Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Listy do M. ****

Rafał Świątek 09-11-2011, ostatnia aktualizacja 17-11-2011 21:05

Komedia romantyczna, Polska 2011, reż. Mitja Okorn, wyk. Maciej Stuhr, Roma Gąsiorowska, Piotr Adamczyk, Agnieszka Dygant, Tomasz Karolak,kina: Cinema City: Arkadia, Bemowo, Galeria Mokotów, Janki, Promenada, Sadyba, Multikino: Targówek, Ursynów, Wola Park, Złote Tarasy, Atlantic, Femina, Kinoteka, Kultura, NoveKino: Praha, Wisła

źródło: ITI CINEMA

W „Listach do M." największego wrażenia nie robi gwiazdorska obsada, ale zgrabne prowadzenie wielowątkowej fabuły i niewymuszony humor. Czyli coś, co dotychczas w polskich komediach romantycznych nie występowało.

Przez lata schemat był prosty. Producenci gromadzili na planie gorące nazwiska rodzimego kina oraz show-biznesu (im więcej, tym lepiej). I wrzucali taki zespół celebrycko-aktorski w prymitywnie skleconą opowieść, w której największe emocje wywoływało nachalne reklamowanie marek sponsorów i ich produktów.

Na tym tle „Listy do M." stanowią przełom. Film ma świąteczny czar i wdzięk. Jest lekki, ale nie infantylny. Ciepły i słodki, ale nie przesłodzony. Słowem – komedia romantyczna z prawdziwego zdarzenia.

Akcja rozgrywa się w Wigilię Bożego Narodzenia, podczas której splatają się losy pięciu kobiet i pięciu mężczyzn. Samotnie wychowujący synka radiowy prezenter (Stuhr) musi na polecenie szefowej wziąć nocny dyżur, więc nie spędzi świąt z dzieckiem. Pomiatany i zdradzany przez małżonkę (Dygant) policyjny negocjator (Adamczyk) postanawia jej udowodnić, że jest coś wart. Dziewczyna (Gąsiorowska), która pracuje jako śnieżynka, czyli pomoc Świętego Mikołaja, dzwoni do radia, by publicznie wyznać, że nie wierzy w miłość. Tymczasem jej kolega z pracy (Karolak) romansuje z żoną policyjnego negocjatora, ale gdy chce się z nią umówić na kolejne spotkanie, odkrywa, że ktoś ukradł mu komórkę.

W filmie śledzimy jeszcze losy przełożonej sympatycznego radiowca, jej męża, a także szefa śnieżynki (Małaszyński).

Poszczególne wątki ładnie się krzyżują, nienachalnie pokazując, że święta to czas, w którym nawet najbardziej zagubieni ludzie mogą liczyć na szczęście. Tak pełnowymiarowych postaci i błyskotliwych dialogów jeszcze w rodzimych komediach romantycznych nie było.

Twórcy „Listów do M." wyraźnie wzorują się na brytyjskim hicie „To właśnie miłość". Na szczęście nie naśladują bezmyślnie przebojowego filmu Richarda Curtisa. Traktują go jedynie jako ożywczą inspirację. I za to czwarta gwiazdka.

 

 

 

Życie Warszawy

Najczęściej czytane