Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Park Technologiczny tam, gdzie bobry i ropuchy

Izabela Kraj 09-04-2009, ostatnia aktualizacja 10-04-2009 22:32

ABW i prokuratura badają, czy władze spółki Technoport celowo zawyżały wydatki firmy na ok. 1,5 mln zł. A radni kłócą się, czy ją likwidować .

autor: Gardziński Robert
źródło: Fotorzepa

– Powiedzcie to wprost! Przez dwa lata przeżeraliście pieniądze spółki. Przeżarliście. A gdy już pieniądze się skończyły, spółkę można zlikwidować – zaatakował Platformę radny PiS Stanisław Wojtera. – Ja nie żarłam! – odparowała gwałtownie radna Małgorzata Żuber-Zielicz (PO).

To był tylko początek burzliwej dyskusji Rady Warszawy, jaką zafundowali sobie samorządowcy na sesji w Wielki Czwartek na temat spółki Technoport.

Zamiast chluby tylko długi

Firma została powołana w 2005 roku przez miasto do budowy Parku Technologicznego na Siekierkach. Według wizji Lecha Kaczyńskiego i ówczesnego ministra nauki Michała Kleibera miała to być wizytówka stolicy: inkubatory techniki, laboratoria, instytuty naukowo-badawcze. Ale efekty działań są mierne. A bilanse finansowe spółki – zatrważające. Straty od 2006 r. W 2008 r. każdy miesiąc to kolejne 400 tys. zł na minus. Inwestycja nie otrzymała unijnej dotacji. A jedyny jej majątek to warte 120 mln zł 44 ha gruntu.

Odpowiedzialny za miejskie spółki wiceprezydent Jarosław Kochaniak po konsultacji ze środowiskiem naukowym ogłosił więc, że Technoport należy zlikwidować i odzyskać dla miasta teren na Siekierkach.– Mówienie w 2005 roku, że na podmokłych terenach bez prądu, gazu, światła i infrastruktury za pięć lat powstanie wielki Park Technologiczny, to była skrajna megalomania, propaganda lub nieodpowiedzialność – oceniła radna Małgorzata Zbińkowska (PO).

– Od początku decyzje PiS w sprawie Parku Technologicznego były chybione. Miejsce nietrafione, bez planu zagospodarowania. Źli ludzie powołani do jej tworzenia. Za tę wielką naukową inwestycję miał odpowiadać muzyk z wykształcenia – wypominał radny Paweł Czekalski (PO).

Chodzi o Maksymiliana Bylickiego, wcześniej szefa Biura Edukacji w ratuszu.– Może nasi „źli ludzie” rządzili tą „złą spółką” do 2007 roku, ale wasi źli ludzie odpowiadają za nią już kolejne dwa lata. Skoro to było tak beznadziejne przedsięwzięcie na terenach, gdzie są tylko bobry, komary i ropuchy, to dlaczego do tej pory to trwało? Dlaczego jeszcze w 2008 roku wydano 5 mln zł na analizy? – pytał Wojtera.

– Bo myślałem, że ten projekt można uratować. Ale się nie da. Biję się w pierś – stwierdził dyrektor Biura Funduszy Europejskich Michał Olszewski.

Służby na tropie

Jednym ze sporych wydatków spółki były samochody służbowe. – Terenowe, żeby prezesi mogli na te bagna dojechać – wytykał Czekalski. Radni dowiedzieli się też, że sprawą Technoportu zajmuje się już ABW i prokuratura. Badają, czy uzasadnione jest podejrzenie o niegospodarność władz spółki. – Chodzi o możliwe zawyżania kosztów operacyjnych firmy na kwotę ok. 1,5 mln zł – wyjaśnia dyrektor Biura Nadzoru Właścicielskiego w ratuszu Paweł Jankowski. Radni zażądali wyników kontroli i decyzję w sprawie likwidacji spółki odłożyli na sesję za tydzień.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane