Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Niepodległa, ale skłócona

Paweł Łepkowski 11-11-2016, ostatnia aktualizacja 11-11-2016 07:34

Bo ni z tego, ni z owego mamy Polskę od pierwszego" – wspominał po latach marszałek Józef Piłsudski. On sam był tym niepodległym państwem zawiedziony.

Przyjazd Józefa Piłsudskiego z Krakowa do Warszawy 12 grudnia 1916 r.
źródło: nac
Przyjazd Józefa Piłsudskiego z Krakowa do Warszawy 12 grudnia 1916 r.

Z jego publicznych wypowiedzi i prywatnych rozmów z przyjaciółmi wyłania się obraz państwa skorumpowanego, rządzonego przez skłócone elity kierujące się jedynie własnym interesem politycznym. Marszałek nie przebierał w słowach: „Rzeczpospolita to wielki burdel, konstytucja to prostytutka, a posłowie to kurwy!". Władzę ustawodawczą traktował z pogardą, nazywając ją „sejmem korupcji" lub „sejmem ladacznic". Pytany, jak obalić rządy sejmokracji, odpowiadał bez wahania: „Żadne zdrowe społeczeństwo nie będzie bez zdobycia się na opór czynny znosić gospodarki bandytów podtrzymywanych przez władze i władz podtrzymywanych przez bandytów. I jeśli takim społeczeństwem jesteśmy, podobnych gospodarzy powinniśmy się pozbyć". Nie były to puste nawoływania. Po niespełna ośmiu latach od odzyskania niepodległości twórca II Rzeczypospolitej stanął na czele rokoszu przeciw jej legalnie wybranym władzom. Bez względu na to, jakie zmiany przyniosła ta rebelia, Piłsudski zawsze będzie odpowiedzialny za śmierć 17 oficerów i 81 szeregowych Wojska Polskiego, którzy 12–15 maja 1926 r. stanęli w obronie konstytucyjnego porządku państwa. Żadne wyższe racje nie usprawiedliwiają ich ofiary.

W przeddzień Święta Niepodległości nie sposób nie pamiętać o 90. rocznicy przewrotu majowego. Skłania ona do zadumy nad dziejami naszego państwa i nasuwa pytanie, które nigdy nie traci na aktualności: czy bunt można usprawiedliwić wyższą koniecznością? Odpowiedź na to pytanie ma charakter uniwersalny, dotyczy bowiem każdego przewrotu – od zabójstwa Gajusza Juliusza Cezara, przez zamach na Hitlera przeprowadzony przez płk. Clausa von Stauffenberga w Wilczym Szańcu, aż po pucz gen. Augusta Pinocheta w Chile.

Zawsze konsekwencją takich wydarzeń jest zastąpienie jednej dyktatury drugą, często jeszcze gorszą, która w ostateczności prowadzi państwo i naród na skraj cywilizacyjnej przepaści. Podobnie było 90 lat temu w Polsce. Niezależnie od tego, jak szlachetne były intencje marszałka Józefa Piłsudskiego, dla większości Polaków, w tym także dla części zwolenników tego przewrotu, rządy sanacji okazały się wielkim rozczarowaniem, a ich wymownym epilogiem była klęska wrześniowa.

W wywiadzie dla „Ilustrowanego Kuryera Codziennego" z 24 maja 1926 r. Józef Piłsudski dość prozaicznie tłumaczył decyzję o przystąpieniu do rebelii przeciw konstytucyjnym władzom Rzeczypospolitej: „Oburzała mnie specjalnie absolutna bezkarność wszystkich nadużyć w państwie i wzrastająca coraz bardziej zależność państwa od dzisiejszych »nuworiszów«, którzy na równi ze mną i z wielu innymi przyszli do państwa polskiego w biedzie, a zdążyli kosztem państwa i kosztem wszystkich obywateli w kilka krótkich lat wzrosnąć na potentatów pieniężnych, chcących, by – ku hańbie naszej Ojczyzny – państwo we wszystkich drobiazgach zależało od nich".

Ale czy samo oburzenie na karierowiczostwo parweniuszy, nepotyzm i kumoterstwo jest wystarczającym powodem do wyprowadzenia na ulice zbuntowanych wojsk i zezwolenia na strzelanie do żołnierzy noszących te same mundury? Przecież jedną z najpoważniejszych konsekwencji zamachu majowego było powstanie ustroju, w którym awans lub degradacja społeczna nie zależały od kwalifikacji, ale od stopnia lojalności wobec Marszałka. W czasach walki o niepodległość Piłsudski mówił: „Chcemy Polski niepodległej, abyśmy tam mogli urządzić życie lepsze i sprawiedliwsze dla wszystkich". Tymczasem ledwie osiem lat po jej wywalczeniu dokonał przewrotu wojskowego, który stał się traumą dla elit II Rzeczypospolitej. Nawet w obliczu największej katastrofy w dziejach narodu, jaką była niemiecka i sowiecka napaść w 1939 r., te elity nie potrafiły się zjednoczyć do wspólnej walki. John Adams, drugi prezydent Stanów Zjednoczonych, zapytany, czy Ameryka przetrwa trudną walkę o swoją niepodległość, odpowiedział: „Są dwa sposoby na podbicie i zniewolenie narodu: miecz albo dług". Gdyby znał historię Polski, wiedziałby, że są jeszcze dwa: głupota i niezgoda.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane