Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Wywiad z Yasmin Levy: Miasto płaczących kamieni to moja krew

Anna Kilian 20-09-2011, ostatnia aktualizacja 23-09-2011 10:24

O niezwykłej więzi z ojcem, kurczącej się społeczności sefardyjskich Żydów i muzyce niosącej pokój mówi izraelska artystka śpiewająca w języku ladino, która w sobotę wystąpi w Palladium. Z Yasmin Levy rozmawia Anna Kilian.

Materiały promocyjne/Ali Taskiran
źródło: Życie Warszawy
Materiały promocyjne/Ali Taskiran

Przyjeżdża pani do Warszawy z dwumiesięcznym synkiem. Czy będzie to pierwsza podróż w jego życiu?

Yasmin Levy: Tak. I to właśnie do Polski, kraju o najbardziej wyjątkowej publiczności, z jaką zdarzyło mi się zetknąć. Zawsze – a występowałam u was trzy razy – zdumiewa mnie stopień, do jakiego akceptujecie mnie i moją muzykę. Dlatego uważam się za ambasadorkę Polski w świecie. Cieszę się, że znowu będę mogła was odwiedzić i kontynuować moją misję – propagowanie dorobku życia mojego ojca.

Yitzhak Levy pozostawił kilkanaście woluminów utworów związanych z kulturą sefardyjską śpiewanych w ladino, które gromadził przez całe życie. Kiedy pani nauczyła się tego języka?

Dorastałam, słuchając piosenek w ladino. Oboje rodzice byli śpiewakami. Niestety, taty nie pamiętam, ponieważ zmarł, kiedy miałam rok. Ale pozostawił po sobie wiele nagrań, więc ciągle jest obecny w moim życiu. Cały czas towarzyszy mi jego głos kantora. Poza tym moja mama od 35 lat, od chwili jego śmierci, mówi o nim tak, jakby nigdy nie umarł. Spędzili razem dekadę. Między nimi było 27 lat różnicy wieku – mama musiała uciec z domu, żeby go poślubić. Nigdy ponownie nie wyszła za mąż. To była wielka miłość. Ale wróćmy do ladino. Ono nosi w sobie smak wielu krajów. Jest mieszanką starohiszpańskiego i języków państw, w których mieszkali Żydzi sefardyjscy, a więc m.in. tureckiego, greckiego, bułgarskiego. Hiszpański podszkoliłam, gdy jako 17-latka, przed rozpoczęciem obowiązkowej służby wojskowej, odwiedzałam przyjaciółkę matki mieszkającą w Kraju Basków. Chciała, żebym zaśpiewała piosenkę na płycie, którą właśnie przygotowywała. To dopiero wtedy tak naprawdę odkryłam swój głos. Nigdy nie uczyłam się śpiewać.

Nie marzyła pani o karierze piosenkarki?

Chciałam zostać weterynarzem. Ale teraz wiem, że urodziłam się po to, by śpiewać. Jako jedyna spośród rodzeństwa nie spełniłam woli taty, który – jak na prawdziwego Żyda przystało – chciał dla swoich dzieci bezpiecznej przyszłości i konkretnych profesji. Moje rodzeństwo to inżynierowie i prawnicy. Ja w wieku 22 lat postanowiłam zostać piosenkarką i żyć własnym życiem. Odtąd miałam pełne wsparcie rodziny w kwestii mojej kariery i także wtedy nagrałam pierwszą płytę. Mam nadzieję, że tata byłby ze mnie dumny. Coraz więcej młodych ludzi interesuje się kulturą sefardyjską. To ważne, bo sefardyjskich Żydów jest już niespełna 150 tys. i są to ludzie w podeszłym wieku. Za sto lat już nikt nie będzie mówił w ladino.

Urodziła się pani w Jerozolimie. W jaki sposób to miejsce jest dla pani ważne?

Nie mogłabym mieszkać poza tym miastem, w którym kamienie płaczą, bo widziały już wszystko. Jerozolima to taka piękna dama, która jest smutna, bo poznała życie. Jest zawsze we mnie. Gdziekolwiek przyjeżdżam, przywożę ją ze sobą. To moja krew. Jerozolima to także miasto kotów. W pewnym momencie dokarmiałam 17 różnych kotów z sąsiedztwa. Przed naszą rozmową odkryłam w ogrodzie naszego domu kilkoro kociąt i teraz zachodzę w głowę, gdzie podziała się ich matka.

Do Polski przywozi pani również kilkuosobowy zespół.

Moja grupa liczy pięć osób. Nie tylko z Izraela, również m.in. z Armenii. Będą ciekawe instrumenty perkusyjne – cygańskie, flamenco oraz bliskowschodnie. Ale będzie też kontrabas. Uwspółcześniam religijne pieśni ladino tak, by mogły trafić do jak najszerszej publiczności. Muzyka łączy i godzi wszystkich. Moja niesie miłość i pokój, bo dla mnie nie ma różnic między ludźmi.

 

  • Deutsche Bank Invites Yasmin Levy – klub Palladium, ul. Złota 9, tel. 22 827 70 49 sobota (24.09), godz. 20.30 bilety: 80 i 120 zł
Życie Warszawy

Najczęściej czytane