Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Ogród życia dla zwierząt i ludzi

Katarzyna Czarnecka 08-11-2010, ostatnia aktualizacja 11-11-2010 22:13

Zwierzęta mieszkające w domu. Ludzie zamknięci w klatkach. Raj w ogrodzie zoologicznym. Miasto, które jest dżunglą. O tym opowiadają aktorzy Stowarzyszenia Teatralnego Remus. Premiera ich spektaklu – swobodnie opartego na książce Diane Ackerman „Azyl” – w środę.

*Maski kolorystycznie stylizowaliśmy np. na egzotyczne ptaki, które wylatywały z zoo podczas bombardowania – mówi Kazimierczuk
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
*Maski kolorystycznie stylizowaliśmy np. na egzotyczne ptaki, które wylatywały z zoo podczas bombardowania – mówi Kazimierczuk

Spektakl jest niejednoznaczny. Nie jest opowieścią o bohaterstwie dyrektorstwa Antoniny i Jana Żabińskich, dających w czasie okupacji dach nad głową ludziom potrzebującym schronienia. Ani historią ukrywanych. Ani innego rodzaju adaptacją książki Ackerman. Czym więc jest?

– „Azyl” jest dla nas luźną inspiracją – mówi Katarzyna Kazimierczuk, reżyserka „Gości”. – Budując złożony z wielu epizodów spektakl, wykorzystujemy to, co w książce magiczne, niesamowite, surrealistyczne. Takie są choćby relacje człowiek/zwierzę. Bo mamy tu ludzi ukrywanych w opuszczonych np. przez bażanty klatkach. Ludzi, o których dla bezpieczeństwa mówi się z pomocą zwierzęcych pseudonimów. A z drugiej strony królika, chomika czy kocicę biegających między nogami ludzi, pchających się na meble, wyjadających z talerzy. Cieszących się statusem jawnych mieszkańców willi Żabińskich. Uczłowieczonych.

To przenikanie się świata ludzkiego i zwierzęcego Kazimierczuk pokazuje m.in. za pomocą animalistycznych masek.

– Będąc w nich, aktorzy zachowują się jak ludzie w salonie – mówi. – Kiedy je zdejmują, są jak zaszczute zwierzęta.

Drugi element interesujący reżyserkę to zoo jako tajemniczy ogród istniejący wbrew wszystkiemu w mieście-dżungli.

– Ono jawi się takim dzięki obecności zwierząt. Rozluźniających atmosferę, dających chwile radości, poczucie pewnej normalności – opowiada reżyserka. Ale przede wszystkim dzięki osobowości pani Antoniny. Kobiety traktowanej przez męża niekiedy z pobłażaniem, a przecież niezwykle dzielnej, silnej i mądrej. Umiejącej – być może ze względu na zdolność rozumienia zachować i zwierząt i ludzi – wyjść cało z niejednej niebezpiecznej sytuacji.

To, czego dokonali pani Antonina i jej mąż, stało się dla reżyserki „Gości” także punktem wyjścia do postawienia niewygodnych często pytań. – Na przykład co by było, gdyby taka wojna zdarzyła się dziś? – zastanawia się Kazimierczuk. – Czy potrafilibyśmy zachować się tak jak Żabińscy? Czy w czasach, kiedy mamy prawa zwierząt, mniejszości narodowych, seksualnych itp. bylibyśmy w stanie zrobić sobie Holocaust? Czy rzeczywiście w każdym z nas drzemie ogromny potencjał zrobienia czegoś absolutnie potwornego?

Realizatorka uznała też, że należy wprowadzić postać narratora, który epizodyczne sceny umiejscowi w historycznym kontekście. Opowie o życiu warszawiaków podczas okupacji nieco dokładniej niż Akcerman.

Ale nie tekst będzie tu najważniejszy. – Istotniejsze są warstwa wizualna, dźwiękowa i rytmiczna – podkreśla reżyserka. I dodaje, że sama jest ciekawa tego spektaklu. – Wybieraliśmy z ogromnej ilości materiału, do którego nie można mieć dystansu. Nie jestem pewna, czy nasze wybory były słuszne – mówi. – Nie jest więc wykluczone, że „Goście” przez jakiś czas będą się zmieniać.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane