Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Królik nie wziął się znikąd

Jolanta Gajda-Zadworna 07-03-2010, ostatnia aktualizacja 08-03-2010 20:17

- To już był dla mnie tydzień cudów. Niezależnie od tego, czy dostaniemy statuetkę – mówił przed oscarową uroczystością Bartek Konopka. Jego „Królik po berlińsku” – opowieść o zburzeniu muru opowiedziana z perspektywy długouchych zwierzaków zamieszkujących tzw. strefę śmierci, znalazł się w kategorii: średniometrażowy dokument.

Bartek Konopka
autor: Rafał Guz
źródło: Fotorzepa
Bartek Konopka

Tuż przed wyjazdem do Los Angeles, gdzie zaprezentował swoje ekranowe „dziecko” Konopka został ojcem. – Już dostałem Oscara – zapewniał szczęśliwy tata córki.

Przemówienie oscarowe Bartek Konopka na wszelki wypadek sobie napisał. Nie w Polsce, a już w Los Angeles. Postanowił przypomnieć w nim, że „Królik po berlińsku” nie wziął się z niczego. Za filmem czwórki przyjaciół: Bartka Konopki, Piotra Rosołowskiego (współscenarzysta, autor zdjęć), Mateusza Romaszkana (montaż) i Anny Wydry (producentka) stoi tradycja polskiej szkoły dokumentu.

– Kiedy jeździliśmy z „Królikiem…” po festiwalach widzieliśmy, że to marka wciąż ceniona i rozpoznawalna. Z nurtem tym kojarzone są świetne zdjęcia, zaskakujące pomysły, wprowadzające metaforę i precyzja filmowego języka. To takie nazwiska jak Łoziński, Bławut, Wiszniewski, Kieślowski , Drygas – nazwiska wyznaczające dawny poziom. Są też kontynuatorzy: Koszałka, Sauter… – mówi Konopka.

Zapowiada, że będzie się starał rozmawiać o tym, wykorzystując okołooscarowe okazje . Bardzo by chciał, by „Królik…” pokazywał, że warto przypomnieć sobie lub zapoznać się z polską szkoła dokumentu – dodaje.

– W oscarowej rywalizacji jesteśmy trochę kopciuszkiem, ale też historia naszego filmu jest potwierdzeniem, że o sukcesie nie zawsze decydują pieniądze i układy, wpływy, lobbing. Bardzo zależało nam, by ten film był pojemy. To opowieść o tym, że czasami ważniejsze od wolności jest poczucie bezpieczeństwa . W takim kontekście wolność nie zawsze jest tym, na co się czeka. Pokazujemy też, jaką cenę płaci się za wolność – komentuje reżyser.

Drogę do Oscara bardzo długo wydeptywali „Królikowi…” sami twórcy filmu i bardzo operatywna Anna Wydra. Niemcy późno zorientowali się, że także z tego filmu mogą się cieszyć. To połowie ich film – pieniądze na koprodukcję wyłożyło kilka niemieckich stacji TV a do Oscara startuje wersja z komentarzem po niemiecku.

W ostatnich dniach mocno za „Królikiem…” lobbowali, choć w oscarowych konkurencjach mają kilka innych koprodukcji, m.in. pełnometrażowe fabularne „Bękarty wojny” Tarantino.

Niemieccy współproducenci doprowadzili też do tego, że w noc oscarową film został wyemitowany w głównym niemieckim kanale telewizyjnym, tuż przed transmisją. – To świetna promocja. Cieszymy się, że Oscary się nam w tym przydały – podsumowuje Konopka.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane