Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Nie ma komu budować

Agrnieszka Zielińska 22-02-2018, ostatnia aktualizacja 22-02-2018 10:57

Inwestycjom samorządów grozi paraliż. Firmy nie stają do przetargów lub ich oferty są za drogie.

Popyt na nowe mieszkania utrzymuje się, ale pojawiają się zagrożenia dla podaży
źródło: materiały prasowe
Popyt na nowe mieszkania utrzymuje się, ale pojawiają się zagrożenia dla podaży

Skala nierozstrzygniętych lub odwołanych przetargów zaczyna być coraz większym problemem. Dotyka inwestycji realizowanych zarówno przez duże miasta, jak i małe gminy. Zdarza się, że nikt nie składa ofert albo zgłasza się jeden wykonawca, który proponuje cenę wyższą nawet o 100 procent od zakładanego kosztorysu. Dlatego gminy muszą wielokrotnie rozpisywać przetargi na nowo, co kosztuje, a wiele jest unieważnianych.

– Zamawiający coraz dłużej szukają wykonawców lub starają się o dodatkowe finansowanie – mówi Mateusz Lasek z firmy badawczej PMR.

Wśród przetargów z budżetami powyżej 20 mln zł, z których większość będzie unieważniona lub rozpisana na nowo, znalazły się zarówno inwestycje centralne, jak i samorządowe. Wśród tych ostatnich największa różnica pomiędzy oczekiwaniami wykonawcy a kosztorysem inwestora dotyczyła Kielc. Za rozbudowę dworca autobusowego oferent zaproponował dwukrotnie większą sumę od tej, którą przygotował inwestor. Oferta wyniosła 64 mln zł, a miasto chciało zapłacić 32 mln zł.

Przekroczenie kosztów o ponad 50 proc. miało także miejsce w postępowaniu na rozbudowę Teatru Powszechnego i przebudowę pl. Wolności w Łodzi. W przypadku przetargu na budowę linii tramwajowej we Wrocławiu z budżetem 148 mln zł najtańsza oferta wyniosła 193 mln zł.

Przedstawiciele samorządów nie mają wątpliwości, że głównym powodem takiej sytuacji jest brak ludzi do pracy na budowach. Ale rosną też ceny materiałów. – Już pod koniec ubiegłego roku firmy budowlane zaczęły mieć kłopoty z dotrzymaniem terminów z powodu problemów kadrowych – mówi Konrad Nowak, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Olsztynie.

W tym roku jest gorzej. – Na polskich budowach, poza pracownikami z Ukrainy, mamy już robotników z Mongolii czy Nepalu. Powód? Wielu Polaków wyjechało za granicę, część odeszła na wcześniejszą emeryturę, kolejni zrezygnowali z aktywności na rynku pracy z powodu programu 500+. W rezultacie rosną ceny w przetargach – mówi Janusz Gromek, prezydent Kołobrzegu.

– Małe gminy mogą nie poradzić sobie z realizacją projektów, bo niektóre z nich nie są w stanie bardziej się zadłużać. To paradoks przy obecnym wysypie środków UE – mówi Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i wiceprzewodniczący zarządu Związku Gmin Wiejskich RP. ©℗

>A22, komentarz >A2

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane