Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Prokuratura zapomniała zrobić z agenta CBA świadka incognito

mkd 13-02-2009, ostatnia aktualizacja 13-02-2009 17:50

Prokuratura w śledztwie ws. afery gruntowej zapomniała o formalnym ustanowieniu agenta CBA, który rozmawiał z oskarżonymi, świadkiem incognito - podała w piątek PAP. Chodzi o proces Piotra Ryby i Andrzeja K., oskarżonych o płatną protekcję.

Na jednej z poprzednich rozpraw sąd dopatrzył się braku stosownego postanowienia prokuratury. Brak formalnego postanowienia prokuratora o ustanowieniu agenta CBA jako świadka incognito uniemożliwił zaskarżenie tego postanowienia - do czego mają prawo oskarżeni i ich obrońcy.

W piątek w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia okazało się, że prok. Arkadiusz Dura już wydał to postanowienie, a oskarżeni oraz ich adwokaci już je zaskarżyli. Do 25 lutego, gdy odbędzie się kolejna rozprawa, kwestia prawidłowości ustanowienia świadka incognito powinna już być rozstrzygnięta.

Prawo nakazuje chronić dane operacyjnych funkcjonariuszy służb specjalnych, dlatego agent CBA był przesłuchiwany w śledztwie i na procesie jako świadek incognito.

Jego przesłuchanie (latem zeszłego roku) było tajne i nikt na sali sądu nie widział, jak wygląda ten mężczyzna, który znajdował się wtedy w innym pomieszczeniu połączonym z sądem specjalnym kanałem internetowym. Agent CBA, znany ze sprawy pod fikcyjnym nazwiskiem "Andrzej Sosnowski", w 2007 r. podawał się za biznesmena i za pośrednictwem K. oraz Ryby wyrażał zainteresowanie odrolnieniem działki we wsi Muntowo k. Mrągowa na Mazurach.

W piątek sąd przesłuchiwał też jednego z trzech współwłaścicieli działki o powierzchni 39,75 ha w Muntowie. Marcin L., podobnie jak dwaj pozostali powiedział, że należąca do spółki "Zielony Brzeg" działka była na sprzedaż, ale nie zależało im jako właścicielom na jej odrolnieniu - ewentualni nabywcy mieli się o to martwić, jeśli chcieliby coś na niej budować.

- Pewnego dnia w telewizji, słysząc o aferze gruntowej, zobaczyłem moją działkę - zeznał przed sądem świadek, pytany o związek z całą sprawą. Marcin L. zeznawał już także w prokuraturze w Rzeszowie, która prowadzi szeroko zakrojone śledztwo w sprawie legalności działań CBA w aferze gruntowej i jej "odpryskach".

W wyniku akcji CBA z 6 lipca 2007 r. Ryba i Andrzej K. zostali zatrzymani. Szef CBA Mariusz Kamiński mówił wtedy, że Biuro dostało wiarygodną informację, iż są osoby, które mogą odrolnić dowolny grunt za łapówkę. Agenci CBA podali się za biznesmenów zainteresowanych transakcją i negocjowali stawkę łapówki z Rybą i K.

W końcowej fazie akcji doszło do przecieku. 6 lipca Lepper miał się spotkać z Rybą, ale spotkanie odwołał. K., który w tym czasie w hotelu przeliczał pieniądze dostarczone przez agentów CBA, zadzwonił do Ryby. Prawdopodobnie został ostrzeżony, bo opuścił hotel; wtedy obu ich zatrzymano.

Przeciek z akcji CBA bada stołeczna prokuratura. W związku ze sprawą funkcję szefa MSWiA stracił w sierpniu 2007 r. Janusz Kaczmarek, który ma zarzuty utrudniania wyjaśnienia przecieku, wraz z b. szefem policji Konradem Kornatowskim i b. szefem PZU Jaromirem Netzlem. Prokuratura potwierdziła, że bada pięć innych hipotez dotyczących przecieku - w tym i taką, że przecieku nie było.

W końcu grudnia ubiegłego roku prokuratura umorzyła natomiast śledztwo z zawiadomienia brata Piotra Ryby w sprawie podejrzenia przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy CBA.

PAP

Najczęściej czytane