważają podobnie. – Obecność teatru to szansa, że nasze podwórko przestanie przypominać obskurny dziedziniec. Nieraz w środku nocy wstawałem i przeganiałem meneli. A teraz nie wejdą, bo jest brama i domofon. Żyje się tu 200 razy spokojniej – cieszy się Karol Pruss. – Poza tym długo nie byłem na sztuce w teatrze – dodaje po chwili. – Kiedy przyszedł tu Emil, to nasze piwnice się waliły – wspomina Edyta Staniszewska. – Dziś stropy są zabezpieczone. Wymieniono nawet okna na klatkach schodowych.

Mieszkańcy zgodnie uważają, że „z Emilianem nie sposób się nie zaprzyjaźnić”.

– Bo on zawsze pierwszy wyciągnie rękę, powie „dzień dobry” – mówi Janina Bdziukiewicz. – Dzięki niemu ludzie zaprzyjaźnili się ze sobą. Do tej pory sąsiedzi z jednej klatki schodowej nie znali się – wspomina. Okazją do pierwszego, wspólnego spotkania było jajeczko wielkanocne, które zorganizował Emilian Kamiński. Jak w prawdziwej rodzinie złożyli sobie życzenia i podzielili się jajkiem. Były mazurki z napisem „Teatr Kamienica” i żonkile w doniczkach.

– Do dzisiaj stoją na moim parapecie. Widzi pani? To prezent od Emiliana – pokazuje Janka. Do pracy w teatrze Kamiński planuje zatrudnić lokatorów kamienicy. Są już chętni do prowadzenia bufetu, pracy w kasie i szatni. – Może i mnie Emilian zaangażuje. Nie powiem, że nie chciałbym – przyznaje Karol Pruss.

Entuzjazm kamienicy przy al. Solidarności 93 udziela się nie tylko jej mieszkańcom. – W tych murach jest dobra energia – uważa znany aktor Krzysztof Kolberger. – Od początku podziwiam determinację Emiliana i mieszkańców. Będę pierwszą osobą, która mu pogratuluje, kiedy ruszy scena.

Nie tylko Kamiński spełnia marzenie o własnym teatrze. W przypadku teatru Polonia Krystyny Jandy doszło jednak do zatargów między sąsiadami, którzy woleli parking od instytucji kulturalnej. Sąsiedzi teatru Kamienica na pytanie: czy nie martwią się, że przez widzów teatru zabraknie miejsc parkingowych odpowiadają: – Da się przeżyć. Najwyżej po spektaklu przestawi się samochód – mówi Janka Bdziukiewicz.

Mimo zapału aktorów i mieszkańców inicjatywa przedłuża się w czasie. Kamiński 3,5 roku temu zdobył unijne środki, z których do tej pory ani złotówka nie została wydana.

– Czyja to wina? Urzędniczych przepisów. Bałam się, że mąż przypłaci je zawałem serca, ale tylko śmieje się i mówi: może być tylko lepiej – opowiada Sieńczyłło.

– Jestem człowiekiem, który wierzy w życie. O takich się mówi niepoprawny optymista – śmieje się Kamiński.

– Często wątpiłam, ale, widząc determinację, wiarę i pasję męża, nie wyobrażam sobie, żebym powiedziała: daj sobie spokój, lepiej pojedźmy na dobre wakacje. Nie ma co gadać, też oszalałam na punkcie tego miejsca – mówi jego żona.

Teatr, gdzie podyskutujesz z ulubionym aktorem

Pierwsze spektakle zaplanowano na wrzesień. Kamiński zapowiada, że stworzy teatr, który nie będzie odbierał ludziom chęci do życia. Repertuar przygotowano na trzy lata. Teatr chce wpasować się w architekturę, atmosferę i historię zabytkowego domu.

– W stolicy brakuje Warszawy – mówi. Dlatego jedną nogę postawimy na realizowaniu repertuaru międzywojnia – tłumaczy aktor. Inną ambicją Kamińskiego jest, aby Kamienica stała się teatrem towarzyskim. Widz po spektaklu będzie mógł pozostać na miejscu.

– Będę wymuszał na aktorach, aby artysta po przedstawieniu spędzał przynajmniej 15 minut z widzami, a potem się ułoży – śmieje się Emilian Kamiński.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane