Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Szeregowcy na wolności

Edyta Żemła 09-05-2008, ostatnia aktualizacja 10-05-2008 14:03

Trzech żołnierzy oskarżonych o ostrzelanie afgańskiej wioski Nangar Khel opuści areszt. Sąd tym razem wykluczył obawę matactwa, lecz nie oznacza to, iż są niewinni.

autor: Sołtys Seweryn
źródło: Fotorzepa

Areszt opuszczą starsi szeregowi Jacek J., Robert B. oraz Damian L. Dwaj pierwsi obsługiwali moździerz. Trzeci strzelał z ciężkiego karabinu maszynowego. Żołnierze wyjdą na wolność – prawdopodobnie – najwcześniej w poniedziałek.

W uzasadnieniu decyzji dotyczącej Jacka J. sędzia ppłk Rafał Korkus podkreślał, że prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanego mu czynu jest wysokie. – Świadczą o tym zebrane dowody, zeznania świadków oraz innych podejrzanych.

Argumenty o przedłużeniu aresztu nie spełniają jednak określonych warunków – podkreślał. Przypomniał, że w sprawie ostrzału zostały już przeprowadzone konfrontacje, a prokuratura kilkakrotnie przesłuchała wszystkich istotnych świadków. Żołnierze zostali jednak zawieszeni w czynnościach służbowych, muszą też zdać do depozytu paszporty.

Satysfakcji z takiego rozwiązania nie kryje mecenas Tomasz Krzyżanowski, obrońca Jacka J. – Sąd wreszcie podjął słuszną decyzję. Mój klient powiedział już w prokuraturze wszystko, co mógł powiedzieć. Obawa matactwa jest praktycznie żadna – podkreśla Krzyżanowski.

Tymczasem w areszcie nadal pozostaną – dowódca bazy kpt. Olgierd C., kierujący plutonem ppor. Łukasz B., jego zastępca chor. Olgierd O., a także obsługujący moździerz plut. Tomasz B. – Należy odróżnić żołnierzy od ich przełożonych, którzy mogli spowodować, że rozkaz ostrzelania wioski, o ile został wydany, nie zostanie wykonany – uzasadnił decyzję sędzia ppłk Korkus. Obrońcy tych żołnierzy zapowiadają apelację do Sądu Najwyższego. – Takie rozstrzygnięcie daje nam spore możliwości przy pisaniu zażalenia – podkreśla mecenas Andrzej Reichelt, obrońca Olgierda O. i Tomasza B. Z kolei płk rezerwy Józef Cieśla, ojciec kpt Olgierda C., nie kryje rozczarowania. – Chcę wyrazić swój sprzeciw wobec internowania żołnierzy. Wystąpię z wnioskiem do ministra sprawiedliwości, by w areszcie zamknięto mnie zamiast syna – zapowiada płk Cieśla.

Żołnierze ostrzelali wioskę w sierpniu ubiegłego roku. Sześciu usłyszało zarzut zbrodni wojennej, za co grozi dożywocie. Ostatni – Damian L. – jest podejrzany o ostrzelanie niebronionego obiektu cywilnego. Jeśli sąd uzna jego winę, może trafić do więzienia nawet na 25 lat. Żołnierze jeszcze w listopadzie trafili do aresztu.

Do dziś nie przyznają się do winy. Dowódca bazy twierdzi, że nigdy nie wydał rozkazu ostrzelania wioski. Jego podwładni utrzymują, że zabudowania zostały zniszczone przez przypadek. A winna temu miała być wadliwa amunicja. Jak nieoficjalnie wiadomo, jej usterki potwierdza opinia biegłych, która trafi do prokuratury w przyszłym tygodniu. Na korzyść niektórych żołnierzy przemawiają też opinie psychiatrów. Według nich wojskowi biorący udział w akcji mieli poczucie, że działają w warunkach przypominających te, które panują na polu walki. Sąd wziął to pod uwagę. Sędzia przyznał, że żołnierze działali w warunkach wojny i mogli mieć poczucie, że są obserwowani przez uzbrojonego przeciwnika.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane