Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Remont trwa dwa dni, a formalności 120

Renata Krupa Dąbrowska 07-05-2017, ostatnia aktualizacja 07-05-2017 00:00

Kiedy wreszcie będzie można budować łatwiej i szybciej.

Problemem dla inwestorów są dostawcy mediów. Zachowują się arbitralnie – uważa prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa.
źródło: Fotolia
Problemem dla inwestorów są dostawcy mediów. Zachowują się arbitralnie – uważa prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa.

Brak terenów pod inwestycje, zbyt duża ilość długotrwałych procedur, które trzeba załatwić przed rozpoczęciem budowy, a także ciągłe zmiany w przepisach – to główne bolączki inwestorów, urzędników, prawników oraz projektantów. Okazuje się również, że choć czasy PRL dawno mamy już za sobą, to dostawcy mediów wciąż tkwią w tej epoce. Podłączenie gazu czy prądu jest prawdziwą zmorą dla inwestorów. Wszyscy narzekają na to samo od lat, a realnych zmian nie ma.

Jakie przepisy trzeba zmienić od ręki, a które właśnie są poprawiane, aby proces inwestycyjny był szybszy i tańszy? Oto wyniki naszej sondy.

Wkrótce jedna zgoda

Tomasz Żuchowski, wiceminister infrastruktury i budownictwa:

– To, co najbardziej dotyka dziś inwestorów, to brak uzbrojonych terenów pod budownictwo w dobrych lokalizacjach. Chodzi o drogi, komunikację, sieci wodno-kanalizacyjną i ciepłowniczą, a także o brak szkół, żłobków, przedszkoli. Zbyt skomplikowane są również procedury towarzyszące inwestycjom. Brakuje też miejscowych planów zagospodarowania.

Dlatego trzeba optymalnie uprościć i skrócić wszelkie procedury i nad tym obecnie pracujemy. Wkrótce będzie można załatwiać formalności budowlane na podstawie jednej tylko ustawy, jaką będzie kodeks urbanistyczno-budowlany. W tej chwili trwają nad nim prace. Obejmie on prawo budowlane, ustawę o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz wszystkie specustawy (drogową, kolejową), a także część ustawy o gospodarce nieruchomościami oraz prawo geodezyjne i kartograficzne.

Inwestor będzie się ubiegał o zgodę inwestycyjną. Zastąpi ona wiele decyzji administracyjnych, a mianowicie: warunki zabudowy, pozwolenie na budowę, decyzję o podziale nieruchomości, a także zgłoszenie budowy lub zmiany sposobu użytkowania. Zgodę będzie wydawał starosta (prezydent miasta na prawach powiatu), a dla bardziej skomplikowanych inwestycji – wojewoda. Ma ona mieć formę albo decyzji administracyjnej, albo milczącej zgody.

Kary dla urzędników

Konrad Płochocki, dyrektor biura Polskiego Związku Firm Deweloperskich:

– Tylko 30 proc. powierzchni Polski ma miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. I nie ma co liczyć, że to się zmieni. Na przygotowanie i uchwalenie planów gminy muszą mieć środki, a z tymi wiecznie jest krucho.

Oznacza to, że większość inwestycji jest realizowana na podstawie warunków zabudowy. Teoretycznie czeka się na nie maksymalnie 60 dni. W praktyce często bywa inaczej. Ich wydawanie powinno być szybsze. Dlatego uważam, że urzędnicy, tak jak w wypadku pozwoleń na budowę, powinni płacić 500 zł kary za każdy dzień zwłoki.

Kolejny problem to brak gruntów pod inwestycje. Potrzebne są przepisy, które automatycznie odrolniłyby wszystkie grunty w granicach administracyjnych miast. Niezbędne są również ułatwienia w przekształcaniu terenów poprzemysłowych na grunty pod budownictwo mieszkaniowe.

Kłopoty z mediami

Andrzej Roch Dobrucki, prezes Polskiej Izby Inżynierów Budownictwa:

– Problemem dla inwestorów są dostawcy mediów. Zachowują się bardzo arbitralnie. Traktują inwestorów bardzo różnie. Jedni otrzymują dostęp do mediów od ręki, a inni bardzo długo czekają na podłączenie do sieci gazowej, wodociągowej czy energetycznej. I nie jest to wina procedur czy przepisów, ale formy organizacji, czego przykładem jest telekomunikacja.

Gdy była to jedyna państwowa firma, to latami czekało się na łącze telekomunikacyjne, a teraz nie ma z tym najmniejszego problemu. Otrzymuje się je od ręki.

Inny problem to bardzo rozproszona zabudowa. Dużo buduje się poza miastami, czasami wręcz w polu. Tymczasem budowa dróg, komunikacji, sieci dostarczającej media kosztuje. Wystarczy, że zabudowa będzie bardziej zwarta, a koszty inwestycji automatycznie spadną. Łatwiej będzie też o uzbrojone tereny.

Absurdalne prawo

Piotr Gadomski, wiceprezes Krajowej Rady Izby Architektów RP:

– Najlepiej absurdalność polskich przepisów widać na konkretnych przykładach. Moja firma będzie remontowała posadzkę w zabytkowym budynku wpisanym do gminnej ewidencji zabytków. Prace potrwają dwa dni. Natomiast załatwianie formalności – 125 dni. Najpierw musimy uzyskać akceptację konserwatora zabytków, na co potrzeba 30 dni, następnie pozwolenie na budowę, na wydanie którego potrzebnych jest 65 dni, oraz kolejną zgodę konserwatora zabytków, co wymaga kolejnych 30 dni. A to przecież zwykły remont, a nie duża inwestycja.

Uważam więc, że powinno się uprościć procedury, zredukować ich ilość. Nie bez powodu duże inwestycje sieciowe – takie jak drogi, koleje czy gazociągi – są dziś realizowane na podstawie specustaw, a nie prawa budowlanego. Zwykły inwestor nie ma już tyle szczęścia i musi korzystać z procedur prawa budowlanego i ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym.

Potrzebna jedna nowela

Bogdan Dąbrowski, radca prawny w Urzędzie Miasta w Poznaniu:

– Brak stabilności prawa jest największą bolączką zarówno dla inwestorów, projektantów jak i urzędników. Zbyt częste zmiany prawa budowlanego powodują, że w praktyce pojawiają się problemy, jakie przepisy można zastosować do konkretnej inwestycji, a czas płynie.

Jeżeli przepis obowiązuje długo i pojawiają się wątpliwości, zawsze można sięgnąć po orzecznictwo sądowe. W wypadku nowych przepisów stare wyrok tracą na znaczeniu i trzeba czekać kilka lat aż ukształtuje się nowa linia orzecznicza, a inwestorzy i urzędnicy nauczą się stosować zmienione przepisy. W efekcie czego przez kilka lat panuje bałagan. Dochodzi do sporów i przewlekania spraw.

Dlatego uważam, że jeżeli istnieje konieczność zmian, to nie powinno się tego robić wielokrotnie, tylko jedną dużą nowelizacją.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane