Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Roszczenia warte miliardy

Renata Krupa Dąbrowska 24-08-2016, ostatnia aktualizacja 24-08-2016 10:38

Przez brak przepisów sądy decydują, co i za ile zwrócić. To może kosztować więcej niż uchwalenie ustawy.

autor: Magda Starowieyska
źródło: Fotorzepa

Problemy reprywatyzacyjne, nie tylko te warszawskie, to prawdziwe przekleństwo. Nikt nie wie, jaka jest obecnie ich skala. Wyrywkowe liczby, które podaje się oficjalnie, są porażające.

Od 2001 r. Ministerstwo Skarbu wypłaciło już z funduszu reprywatyzacyjnego 2,2 mld zł. W samej Warszawie trwa obecnie ponad 3,5 tys. postępowań o zwrot nieruchomości, z tego 118 dotyczy gruntów pod szkołami, żłobkami i przedszkolami. Koszt ponad 3,8 tys. toczących się postępowań o odszkodowania szacowany jest na miliardy złotych. Tylko w latach 2014–2015 na realizację roszczeń dekretowych Warszawa dostała od Ministerstwa Skarbu z funduszu reprywatyzacyjnego 720 mln zł. Stowarzyszenia dawnych właścicieli szacują, że wartość roszczeń może wynieść co najmniej 70 mld zł.

Według ekspertów patologia w reprywatyzacji nie jest jednak tak duża. Ich zdaniem wynosi zaledwie kilka procent wszystkich roszczeń. W Warszawie to m.in. przejmowanie nieruchomości przez kuratora. W Krakowie oszuści podszywali się pod spadkobierców. Z kolei w Katowicach doszło do reaktywacji przedwojennej spółki Gische, do której należała znaczna część tego miasta. Takie sprawy potrafią trwać i 20 lat. Nie zawsze też są przejrzyste.

Droga przez mękę

– Do 2008 r. praktycznie nikomu nie udało się odzyskać pałacu czy dworu – mówi adwokat Maciej Obrębski. – Po tej dacie to się zmieniło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Myślę, że pojawiło się odgórne przyzwolenie na zwrot, bo taki niszczejący pałac to problem dla państwa czy gminy. Na zwrot nie ma szansy, gdy pałac trafił już wcześniej w prywatne ręce.

Na przykład pałac w Podzamczu został zwrócony rodzinie Zamoyskich, pałac w Pełkiniach-Wygarkach odzyskali Czartoryscy, a w Gardzienicach – Rzewuscy. Na mocy ugody potomkowie Aleksandra Zamoyskiego dostali 17 mln zł w zamian za zrzeczenie się roszczeń do pałacu w Kozłówce, w którym mieści się Muzeum Socrealizmu.

– Osoby, którym zabrano majątki na podstawie dekretu o reformie rolnej, mogą liczyć najwyżej na zwrot pałacu, ale na tysiące zabranych hektarów ziemi i lasów już nie – tłumaczy Łukasz Bernatowicz, radca prawny.

Ukształtowało się bowiem orzecznictwo, że pałac czy dwór wróci do dawnych właścicieli, jeżeli wykażą, że nie zabrano go na cele reformy rolnej.

Nie prościej jest ze znacjonalizowanym mieniem spółek. Często już nie istnieją. Próbuje się je reaktywować, bo przed wojną były one właścicielami atrakcyjnych nieruchomości – jak wspomniana spółka Gische, która jednak w sądzie przegrała.

– W ich wypadku najczęściej dochodzi do wypłaty odszkodowań, zwrotu w naturze nie ma – tłumaczy Obrębski.

Najwięcej emocji towarzyszy jednak realizacji roszczeń do gruntów warszawskich.

– To w stolicy dochodzi najczęściej do przejęcia nieruchomości przez handlarzy roszczeniami. Bierze się to z tego, że często są to roszczenia do dawnych kamienic żydowskich, których właściciele zginęli w czasie wojny. Z pałacami tak nie było – uważa Bernatowicz.

Brak ustawy

– Problemu by nie było, gdyby władze uchwaliły w odpowiednim czasie ustawę reprywatyzacyjną, która zaspokoiłaby roszczenia dawnych właścicieli i ich spadkobierców – uważa adwokat Roman Nowosielski. – Skoro jednak tego nie zrobiły, reprywatyzacja odbywa się w sądach.

Na problemy spowodowane brakiem ustawy reprywatyzacyjnej kilkakrotnie uwagę zwracał rzecznik praw obywatelskich. Jego zdaniem, gdyby reprywatyzacja odbywała się na podstawie przepisów, a nie wyroków sądowych, kosztowałaby państwo dużo mniej. Odpowiedź polityków na pytanie, dlaczego nie ma odpowiedniej ustawy, jest niezmienna: brakuje środków, by sprostać wszystkim roszczeniom.

