Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Oni zbudują nam metro

Piotr Kowalczuk 28-04-2009, ostatnia aktualizacja 28-04-2009 21:40

Najniższa cena to wcale nie dumping, a znajomość rzeczy – mówi „Życiu Warszawy” Giuseppe Cafiero, dyrektor Astaldi S.p.A. Włoska firma przewodzi konsorcjum, które wybuduje drugą linię metra.

Francesco Paolo Scaglione uważa, że jest szansa, aby zdążyć na Euro 2012
autor: Jurek Weitzen Kralkowski
źródło: Fotorzepa
Francesco Paolo Scaglione uważa, że jest szansa, aby zdążyć na Euro 2012

Rodzinna firma Astaldi budowała już metra w Brescii, Kopenhadze, a nawet w Puerto Cabello w Wenezueli. Teraz prowadzi inwestycje w Rzymie, Neapolu, Mediolanie i Stambule. – Mamy duże doświadczenie, sprawdzone technologie, a w Warszawie naszym partnerem w konsorcjum jest turecka firma Gulermak, z którą współpracujemy od 20 lat, a teraz razem budujemy metro w Stambule, największej aglomeracji w Europie – przekonuje Cafiero.Francesco Paolo Scaglione, szef oddziału Astaldi na Europę Środkowo-Wschodnią, ostatnio spędza wiele czasu w Warszawie. Tłumaczy „ŻW” szczegóły planów budowy drugiej linii metra. Mają to być dwa równoległe tunele, a budowę rozpoczną trzy „krety” TBM (Tunnel Boring Machine) z dwóch kierunków.

Astaldi nie ma wpływu na to, jak wyglądać będą warszawskie stacje. Zgodnie z przetargiem, wykonawca ma realizować projekty przygotowane przez Metro Warszawskie. Musi jedynie rozwiązać problemy „jak” i „z czego”.

Zdążyć na Euro 2012

Delikatną kwestią jest termin ukończenia inwestycji. Choć w przetargu nie podano tego warunku, władzom Warszawy zależałoby, żeby druga linia metra ruszyła przed Euro 2012. Scaglione zdaje sobie z tego sprawę i sądzi, że mogłoby się to udać. Astaldi mogłaby użyć czterech zamiast trzech „kretów” albo używając większych maszyn zamiast dwóch równoległych, drążyć jeden większy tunel, co oczywiście przyspieszyłoby prace. Zgodnie z warunkiem przetargu, trzeba rozpocząć je najpóźniej w 300 dni od podpisania umowy. Gdyby władze Warszawy dostarczyły szybciej wszystkie pozwolenia, można byłoby wcześniej rozpocząć budowę stacji, może nawet wszystkich równocześnie. Ale to rzecz dalszych negocjacji. Na razie przewidywany termin to 2013 rok.

Astaldi chce budować drugą linię warszawskiego metra jak rzymską linię „C”. Przedsięwzięcie w stolicy Włoch jest o wiele ambitniejsze od 6,1-kilometrowego odcinka w naszej stolicy. To 20 stacji na drążonej teraz pod ziemią 29-kilometrowej trasie i 12 stacji na peryferiach, gdzie obecnie kursuje kolejka podmiejska. Wszystko ma być gotowe w 2015 roku (wysokość kontraktu to 3 mld euro), ale większość trasy, poza historycznym centrum Rzymu, ma być ukończona już w 2012 r.

Teraz powstaje stacja Teano, obok niej mieści się punkt dowodzenia budowy trzeciej linii metra wraz z centrum informacyjnym. Są sala projekcyjna, broszurki, wykresy. Wszystko na potrzeby rzymian, którzy chcieliby się dowiedzieć, kiedy dokuczające im przecież budowy się skończą i jak będzie wyglądać potem ich okolica.

Problemem są wykopaliska. Koparkom towarzyszą archeolodzy i jeśli znajdą coś ciekawego, budowa staje. Najczęściej to przedmioty znalezione w grobach: urny, misy, wazy, fiolki, w których kiedyś były pachnidła, kościany zestaw do makijażu, ale też miniaturowe naczynia i przedmioty codziennego użytku dla dzieci, służące do zabawy w dom. Wszystko z czasów Nerona. Ponoć bezcenne. Z powodu znalezisk trzeba było nawet zrezygnować z budowy jednej stacji.

Rodzina niezależnych

Astaldi powstała w 1923 r. Inżynier Sante Astaldi, syn właściciela ziemskiego ze Scaldasole w Lombardii, przyjechał do Rzymu, gdzie założył firmę budującą silosy i magazyny.

Z biegiem czasu zaczął podejmować się realizacji wielkich zadań budowlanych i inżynieryjnych. Do wybuchu wojny firma wybudowała m.in. linię kolejową Rzym – Neapol oraz wodociągi na Sycylii. II wojna zrujnowała firmę podobnie jak całe Włochy. Sante Astaldi zaczął od zera, wchodząc w spółkę z Anglikiem Billem Sterlingiem. Firma Sterling – Astaldi ruszyła pod koniec lat 40. na podbój Afryki.

Sante Astaldi w 1950 r. spłacił wspólnika, ale żeby to zrobić, musiał zawrzeć niewygodne małżeństwo z Fiatem. Po roku rozstał się z rodziną Agnelli i ruszył własną drogą. Po śmierci Sante Astaldiego w 1982 r. firmę przejął bratanek Mario. Wspominał, że wuj zawsze napominał go: „W życiu zawsze staraj się być kotem, a nie psem. Kot nigdy nie traci swojej niezależności”.

W 2002 r. Astaldi zadebiutowała na giełdzie. 51 proc. udziałów wciąż jednak należy do rodziny Astaldich, wiceprezesem jest Paolo, syn Mario. Astaldi jest największą w Europie i szóstą na świecie firmą realizującą inwestycje w transporcie kolejowym i miejskim. Budowała w 70 krajach, w tym zapory i elektrownie wodne w Algierii, Maroku, Salwadorze, Wenezueli, Wielki Zderzacz Hadronów w Genewie, autostrady na Florydzie, wiadukty, drogi i mosty w zachodniej Afryce. Jest obecna w 21 krajach na czterech kontynentach, a jej portfel zamówień to 8,5 mld euro. W Polsce oprócz budowy drugiej linii warszawskiego metra Astaldi interesuje się budową łódzkiego lotniska i autostrad.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane