Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Chcę bilet. Ale skąd?

Konrad Majszyk, Aleksandra Pinkas 01-06-2008, ostatnia aktualizacja 02-06-2008 20:22

Trudno było w weekend kupić bilet. Kierowcy i motorniczy już nie sprzedawali starych, a jeszcze nie mieli nowych. Kioskarze zbuntowali się przeciw obniżce marży i nie zamówili kartoników. A automaty w metrze były nieczynne.

Od dzisiaj więcej płacimy za bilety. Jednorazowy zdrożał z 2,40 do 2,80 zł, 24-godzinny z 7,20 do 9 zł, a 60-dniowy – z 66 do 78 zł. Na dodatek wielu pasażerów stanie się dziś mimo woli gapowiczami. Kłopoty zaczęły się już w weekend.

Sobota, godz. 10.30. Kiosk przed ratuszem Bemowa. Po bilety stoi „ogonek“ pasażerów. Z kodowaniem karty miejskiej nie ma problemu. Gorzej z nowymi biletami na kartonikach.

– Jednorazowe? Nie mam. Będą w poniedziałek. To znaczy może będą – mówi kioskarka.

Nawet na Dworcu Centralnym nowe bilety można było kupić tylko w jednym kiosku. Skąd niechęć kioskarzy do nowych kartoników?– Przy okazji podwyżki doszło do obniżki marży. Sprzedaż biletów zupełnie się nie opłaca – skarży się Krzysztof Mikołajczyk ze Zrzeszenia Niezależnych Sprzedawców Prasy.

– Obniżyliśmy marżę, ale bilet jest droższy. Przychód kioskarzy się nie zmniejszy. To dla dobra budżetu – broni się Michał Dąbrowski z ZTM.

Obliczyliśmy. Przed podwyżką kioskarze dostawali 5 proc. od każdego sprzedanego biletu. Na każdym jednorazowym zarabiali 12 groszy. Od dzisiaj jest to 3,5 proc. Dla biletu za 2,80 zł będzie to niecałe 10 groszy. Zysk mizerny, a kioskarz musi za bilety zapłacić z góry, zamrażając pieniądze na kilka miesięcy.

Mikołajczyk nie wyklucza, że w tej sytuacji kioskarze będą odmawiali sprzedaży biletów. Wtedy pasażerowie mogą liczyć na kierowców, ale tylko teoretycznie. Podróżujący przekonali się o tym już w weekend.

Sobota, godz. 14.30. Michał wsiada do autobusu linii 178 obok centrum Alma. Chce kupić bilet u kierowcy.– Stare się skończyły. Nowych nie ma – mówi kierowca.

Przy Blue City Michał przesiada się do autobusu 517. Ta sama sytuacja. Dopiero w tramwaju linii 1 na pl. Zawiszy kupuje bilet u motorniczego – ostatni.

– Też jechałam na gapę. A przecież to nie moja wina, że motorniczy linii 24 nie miał biletów – mówi „ŻW“ studentka Anna Wasilewska.

W ZTM takim obrotem sprawy byli wczoraj zaskoczeni. Jak usłyszeliśmy, najwięksi przewoźnicy dostali już dwie transze po 100 tys. biletów – Miejskie Zakłady Autobusowe 20 maja, a Tramwaje Warszawskie – 23 maja.

Dlaczego kierowcy nie mieli starych – to też zagadka.– Będą kontrole u przewoźników – zapowiada Dąbrowski.

Obraz bałaganu dopełniły stacje metra, na których nie działały automaty biletowe. Nasza czytelniczka próbowała bez skutku zakodować kartę na stacjach Natolin, Imielin i Stokłosy. W końcu zrezygnowała.

Czy urzędnicy celowo wyłączyli automaty, żeby utrudnić kodowanie kart ostatniego dnia – po niższej cenie?

– Stare automaty odmawiają posłuszeństwa np. z powodu braku monet do wydawania reszty. Nowe działają bez zarzutu – mówi dyrektor w Mennicy Polskiej Sebastian Borowski.

Skomentuj artykuł

Życie Warszawy

Najczęściej czytane