Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Rutu Modan „Rany Wylotowe” *****

Dominika Węcławek 03-06-2010, ostatnia aktualizacja 03-06-2010 03:55

W „Ranach Wylotowych” nie ma ortodoksów pod ścianą płaczu, ani dzieci kopiących piłkę pod murem oddzielającym Autonomię Palestyńską. Ta niezwykła powieść graficzna na 172 stronach przekazuje o współczesnym Izraelu wiele więcej niż setki telewizyjnych spotów.

źródło: materiały prasowe

Pierwsza w pełni solowa praca żydowskiej rysowniczki Rutu Modan pozwala mi poczuć się „jakbym tam była”. I podobnie jak z wakacyjnymi pocztówkami od koleżanek, cioci, babci pokazującymi turystyczne getta Majorki, Maroka, czy Malediwów, umacnia w przekonaniu, że „jakby” robi dużą różnicę... bo jakoś z żadnym z bohaterów nie zamieniłabym się rolami.

Oto bowiem poznajemy Kobiego, taksówkarza, który nie umie ułożyć sobie życia ani z dziewczynami, ani z rodziną. Pewnego dnia zaczepia go „Żyrafa”, czyli Numi, pracowniczka sił militarnych i informuje, że ojciec chłopaka został zabity w zamachu terrorystycznym... Tak właściwie mówi o domniemanej śmierci, bowiem jedyną wskazówką jest wypatrzony w relacji telewizyjnej szalik i informacja o jednej niezidentyfikowanej ofierze.

Egzotyczny to duet. On jest zagubionym i dającym sobie wchodzić na głowę facetem. Ona, świetnie sytuowaną, choć nie najlepiej odnajdującą się w opływającym w wygody świecie, młodą jeszcze bardzo dziewczyną. Prowadzone wspólnie prywatne śledztwo stanowi niby główny motor napędowy fabuły, acz okazuje się drugorzędne. Za to meandry relacji łączących Kobiego z ojcem, z Numi, czy resztą krewnych przywodzą na myśl filmy Almodovara ze szczyptą Altmana. „Rany Wylotowe” świetnie też uzupełniają to, co o współczesnym Izraelu starają się przekazać między wierszami pisarze tacy jak Amos Oz czy Etgar Keret. Zresztą z tym drugim rysowniczkę łączy coś więcej niż czarny humor. Razem pracowali przy książce „Tata ucieka z cyrkiem”, Keret napisał też scenariusz do debiutanckiego komiksu Rutu.

Dzięki „Ranom...” przekonujemy się, że twórczyni umie mówić własnym głosem i w swoim stylu. I już nie tylko obrazkami. Choć te oczywiście zwracają uwagę i niemal pod każda szerokością geograficzną, na której komiks został wydany , wywołują podobne skojarzenia z jednym, konkretnym europejskim twórcą - Herge, oraz jego najsłynniejszym dziełem, serią przygód Tin Tina.

Proste i czyste ilustracje o wyraźnych konturach i stonowanych, pastelowych kolorach dają piorunujące efekty. Taka kreska z jednej strony świetnie koresponduje z pokazywaną w tle, modernistyczną architekturą Tel Awiwu, z drugiej zaś kontrastuje z niestabilną tożsamością współczesnych izraelskich Żydów, ich rozchwianą przeszłością i wątpliwą przyszłością. Taki temat aż prosiłoby się o rysunek nerwowy, nieco chaotyczny. Nic z tego, niemniej Modan wie co robi. Starannie zapełniane, klasycznie ułożone kadry, dynamika i ekspresja ograniczona do niezbędnego minimum zderzają się z otwartą, przewrotną fabułą, pozostawiającą czytelnika z dwa razy większą ilością pytań, niż odpowiedzi. Mocna rzecz, po którą warto sięgnąć.

Rutu Modan „Rany Wylotowe”*****

wyd. Kultura Gniewu cena: 49,90 zł

premiera: Kwiecień 2010

zyciewarszawy.pl

Najczęściej czytane