Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Między artystą a alfonsem

Marcin Flint 10-05-2009, ostatnia aktualizacja 11-05-2009 19:43

Ten Typ Mes nie jest kolejnym warszawskim chłopcem rapującym sobie ot tak do mikrofonu. To postać skrojona przez życie według reguł w mniejszym stopniu hip-hopowych, w większym zaś – literackich.

"Zamach na przeciętność", Alkopoligamia, Fonografika
źródło: materiały prasowe
"Zamach na przeciętność", Alkopoligamia, Fonografika

Było to już wiadomo po pierwszej, solowej „Alkopoligamii”, ale gdy przesłuchamy „Zamach na przeciętność”, wniosek ten aż bije po uszach.Dowiadujemy się, że Mes używa takich zwrotów jak „ancymon” i „Jezusie Nazareński”, myje się mydłem „Biały Jeleń”, słucha w radiu jazzu. Chowa też w zanadrzu całą masę celnych bon motów: „Nie dbaj o markę ołówka, sprawdź, czy jest zatemperowany”, „Szacunek budzi nie to, co przyjmujesz, a to, czego odmawiasz”, „Czasem nie dojadam, zawsze dopijam”, „Mam serce artysty, zasady alfonsa, musisz być bystry, odróżniać, czy ona kocha, czy kąsa” – to kilka z nich.

Do tego dochodzi sposób, w jaki artysta gnie wersy, dopasowując je do dowolnej kompozycji. Świetnie pisze, jak również sprawnie przyspiesza i brawurowo akcentuje. „Zamach na przeciętność” mógłby być zatem wybitny. A jest „tylko” dobry.

Mniejsza już o to, że raper z picia alkoholu i sypiania z panienkami zbudował coś na kształt systemu filozoficznego. Zadał się przy tym niestety z dwiema paskudnymi damami: pretensją i ostentacją. Ze związku tego narodziło się wścibsko wyzierające zewsząd samozadowolenie. Rap przestał wystarczać – Ten Typ Mes niepokojąco często podśpiewuje, a nawet melodeklamuje (o kontrkulturze). Przesadnie epickie retrospekcje, odniesienia do Bukowskiego, niekończące się refreny, dopieszczone acz flegmatyczne podkłady za często nudzą.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane