Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Rozpiska dla naczelnych receptą na nudę

Robert Rybarczyk 25-11-2009, ostatnia aktualizacja 26-11-2009 08:05

Aby małpy z ul. Ratuszowej łagodniej przeszły jesienną depresję i żeby nie dochodziło do patologii, mają zaplanowany każdy dzień w ogrodzie od A do Z.

autor: Darek Golik
źródło: Fotorzepa
autor: Darek Golik
źródło: Fotorzepa
autor: Darek Golik
źródło: Fotorzepa

Na wybiegu szympansów pojawiły się kartonowe pudła. Szefowa działu małp Anna Jakucińska postawiła przed naczelnymi zadanie: pootwierać karton, sprawdzić, co jest w środku. Zadanie jest częścią zaplanowanej strategii walki z nudą.

W małpiarni obowiązuje rozpiska zajęć na każdy dzień miesiąca: osobna dla stada szympansów i dla goryli. Dlaczego są oddzielne? Oba gatunki zostały rozdzielone, bo zdecydowanie nie przepadają za sobą. By uniknąć nawet wzrokowych zaczepek, nie mówiąc o rękoczynach, wybiegi nowego pawilonu dla człekokształtnych tak zaprojektowano, by zielone wzniesienia u szympansów przesłaniały widoki na tereny goryli.

– Zwiedzającym wydaje się, że nasze małpy to sobie siedzą i nic nie robią. Że nudzą się tu okrutnie. Ale to nieprawda. One mają ściśle zaplanowany dzień już od momentu, kiedy się budzą, a dzieje się to ok. godz. 8, aż do momentu zamknięcia sypialni, czyli do 17 – tłumaczy Jakucińska.

Co takiego dzieje się w życiu naczelnych w ciągu dziewięciu godzin? Rano jest śniadanie. Później zadania z rozpiski. Okazuje się, że nawet zwykłe trociny, którymi się obrzucają i rozciągają je, to specjalna wolina (wełna drzewna). Cienkie i długie wióry są jedną z najfajniejszych zabawek szympansich i świetnie się na nich śpi. Następnie są obiad, drzemka, owoce wyrzucane z balkonu w pawilonie, zabawa na wybiegu zewnętrznym, jedzenie i małpy idą do sypialni.

W rozpisce większy nacisk kładzie się na zajęcie czymś szympansów. Dlaczego? Bo stado powiększyło się o samice z Irlandii, które nie respektują podstawowych norm zachowania. – Przyjechały do Warszawy ze złymi nawykami. Na przykład potrafią malować ściany odchodami – zdradza Jakucińska. Czy na Zielonej Wyspie nikt się nimi nie zajmował, nie tłumaczył, że to niestosowne? – Tego nie wiem. Ale może to być wynikiem stresu, nudy, wykluczenia ze stada. My tymi zajęciami staramy się zmienić złe nawyki – mówi szefowa małp.

Już widać pierwsze symptomy zmian na lepsze: Lucy z Irlandii zaprzyjaźniła się z Lizą z Gdańska. I zamorska samica podpatruje zachowania nadwiślańskiej koleżanki. A ta nie ma w zwyczaju bawić się tym, co nieprzyjemnie pachnie.

Dziś naczelne mają zaplanowane: goryle – labirynt (muszą tak przeturlać jedzenie, by wyleciało z górnej półki na dolną), szympansy – termitiera (rura z otworami, w której są smakołyki, by się do nich dobrać, trzeba pokombinować patykiem).

Życie Warszawy

Najczęściej czytane