Od lat 90 ubiegłego wieku powstało kilkanaście projektów ustaw reprywatyzacyjnych. Uchwalony został tylko projekt rządu Jerzego Buzka, ale ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski zawetował go i ustawa trafiła do kosza. Mała ustawa reprywatyzacyjna dotycząca gruntów warszawskich to pierwszy akt, który wejdzie w życie. Będzie to 17 września.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: r.krupa@rp.pl

Jak poradziły sobie inne państwa

Polska jest jedynym państwem z dawnego bloku komunistycznego, które nie przygotowało ustawy reprywatyzacyjnej. Swoje przepisy mają m.in. Węgry, Czechy, Słowacja, Litwa, Niemcy, Bułgaria.

- W Czechach i Słowacji dawny właściciel (spadkobierca) zwracał się do aktualnego posiadacza nieruchomości o jej zwrot. Sam miał zwrócić poczynione nakłady. Jeśli aktualny posiadacz nie chciał oddać nieruchomości dobrowolnie, decydował sąd. Odszkodowanie wypłacano, tylko gdy nie dało się nieruchomości zwrócić w naturze.

- Na terenie dawnej NRD poprzedni właściciele przedsiębiorstw mogli liczyć na ich zwrot, jeżeli byli w stanie zapewnić im efektywne funkcjonowanie. Reprywatyzacji nie podlegał majątek znacjonalizowany w sowieckiej strefie okupacyjnej w latach 1945–1949. Dawni właściciele otrzymali obligacje, które mogły być zrealizowane po 2004 r. Nie zostały też zwrócone obiekty przeznaczone na użytek publiczny, tj. szkoły, przedszkola i szpitale.

 

Wszystkie ugrupowania parlamentarne są za ustawą całościowo rozwiązującą problemy reprywatyzacji

Jan Maria Jackowski, senator PiS

Od tematu reprywatyzacji Polska nie ucieknie. Będzie ciągle wracał, nawet za 50 lat. To był wielki błąd, że na początku przemian ustrojowych nie udało się wdrożyć w życie przepisów rozwiązujących ten problem. Moim zdaniem teraz są potrzebne dwie ustawy, jedna dotycząca gruntów warszawskich i druga pozostałych roszczeń. Projekty może przygotować tylko rząd. Wcześniej powinien oszacować skalę zjawiska oraz zastanowić się nad formą realizacji roszczeń.

Borys Budka, poseł PO

Uważam, że tam, gdzie występują problemy społeczne i prawne, zawsze potrzebny jest akt prawny. Nie inaczej jest w wypadku roszczeń reprywatyzacyjnych. Ustawa reprywatyzacyjna powinna w końcu powstać. Realizacja roszczeń powinna polegać na wypłacie odszkodowań w określonej wysokości albo zwrocie nieruchomości w naturze, tam gdzie jest to możliwe i nie jest szkodliwe społecznie. Gdy chodzi o problemy reprywatyzacyjne w Warszawie, to rozwiązuje je nowela ustawy o gospodarce nieruchomościami, która wchodzi w życie 17 września.

Katarzyna Lubnauer, posłanka .Nowoczesnej

Reprywatyzacja to bardzo trudny temat. W wielu wypadkach doszło już np. do zwrotu gruntów pod szkołami czy kamienic z lokatorami. To problem nie tylko Warszawy, ale także Łodzi czy Krakowa. Uważam, że nie jest rolą partii opozycyjnej przygotowanie projektu ustawy reprywatyzacyjnej. To zdecydowanie zadanie dla rządu. Powinien zacząć od ustalenia skali zjawiska. Dopiero potem należy się zastanowić, jak rozwiązać problem. Czy przeznaczyć na zaspokojenie roszczeń część gruntów państwowych, czy może wyemitować obligacje etc.

Elżbieta Borowska, posłanka Kukiz'15

Jest wiele ścieżek dochodzenia roszczeń reprywatyzacyjnych. Nie wszystkie, jak widać to na przykładzie Warszawy, są zgodne z prawem. Z tego powodu moim zdaniem jest potrzebna ustawa reprywatyzacyjna, która określi jedną, jasną ścieżkę realizacji tych roszczeń. Dawni właściciele i ich spadkobiercy mogą otrzymywać odszkodowanie albo inną formę rekompensaty, bo przecież trzeba się liczyć z możliwościami budżetu. W tej chwili ogromnym dla niego obciążeniem jest 500+ oraz darmowe leki dla osób po 75. roku życia.

Piotr Zgorzelski, poseł PSL

Zawsze wychodziliśmy z założenia, że jeżeli komuś zabrało się majątek, to powinno mu się zrekompensować stratę. Swój projekt ustawy reprywatyzacyjnej przygotowaliśmy już w 1993 r. Przewidywał on cztery formy rekompensat, a mianowicie wypłatę odszkodowań, przyznanie nieruchomości zamiennej, akcji lub obligacji. Nigdy jednak Sejm tych przepisów nie uchwalił. Gdyby to zrobił, problemu już dawno by nie było. A tak jesteśmy ostatnim państwem postkomunistycznym, które sobie z reprywatyzacją nie poradziło. Teraz z każdym rokiem trudniej będzie przygotować te przepisy.

Rzeczpospolita

Najczęściej czytane