Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Metro, czyli twardy orzech

Konrad Majszyk, Izabela Kraj 08-06-2008, ostatnia aktualizacja 09-06-2008 22:07

Budowlane koncerny z Hiszpanii i Niemiec postawiły władze stolicy pod ścianą – zażądały 6 mld zł zamiast przewidywanych 3 mld zł za budowę siedmiu stacji II linii metra. Teraz przed prezydent chyba najtrudniejsza decyzja w kadencji: szukać dodatkowych pieniędzy i budować najdroższe metro na świecie, czy rezygnować.

Były prezydent Warszawy Paweł Piskorski zasugerował wczoraj, że taka decyzja powinna zapaść w ciągu tygodnia. A za przygotowanie przetargu żąda głowy wiceprezydenta Jacka Wojciechowicza.

Od momentu otwarcia ofert nikt z wysokich urzędników miasta nie chce się wypowiadać. – Tu nie chodzi o wypowiedzi, że pani prezydent jest zaskoczona cenami. Trzeba spokojnie przeanalizować sytuację. Sprawdzić, czy miasto ma szanse budować metro za tak astronomiczną cenę – mówi rzecznik ratusza Tomasz Andryszczyk.

Jakie są wyjścia? Jeśli ratusz zdecyduje się rozstrzygnąć przetarg i budować metro za 5,8 mld zł (najtańsza oferta), musi znaleźć dodatkowe 3 mld zł (2,8 już ma z UE i własnego budżetu).

Dyrektor miejskiego Biura Funduszy Europejskich Michał Olszewski sugeruje, że można próbować przesunąć środki unijne z kolejnych odcinków II linii metra na ten centralny – dałoby to dodatkowe 1,6 mld zł, ale wciąż brakowałoby 1,4 mld zł. Skąd reszta? Z ograniczenia innych inwestycji. Dyrektorzy biur w ratuszu mają teraz zweryfikować swoje inwestycyjne budżety, by sprawdzić, ile da się „uzbierać“.

Wersja druga – bardziej prawdopodobna – to powtórka przetargu i wydłużenie terminu budowy. Teraz inwestorzy zawyżyli ceny o co najmniej miliard (uznali, że w 42 miesiące nie da się zbudować siedmiu stacji i wliczali ryzyko kar). Jeśli termin będzie dłuższy – jest szansa, że i ceny spadną. Będzie to wymagało od władz miasta przyznania, że metra przed Euro 2012 nie będzie, ale być może uda się rozpocząć budowę przed końcem kadencji, co byłoby „bezpieczne politycznie“.

Prezydent ma jeszcze trzeci wariant: rezygnuje z metra i skupia się na mostach i tramwajach. Ale traci w ten sposób 3 mld zł z unijnej kasy i ryzykuje przegraną w wyborach za dwa lata.

*Internauci o przetargu na budowę drugiej linii metra

*Bejotka: Czy druga linia metra jest potrzebna? Tak, ale nie na Euro 2012. Przetarg należy unieważnić i zająć się modernizacją kolei średnicowej. Będzie taniej.

*Clinton: To po to weszliśmy do UE, żeby niemieckie czy hiszpańskie firmy robiły na nas złodziejski biznes?!

*Jarek: Gronkiewicz-Waltz nie odrobiła pracy domowej. Szkoda, że UE nie dopuściła Chińczyków do przetargu.

*Filip: Ceny wyglądają na zmowę wykonawców. A metro może powstać w rozsądniejszym terminie.

*TM: W 2007 mieliśmy jeździć drugą linią. Przykre, że wciąż dajemy się nabierać.

Skomentuj artykuł

Życie Warszawy

Najczęściej czytane