Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Spór o kamienicę po adiutancie

Marek Kozubal 08-10-2019, ostatnia aktualizacja 08-10-2019 09:51

Werdykty komisji weryfikacyjnej, chociaż publicznie kontestowane przez PO i władze Warszawy, natychmiast są realizowane przez miejskich urzędników.

Wielu dekretowców wciąż domaga się zwrotu nieruchomości
autor: Marta Bogacz
źródło: Fotorzepa
Wielu dekretowców wciąż domaga się zwrotu nieruchomości

3 września komisja do spraw reprywatyzacji nieruchomości warszawskich, na czele której stoi wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta, uchyliła decyzję prezydenta miasta o zwrocie nieruchomości przy ul. Puławskiej 107B. Już dwa dni później ratusz wysłał wniosek do wydziału ksiąg wieczystych sądu, aby właścicieli wykreślić z księgi, a w ich miejsce wpisać urząd miasta.

– Ograbiono mnie z kamienicy, dzisiejsze działania można porównać z tymi z końca lat 40., gdy wprowadzono dekret Bieruta – mówi „Rzeczpospolitej" Michał Sobański, przedstawiciel arystokratycznego rodu, którego przodkowie zostali przez komunistów ograbieni z wielu nieruchomości.

Spór dotyczy kamienicy, którą kupił wraz z żoną. Dom powstał w 1939 r. Pierwszym właścicielem był Jerzy hr. Łubieński – współpracownik szefa MSZ Józefa Becka, a potem jego brat Ludwik, adiutant gen. Władysława Sikorskiego oraz współpracownik gen. Władysława Andersa, po wojnie zaś pracownik Radia Wola Europa.

W 1949 r. pełnomocnik Łubieńskiego złożył tzw. wniosek o przyznanie prawa własności czasowej dla gruntu. Został on najpewniej wyrwany z akt sprawy, dowodem na jego złożenie są zapisy figurujące w rejestrze wniosków dekretowych urzędu wojewódzkiego. Do lat 60. domem administrował pełnomocnik Łubieńskiego, dopiero w 1964 r. kamienica została skomunalizowana. Od 2008 r. jego córki starały się o zwrot domu, co nastąpiło w 2010 r. Tą nieruchomość kupił w 2013 r. ich krewny Sobański.

Niekorzystna dla niego decyzja komisji weryfikacyjnej opisana jest na 60 stronach. Przyznała, że po przejęciu budynku Sobański podniósł czynsz lokatorom, ale też pomagał im w otrzymaniu lokali socjalnych i je umeblował. Nie były podejmowane „pozaprawne czynności mające na celu wymuszenie na lokatorach wyprowadzkę, w tym nie stosowano wobec lokatorów gróźb ani przemocy". Komisja uznała, że decyzja reprywatyzacyjna została wydana z naruszeniem prawa, bo nie został złożony wniosek o przyznanie prawa własności czasowej do gruntu w 1949 r. Czyli stwierdzono brak jednego dokumentu w archiwach, chociaż fakt jego złożenia widnieje w rejestrze.

Miasto, którego przedstawiciele publicznie kwestionowali legalność działania komisji weryfikacyjnej (Hanna Gronkiewicz-Waltz nie stawiała się na jej wezwania), natychmiast podjęło działania, aby usunąć z nieruchomości właściciela. Ewa Rogala, rzeczniczka prasowa urzędu miasta, wyjaśniła nam, że „decyzje Komisji są ostateczne i stanowią podstawę wykreślenia w księgach wieczystych wpisów dokonanych na podstawie aktów notarialnych sporządzonych z uwzględnieniem uchylonej decyzji reprywatyzacyjnej". Nie są jednak prawomocne, Sobański chce je zaskarżyć do sądu administracyjnego.

Konsekwencją decyzji może być opóźnienie budowy kościoła w Guzowie koło Żyrardowa. Rodzina Sobańskich odkupiła zabrany im przez komunistów pałac w tej miejscowości i go odbudowuje. Obok ufundowała kościół. – Chciałem sprzedać dwa mieszkania w kamienicy, aby środki te przeznaczyć na kościół, te plany się skomplikowały – dodaje Sobański.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane