Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Całkiem miła przypominajka

mz 20-02-2008, ostatnia aktualizacja 20-02-2008 20:51

„Ms.Hill” to podrasowany przegląd dokonań wokalistki dużego formatu.

Lauryn Hill dekadę temu była wielką nadzieją czarnej muzyki w żeńskim wydaniu. Zarówno album „The Score nagrany wspólnie z Wyclefem Janem i Prasem pod szyldem The Fugees, jak też świetny solowy debiut „The Miseducation Of Lauryn Hill” rozbudziły apetyty miłośników tak hip-hopu, jak i r’n’b. Panna Hill okazała się bowiem nie tylko jedną z ciekawszych autorek tekstów czy raperką posiadająca wypracowany już styl, ale także dobrą wokalistką oraz kompozytorką. Niestety, kubłem zimnej wody na głowy fanów okazał się być drugi i zarazem ostatni jak dotąd krążek „Unplugged 2.0”. Uznano go za mdły i przegadany. Od tego momentu Lauryn gdzieś się zapodziała. Od czasu do czasu można ją było usłyszeć jedynie na różnych składankach, ścieżkach dźwiękowych do filmów i cudzych albumach. Teraz mamy okazję przekonać się, co tak naprawdę działo się z nią przez te wszystkie lata, a to za sprawą płyty „Ms. Hill”. Stanowi ona kompilację najciekawszych (przynajmniej zdaniem autorki i wydawców) utworów – od w miarę nowych piosenek, od takich jak „Lose Myself” z animowanego filmu „Na Fali”, po odświeżane gościnnymi zwrotkami innych wykonawców starocie, np. „Cowboys” z dogranymi wersami Rah Digga.Oczywiście wydawnictwo to, choć przypomina zlepek najlepszych przebojów i produkcyjnych odrzutów, nie jest bezwartościowe. Już sama okazja wysłuchania Lauryn Hill w duecie z Johnem Legendem pozwala je docenić. Miłośników The Fugees ucieszy także obecność jedynego muzycznego owocu reaktywacji zespołu w 2004 roku, czyli singla „Take It Easy”. To pobudzi apetyt na coś więcej.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane