Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Chińczycy torpedują metro?

Konrad Majszyk 26-03-2009, ostatnia aktualizacja 27-03-2009 21:08

Ministerstwo Infrastruktury zgodziło się na zwiększenie dotacji dla drugiej linii metra do ponad 2 mld zł – dowiedziało się „ŻW“. Ale cała inwestycja wisi na włosku z powodu batalii na kruczki prawne uczestników przetargu. Ratuszowi grozi uwikłanie się w długotrwały proces.

źródło: materiały prasowe
Michał Olszewski
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
Michał Olszewski

Dyrektor miejskiego Biura Funduszy Europejskich Michał Olszewski wychodził wczoraj z gabinetu wiceminister infrastruktury Patrycji Wolińskiej zadowolony. Do wczoraj stolica miała zagwarantowane na budowę centralnego odcinka między rondem Daszyńskiego a Dw. Wileńskim „tylko“ 1,2 mld zł. Ratusz skutecznie lobbował jednak za metrem w ministerstwie, które jest pośrednikiem w dystrybucji miliardów z programu UE Infrastruktura i Środowisko.

– Istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że kwota dofinansowania zostanie zwiększona – mówi ostrożnie rzecznik Ministerstwa Infrastruktury Mikołaj Karpiński.

Obie strony nie chcą ujawniać szczegółów. Jak usłyszeliśmy nieoficjalnie, ratusz mógłby liczyć na dofinansowanie w wysokości minimum 65 proc. wartości inwestycji liczonej od kwoty netto, czyli sprzed opodatkowania. Gdyby kontrakt dostało więc najtańsze w przetargu włosko-tureckie konsorcjum firm Astaldi i Gulermak (3,3 mln zł netto), dofinansowanie mogłoby wynieść ponad 2,1 mld zł.

Na tym jednak koniec dobrych wiadomości. Problem w tym, że wbrew obietnicom ratusz nie potrafił określić w rozmowach z ministerstwem, kto wygrał przetarg i ile będzie kosztowała inwestycja.

Komisja przetargowa najwyżej oceniła co prawda najtańsze konsorcjum włosko-tureckie, ale wciąż wstrzymuje się z oficjalnym komunikatem. Jak podał „Puls Biznesu“, zwycięskie konsorcjum mogło nieprawidłowo wnieść wadium, czyli wymaganą gwarancję bankową. Urzędnicy pozostawili bowiem w tej sprawie dowolność, podając dwie możliwości. I dlatego Astaldi i Gulermak jako jedyny oferent wpłacił kwotę nie na konto miasta, tylko Metra Warszawskiego, czyli inwestora zastępczego. Według gazety, to może posłużyć do udowodnienia, że wadium w ogóle nie zostało wniesione.

– Oferta bez wadium nie bierze udziału w postępowaniu – mówi „ŻW“ rzeczniczka Urzędu Zamówień Publicznych Anita Wichniak-Olczak. – Wadium powinno być jednak przelane na rachunek bankowy wskazany przez zamawiającego. Na pierwszy rzut oka nie widzę tutaj więc problemu – ocenia.

– Nie mamy się czego obawiać. Według specjalistów od przetargów, procedury są całkowicie w porządku – twierdzi też wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz.

W telewizji Wojciechowicz zasugerował nawet, że za ujawnieniem informacji stoi drugi oferent w przetargu, czyli droższe konsorcjum China Overseas Engineering Group. Wiadomo jedno: nie obędzie się bez czasochłonnego procesu.

Od przetargu zależy przyszłość prezesa Metra Warszawskiego Jerzego Lejka. W 2008 roku fiaskiem zakończył się nadzorowany przez niego pierwszy przetarg na drugą linię.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane