Szukają nowego domu dla niedźwiedzi
Co zrobić z niedźwiedziami? – zastanawia się fundacja Viva!, która przejęła byłe schronisko dla zwierząt. W poszukiwanie dla nich domu włączyło się warszawskie zoo
Podtopione psie budy, brak karmy, pieniędzy i nowych miejsc dla zwierząt – w takim stanie fundacja Viva! przejęła byłe schronisko na terenie gminy Puszcza Mariańska.
Prezes Vivy! Cezary Wyszyński zapytany o trzy najważniejsze sprawy do załatwienia w byłym już schronisku wylicza: pieniądze i jedzenie, adopcje zwierząt, zgłaszanie się wolontariuszy do pomocy. – Pół tysiąca psów, 19 koni i cztery niedźwiedzie. Przy nich trzeba nieustannie pracować. Wiele lat tym schroniskiem zajmowali się różni ludzie. Od teraz chcemy, by było otwarte na pomoc i właśnie wolontariuszy. Bo do tej pory często było tak, że jakiś pijany pracownik nie wpuszczał dziewczyn na teren schroniska, które chciały pomóc. Zdarzało się, że od skur... nas wyzywano – przyznaje prezes fundacji.
Od trzech tygodni, odkąd podpisał z prywatnym właścicielem terenu, na którym jest schronisko, porozumienie o współpracy, jest tam sześciu ludzi delegowanych przez fundację. Założycielka tego schroniska ma prokuratorski zakaz opieki nad zwierzętami po zarzutach niezapewnienia właściwej opieki swoim podopiecznym.
– Jak było, kiedy tu przyjechaliśmy? Dramatycznie. Tu są wysokie wody gruntowe, więc część bud jest podtopiona, część się rozwala. Nie ma odpowiedniej ilości karmy. Schronisko ma długi – 20 tys. zł za prąd i 7 tys. zł za wodę. Dlatego w przytulisku nie ma wody. Tę codziennie przywożą nam strażacy z gminy, by psy miały co pić – wylicza Wyszyński.
Ale Viva! ma jeszcze jeden poważny problem w Korabiewicach. Do maja fundacja musi znaleźć miejsce dla żyjących tam niedźwiedzi: trzech brunatnych i jednego himalajskiego. – Od maja niedźwiedzie w Polsce w niewoli będą mogły żyć tylko w zoo i cyrkach – mówi Wyszyński.
W poszukiwania nowego lokum włączyło się stołeczne zoo. – Dajemy pracowników, doświadczenie, know-how i pomoc przy załatwianiu papierkowej roboty – zapowiada szef zoo Andrzej Kruszewicz. Do Warszawy nie można zwierząt ze schroniska sprowadzić, gdyż na wybiegu po niedźwiedziach polarnych żyją przygarnięte z bazy cyrkowej w Julinku miśki brunatne.
Michał Staniak, wójt Puszczy Mariańskiej, zapowiadał kilka miesięcy temu, że cztery niedźwiedzie prawdopodobnie pojadą do parku krajobrazowego pod Monachium lub Hanowerem.
Ale wątpi w to Andrzej Kruszewicz: – Nie szukamy dla nich miejsca za granicą, tylko w Polsce. Będziemy sprawdzać ogrody zoologiczne.
Zapytaliśmy więc Michała Targowskiego, dyrektora zoo w Gdańsku, czy przyjąłby niedźwiedzie z Korabiewic? – Nikt w Polsce ich nie przyjmie. Problem z niedźwiedziami brunatnymi jest od lat, bo po prostu dla nich nie ma miejsca. Jeżeli któryś ogród się na to zgodzi, to będzie trzymał je w klatce zabiegowej na zapleczu. A to jest samobójstwo dla dyrekcji ogrodu, bo w takich warunkach nie można trzymać niedźwiedzi.
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.