Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Policjanci rozbroili powstańca

Izabela Kraj 14-07-2008, ostatnia aktualizacja 15-07-2008 22:03

Kilkaset sztuk broni skonfiskowali policjanci z domowego muzeum powstańca warszawskiego. – Smutno mi. Pewnie już nie odzyskam kolekcji – martwi się żołnierz.

autor: Kamiński Jakub
źródło: Fotorzepa

Bladym świtem, tuż po godz. 6 rano, do drzwi mieszkania Waldemara Nowakowskiego na Woli zapukali policjanci z Wydziału ds. Zwalczania Terroru Kryminalnego i Zabójstw. Wpadli z podejrzeniami, że w jego mieszkaniu znajduje się nielegalna broń. Jego samego wtedy w domu nie było. Po przeszukaniu zarekwirowali 195 sztuk pistoletów, karabinków, rewolwerów, straszaków z czasów II wojny światowej. Wszystkie to... eksponaty w jego prywatnym muzeum.

Broń, z której się nie strzeli

– Nie spodziewałem się, że mogę stracić w jeden dzień zbiory wielu lat! I że stanę się przestępcą ściganym przez policję do spraw terroru – mówił nam wczoraj zdenerwowany Waldemar Nowakowski – uczestnik Powstania Warszawskiego, syn dowódcy „Żywiciela”, major Wojska Polskiego, kawaler Orderu Odrodzenia Polski.

Dziś jest kolekcjonerem militariów. Ma blisko tysiąc eksponatów – oprócz broni zbierał mundury, hełmy, odznaki, opaski i inne akcesoria.– Przecież nie ukrywałem, że urządziłem w swoim domu małe muzeum. Zapraszałem tu znajomych, kolegów z powstania, harcerzy, żołnierzy czy polityków. Nikt nawet nie wspomniał, że coś może być nie tak – opowiada powstaniec kolekcjoner.

Choć z broni, którą posiadał w domu, nie da się strzelać, problem jest poważny. Za posiadanie nielegalnej broni grozi mu od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia. Sprawa w tym tygodniu ma trafić do wolskiej prokuratury.

– Takich policyjnych najść jak to z 7 lipca jeszcze w czasach PRL przeżywałem kilka. Ostatnie w 1982 r. Ale po każdej analizie dowiadywałem się, że moje eksponaty nie są już bronią – mówi powstaniec. – Mają przewierconą lufę, uszkodzone zamki, są właściwie unieszkodliwione i nie można z nich oddać strzałów – tłumaczy.

Jednak według przepisów to, co dawniej bronią nie było, cztery lata temu znów się nią stało. I żeby jakiś pistolet został uznany za „niebroń”, musi mieć certyfikat. A pan Nowakowski dokumentu nie posiada. – Moją winą jest, że nie dość wnikliwie śledziłem zmieniające się przepisy – przyznaje. Boi się, że już nigdy kolekcji nie odzyska.

Przestroga dla zbieraczy

Pomoc zaoferowało Muzeum Powstania Warszawskiego. – Na wtorek umówiliśmy się na rozmowę z panem Nowakowskim. Jeśli okaże się, że jest to broń nielegalna, będziemy zabiegać, by nie trafiła do Kazunia na wysadzenie, ale znalazła się u nas – mówi dyrektor Muzeum PW Jan Ołdakowski. Zwraca uwagę, że to powinna być przestroga dla innych powstańców, którzy wciąż trzymają w szufladach swoje pistolety i karabiny z czasów walki.

– Zachęcamy do kontaktu z Muzeum, które może wziąć na siebie koszty legalizacji tej broni – wyjaśnia dyrektor Ołdakowski. Za kolegą kolekcjonerem zamierza także wstawić się Związek Powstańców Warszawskich. – Karanie człowieka za posiadanie takiej broni, z której nie da się wystrzelić, jest absurdem – mówi gen. Zbigniew Ścibor-Rylski.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane