Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Nie do wykorzenienia

Monika Małkowska 04-02-2010, ostatnia aktualizacja 05-02-2010 16:10

Na te zdjęcia zwróciłam uwagę podczas ostatniego konkursu BZ WBK Press Foto: cykl „Karczeby”, autor – Adam Pańczuk. Dostał wtedy nagrodę za tę serię, zresztą – nie pierwszą.

źródło: Rzeczpospolita
źródło: Rzeczpospolita
źródło: Rzeczpospolita

Zasłużenie, bo fotosy są fascynujące wizualnie. Niezwykłe. Pokazujące życie z dala od miejskiego zgiełku, zawieszone poza czasem, niezależne od wydarzeń.

Choć pozowali do nich konkretni ludzie (łącznie z rodziną fotografa) w poleskich plenerach, daleko „Karczebom” do społecznego fotoreportażu. To raczej półbajkowa impresja o mieszkańcach ziem wschodnich. Terenów nieprzychylnych człowiekowi biologicznie, geograficznie i politycznie. Mimo przeciwieństw mieszkańcy wrośli w teren, z którego pochodzą. Przeobrazili się w karczeby – trudne do wykopania pnie z korzeniami.

Czarno-białe kadry mają zawsze dwoje bohaterów: naturę i człowieka. Ale nie sposób powiedzieć, co/kto ważniejszy. To właściwie jednorodna materia. Jedność psychiczna i taki sam charakter. Nie wiadomo – oglądamy portrety z widokami w tle czy krajobrazy ze sztafażem?

W interpretacji Pańczuka ludzie zamienili się w dziwostwory. Istoty zrośnięte z przyrodą, mimetycznie wtopione w otoczenie. Starsza kobieta na rżysku trzyma w dłoniach splątane trawy, kłącza, źdźbła. Nie wiadomo, czy do czegoś jej posłużą, czy też kobiecina ma kaprys, żeby zbierać wyschłe zielska. A może jest czarownicą? Lokalną szeptuchą? Wygląda na postać nie z tej ziemi: włosy zaplecione w cieniutkie warkoczyki, splątane z długimi trawami. Jakby była w welonie.

Albo mężczyzna – Wodnik. Też z bajki rodem. Wynurza się z tafli jeziorka, cały pokryty rzęsą. Na szyi, zamiast łańcuszka z krzyżykiem – ryba na sznurku. Chłop żylasty, lecz widać, że ma krzepę. Bez kija nie podchodź! Inny stoi na polu, tuli do nagiej piersi kamień. Twarz u niego jak skała, rysy z gruba ciosane.

Kolejnego dziada prawie nie widać. Wrósł w ziemię. Tylko głowa wystaje, z gębą ukrytą w mierzwie włosów i zaroście. Zapadł w miejsce chojraka, którego właśnie wyrwał i triumfalnie do góry unosi. Zwyciężył w pojedynku z drzewkiem, wyciągnął je z gleby jak jaki chwast. Ku chwale karczebów!

Adam Pańczuk „Karczeby”, Yours Gallery, Krakowskie Przedmieście 33, wystawa czynna do 7 marca.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane