Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

„Żegnajcie Bracia Jabłkowscy”

Rafał Jabłoński 03-03-2011, ostatnia aktualizacja 03-03-2011 21:11

„Zabytek secesyjnej Warszawy zostanie zburzony? Chodzi o dawny dom handlowy Braci Jabłkowskich (…). Budynek ten hamuje ruch na ulicy Kruczej. Zgodnie z istniejącym planem, należy go wyburzyć”.

Słynna przedwojenna klatka schodowa. Po prawej słynne witraże, a na wprost napisy informacyjne
źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Słynna przedwojenna klatka schodowa. Po prawej słynne witraże, a na wprost napisy informacyjne
Centralny Dom Dziecka w latach 50. – nazwa na wyrost, jakbyśmy mieli jeszcze zwykłe handlowe Domy Dziecka. Proszę zwrócić uwagę na posterunek milicji po prawej stronie
źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Centralny Dom Dziecka w latach 50. – nazwa na wyrost, jakbyśmy mieli jeszcze zwykłe handlowe Domy Dziecka. Proszę zwrócić uwagę na posterunek milicji po prawej stronie
Wizualizacja nowego budynku Braci Jabłkowskich; niebawem oddany zostanie on do użytku
źródło: materiały prasowe
Wizualizacja nowego budynku Braci Jabłkowskich; niebawem oddany zostanie on do użytku

Jakkolwiek projektować przebieg ulicy Kruczej, poważna część tego budynku znajdzie się na środku jezdni. Najprościej byłoby rozebrać zawalidrogę (...) zastanawiano się więc nad możliwością przesunięcia go. Operacja, choć technicznie możliwa, okazała się niewykonalna. Po prostu nie ma gdzie przesunąć tego budynku. Rozpatrywano także możliwość podcięcia parteru i puszczenia ruchu pod budynkiem”.

Spokojnie, bez paniki, to nie najnowszy pomysł, a koncepcje z 1972 roku, uwiecznione piórem reportera „Kuriera Polskiego”. Wspomniane podcięcie również okazało się niewykonalne, natomiast z pomysłu przebicia przejścia dla pieszych przez południową ścianę domu, zrezygnowano.

Za to „władze miejskie wystąpiły do Ministerstwa Kultury o skreślenie gmachu z listy zabytków i tym samym umożliwienie rozbiórki (...). Wydaje się, że sprawa rozwoju miasta musi przeważyć nad sentymentami do dawnej Warszawy. Jedyny kompromis, jaki może zaistnieć, to odtworzenie elewacji budynku na jednym z domów, które powstaną w głębi przyszłego placyku u zbiegu Kruczej i Rutkowskiego”. Dla wyjaśnienia – Rutkowskiego to obecnie Chmielna, a „zabytek secesyjny” nigdy takim nie był, bo dom handlowy Braci Jabłkowskich to bodajże pierwszy w mieście duży obiekt modernistyczny.

Zawalidroga

Dom handlowy Braci Jabłkowskich – zwany w roku 1972 Domem Obuwia – istotnie był zawalidrogą i do dziś jest. Tamuje ruch kołowy na ciągu Kruczej, a i chodnik tam jest nieszczególnie szeroki. Ale to nie wina Braci Jabłkowskich, ale stołecznych urbanistów, którzy zakłócili układ komunikacyjny w tym rejonie miasta. Rzecz miała się następująco – przed wojną idąca od północy ulica Zgoda przechodziła na wysokości Chmielnej w Bracką, a ta szła skosem do Alei Jerozolimskich, przecinała je i dalej podążała (cały czas po linii prostej) do placu Trzech Krzyży.

Inkryminowana zawalidroga stała równolegle do Brackiej i nikomu ani niczemu nie wadziła. Aliści po ostatniej wojnie, wykorzystując likwidację śródmiejskiego gruzowiska, urbaniści przebili Kruczą (kończącą się dawniej na Alejach Jerozolimskich) dalej na północ, aż do Chmielnej, i dom Braci Jabłkowskich znalazł się na samym zakręcie, tamując ruch. Do tego wystawiono Centralny Dom Towarowy, czyli obecny Smyk, a kawałek Brackiej przekształcono w chodnik, przerywając na niej poruszanie się pojazdów. Dom Braci Jabłkowskich pewnie też zburzono by, ale ten – o dziwo – przetrwał w dobrym stanie czas Powstania 1944 roku, a na dodatek był solidnej, żelbetowej konstrukcji i nie można było go łatwo rozebrać.

Ciąg ulic Zgoda i Bracka z czasem tracił na znaczeniu, a nowy ciąg z Kruczą nie przejął zbyt dużego ruchu od Marszałkowskiej i gigantycznych korków tam nie było. Bracia Jabłkowscy pozostali. Teraz ruch tam też jest relatywnie niewielki i nikt już nie myśli o wyburzaniu, nawet gdyby dom został wypisany z rejestru zabytków. Po prostu nie ma takiej potrzeby.

Miłe kłopotów początki

16 stycznia 1913 roku „Nowa Gazeta” doniosła: „Wczoraj rozpoczęto roboty około budowy nowych składów i sklepów”. Te były gotowe tuż po wybuchu I wojny światowej, bo w listopadzie 1914 roku.

Wnętrze domu towarowego (niektórzy mówili – bazaru Jabłkowskich) w niczym nie przypominało stołecznych sklepów. Miało przestronną klatkę schodową, dobrze oświetloną światłem naturalnym, tworzącą nową jakość architektoniczną, gdyż zamiast okien znajdowały się tam kolorowe witraże przedstawiające kobiety w strojach z różnych epok. Opowiadano mi, że jeszcze w okresie międzywojennym przyjezdni spoza Warszawy przychodzili tam nie w celach handlowych, ale po to, by obejrzeć klatkę. Ta, co wydaje się dziś wręcz niewiarygodne, klatka przetrwała Powstanie, a witraże były po wojnie w niezłym stanie. I – jak powiedział mi spadkobierca rodzinnych tradycji Jan Jabłkowski – przesłano je celem konserwacji do Torunia, po czym znów zamontowano przy Brackiej 25.

Bracia Jabłkowscy, doskonale prosperujący w okresie międzywojennym (jak podawał periodyk „Architekt“, dywidenda od kapitału wynosząca w okresie 1918 – 1919 10 proc. wzrosła po trzech latach do 56 proc.), działali i po 1945 roku. Dom został wyremontowany i funkcjonował przez prawie pięć lat. Sukcesy prywatnego handlu były jednak nie do pogodzenia ze społecznymi koncepcjami „państwa ludu pracującego miast i wsi“. Więc kierownictwo firmy poszło siedzieć, a majątek przejęło państwo.

Kolejka elektryczna

Obiekt przemianowano na ideologicznie słuszny Dom Dziecka. Gospodarka socjalistyczna, jak pamiętam, nie miała zbyt wiele do zaoferowania najmłodszym, ale jakiś towar tam się znajdował. Natomiast mnie ekscytowała wielka makieta kolejki elektrycznej usytuowana na lewo od wejścia. Nazywała się „Od morza do Tatr” i była jedyną taką w Polsce.

Tuż za nią, na ścianie, wymalowano krajobraz, a po wielkim stole podobno naraz jeździło kilka pociągów. Nie widziałem tego, bo zabawka była przez większość czasu zepsuta. To był największy pech mego dzieciństwa. Ale dzieciaki stały tam godzinami. Makieta, jak twierdzono, stanęła na początku lat 50. i była tam niemal do ich połowy. Skąd się wzięła? Zdaniem kolekcjonerów, ta najsłynniejsza polska zabawka tamtych czasów pochodziła z czasów przedwojennych, a znaleziona została na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Innymi słowy – prawdopodobnie była niemiecka.

Dom Dziecka przestał działać w 1970 roku, a w jego miejsce powstał Dom Obuwia, który potem również zmieniał nazwy. Stosunki własnościowe mocno zagmatwano, budynek wydzierżawiano, a następnie, już w latach obecnego stulecia, oddano dawnym właścicielom. Tyle że z firmą, która go wcześniej dzierżawiła. I Bracia Jabłkowscy posiadają dziś tytuł właścicielski, ale domem dysponować nie mogą.

Postanowili więc zabudować sąsiednią działkę (na rogu z Chmielną), na której przed wojną stał łukiem trzykondygnacyjny budynek (spłonął w Powstaniu). Pomysł nie był jednak najnowszy, bo w „Architekcie” z roku 1923 znalazłem następujący fragment: „pierwotny projekt liczył się z przewidywanym rozszerzeniem, a wykonaniu w naturze stoją na przeszkodzie opłakane stosunki, wynikające z dekretu o ochronie lokatorów, a tem samem niemożności usunięcia mieszkańców z budowli przeznaczonych na rozbiórkę”.

I tak do 1939 roku budynek nie został poszerzony o nowe domy, jakie miały być wystawione na działce nieco większej niż pierwotna. Innymi słowy – planowano dom Braci Jabłkowskich dwukrotnie większy od obecnie stojącego. Dziś udało się dobudować na rogu z Chmielną nowy obiekt, dotykający odzyskanej kamienicy na Chmielnej z jednej strony i starego domu handlowego z drugiej. W narożnym budynku mają być biura, a w dawnym domu handlowym... dalej siedzi inna firma. Bracia Jabłkowscy od 60 lat mają pecha.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane