Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Rubaszny żołnierz i wyrafinowany salonowiec

02-12-2017, ostatnia aktualizacja 02-12-2017 13:53

W Belwederze Józef Piłsudski był Komendantem i Naczelnikiem. W hotelu Bristol, a później na Zamku, Ignacy Paderewski był geniuszem-bogiem. Obydwaj uważali się za mężów opatrznościowych.

W trakcie spotkania w Belwederze 4 stycznia 1919 r. (na zdjęciu)  doszło do zderzenia dwóch skrajnie różnych osobowości – Piłsudskiego i Paderewskiego
źródło: Muzeum Józefa Piłsudskiego
W trakcie spotkania w Belwederze 4 stycznia 1919 r. (na zdjęciu) doszło do zderzenia dwóch skrajnie różnych osobowości – Piłsudskiego i Paderewskiego

Od samego dzieciństwa łączyła Piłsudskiego ze starszym o siedem lat Paderewskim chęć walki o niepodległość zniewolonej ojczyzny.

Obydwaj pochodzili ze starych rodów szlacheckich, które odczuwały stratę niepodległości w specyficzny sposób. Będąc elitą polityczną dawnej Rzeczypospolitej, straciły one wraz z jej upadkiem nie tylko pozycję i wpływy społeczne czy materialne, lecz samą rację bytu.

W duchu pospolitego ruszenia dawnych czasów dziadkowie jednego i drugiego brali udział w powstaniu listopadowym. W styczniowym ojciec Piłsudskiego walczył, a ojciec Paderewskiego ukrywał powstańców i dostarczał im broń – za co został aresztowany przez kozaków na oczach czteroletniego syna, co zrobiło na nim niezapomniane wrażenie. Matka Paderewskiego urodziła się na carskiej zsyłce, jego nauczycielem był dawny powstaniec listopadowy.

U jednego i drugiego martyrologia rodzinna i narodowa była ściśle związana z miłością do utraconej ojczyzny i poważnym bodźcem do walki o jej odzyskanie. Byli wychowani w tym samym duchu, na tej samej literaturze, przesiąkniętej romantycznym kultem narodu. Paderewski pisze o sobie, że chciał „zostać kimś", aby móc „coś zrobić dla Polski".

Zderzenie z Paderewskim

Fizycznie aktywny, zdecydowany Piłsudski, człowiek czynu, który wierzył w moc woli i determinacji, już na uniwersytecie w Charkowie zaczął działać politycznie. Był cynikiem i nie miał złudzeń, że jakiekolwiek państwo pomoże w sprawie polskiej, jeżeli w tym nie będzie widziało własnego interesu. W jego pojęciu wolność Polski mogli wywalczyć jedynie Polacy, więc nie było co się oglądać na resztę świata. Operując w hermetycznych warunkach carskiej Rosji, nie był w stanie zrozumieć realiów szerszej geopolityki.

Paderewski wybrał inną drogę, aby „zostać kimś", i jego doświadczenia życiowe doprowadziły go do skrajnie innego spojrzenia. Kiedy opuścił rodzimą Kuryłówkę pod Żytomierzem i okolice Szepetówki, gdzie się wychowywał, nawet Kijów, Lwów czy Warszawa wydawały mu się wielkimi metropoliami, a co dopiero Paryż i Londyn.

W trakcie podróży po całej kuli ziemskiej i kontaktów z ludźmi różnych narodowości oraz warstw społecznych przekonał się, jak mało liczono się z Polską (jeśli nawet o niej cokolwiek wiedziano) i jakie na temat Polaków panowały negatywne przesądy, nie mówiąc już o złośliwych żartach. Zaimponowały mu bogactwo i siła, moralna i militarna, zachodnich państw. W Ameryce ujrzał nie tylko potęgę materialną, ale też przyszłość. To zderzenie ze światem przekonało go, że machanie szablą w Polsce nigdy do niczego nie doprowadzi i że w nowoczesnej erze liczą się jedynie moc oraz wpływy, jaką dają mocna gospodarka i finanse. Równocześnie Ameryka, gdzie każdemu wolno było marzyć – i czasami ziścić swoje marzenia – też go utwierdziła w przekonaniu, że nic nie jest niemożliwe. Tyle że trzeba było brać pod uwagę realia i nie wybierać się z motyką na słońce.

Te niby sprzeczne podejścia sprawiły, że kiedy przyszło co do czego, ci dwaj panowie idealnie się uzupełnili. Gdy Paderewski poprawiał wizerunek Polaków na całym świecie, przekonywał prezydenta Stanów Zjednoczonych Woodrowa Wilsona, a potem rządy Francji i Wielkiej Brytanii o konieczności odtworzenia państwa polskiego z jednej strony, a z drugiej gładził politycznie niepoprawne wystąpienia Dmowskiego, zarazem uspokajając obawy w gronie zachodnich sprzymierzeńców co do domniemanych tendencji socjalistycznych Piłsudskiego, ten tworzył zalążek sił zbrojnych, aby przejąć władzę w odpowiedniej chwili. Ta symbioza ogromnie ułatwiła proces odrodzenia państwa polskiego oraz jego akceptacji przez zachodnich sprzymierzeńców.

Kiedy 4 stycznia 1919 roku Paderewski przybył do Belwederu na pierwsze spotkanie z Piłsudskim, nastąpiło zderzenie nie tylko dwóch skrajnie różnych osobowości, ale też dwóch przeciwieństw; z jednej strony często rubaszny żołnierz, z drugiej wyrafinowany salonowiec, z jednej cyniczny kombinator, z drugiej wierzący w dobroć ludzką dyplomata. Było to też zderzenie dwóch apodyktycznych natur przyzwyczajonych do bałwochwalstwa własnego otoczenia. W Belwederze Piłsudski był Komendantem i Naczelnikiem, w hotelu Bristol, a później na Zamku, Paderewski był geniuszem-bogiem.

Mężowie opatrznościowi

Kilka dni po pierwszym spotkaniu 9 stycznia Piłsudski zaprosił Paderewskiego do utworzenia rządu, tym samym blokując nadzieje Romana Dmowskiego, który był przywódcą najliczniejszego stronnictwa politycznego w Polsce. Paderewski przyjął zadanie i w gorączkowym tempie dwaj panowie wzięli się do budowania nowego państwa. To niebanalne zadanie utrudniały nie tyle rozbieżność poglądów, ile ich usposobienia. Ponieważ jeden i drugi uważali się za mężów opatrznościowych, wymiana zdań bywała burzliwa i dochodziło nieraz do ostrych spięć. Nic ich nie pociągało do narad czy ucierania zdań przez dyskusję, do działania gremialnego czy do systematycznej pracy, do której się po prostu nie nadawali. Zakopcone paleniem jednego papierosa za drugim konferencje w ważnych sprawach ciągnęły się przez całą noc, a następny poranek był często spędzany w łóżku, a umówieni interesanci i urzędnicy czekali. Bywało, że pani Helena Paderewska przysiadywała się nieproszona, wtrącała w dyskusje i łajała ministrów, którzy „zamęczali" kochanego męża (chodziła po Warszawie pogłoska, że panowie spotykali się w ważnych sprawach w łazience, gdzie pianista brał kąpiel, aby od żony uciec).

Paderewski nie był przeciwny działaniom poprzez fakty dokonane, o czym świadczy chociażby jego przyjazd do Gdańska na pokładzie brytyjskiego krążownika, aby zaznaczyć polskie prawa do tego miasta, oraz podróż stamtąd do Poznania, prowokująca wybuch powstania wielkopolskiego. Pochodząc tak jak Piłsudski ze wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej, Paderewski dążył do włączenia ich do nowo powstającego państwa. Lecz rozumiał, że sprawa Polski musi się oprzeć na ścisłym sojuszu ze sprzymierzonymi mocarstwami Zachodu, osłaniał więc w odpowiedni sposób działania, które mogły im się wydawać ekspansjonistyczne. Przekonywał w Paryżu o słuszności polskiej walki o Lwów i bronił zapędów Piłsudskiego przed zachodnimi krytykami. Zręcznie też szantażował zachodnich sprzymierzeńców, którzy obawiali się rzekomych socjalistycznych przekonań Naczelnika i bali się, że mógłby się dogadać z bolszewikami lub Niemcami.

Człowiek Zachodu

Paderewski był więc Piłsudskiemu na rękę, tym bardziej że w kraju neutralizował prawicę i dodawał mu autorytetu. Ale nieobecność Paderewskiego, który większą część 1919 roku spędził w Paryżu, broniąc sprawy polskiej, oraz – jak się wydawało w kraju – niewielkie jego osiągnięcia poważnie osłabiły jego autorytet, a jego nieudolne sprawowanie władzy na scenie narodowej doprowadziło do tego, że jego rząd rozsypał się pod koniec roku. W grudniu złożył dymisję.

W ciągu trzech dziesięcioleci swej działalności Paderewski rozwiał wiele przesądów i uprzedzeń do Polaków, wskrzesił sympatię dla swego kraju na całym świecie i stał się niejako wizerunkiem cywilizowanego Polaka w oczach Zachodu. Jego odejście od władzy nie tylko zaszkodziło wizerunkowi kraju, ale i zaniepokoiło zachodnich sprzymierzeńców, którzy czuli, że stracili „swojego" człowieka w Warszawie. Konsekwencje miały się wkrótce dać odczuć.

Bez żadnego przygotowania dyplomatycznego czy wizerunkowego wyprawa na Kijów w maju 1920 roku głęboko uderzyła nie tylko w rządy, ale i światową opinię publiczną, w której zakorzeniła się na pokolenia opinia o Polakach jako niepoważnym narodzie o wybujałych pretensjach. Ta opinia ogromnie zaszkodziła Polsce w okresie międzywojennym, tak na poziomie ekonomicznym, ponieważ nie zachęcała inwestorów, jak i dyplomatycznym, z żałosnymi konsekwencjami, które dawały się odczuwać przez niemalże cały XX wiek.

Paderewski może trochę za bardzo wierzył w konieczność i skuteczność dobrych stosunków międzynarodowych oraz przychylnej opinii publicznej, ale Piłsudskiego pogarda dla nich okazała się fatalna dla Polski. Gdyby ich partnerstwo trwało dłużej, niewątpliwie osiągnęliby lepsze granice dla II RP, nie mówiąc już o jej wizerunku. ©℗

Adam Zamoyski, brytyjski historyk i publicysta polskiego pochodzenia

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane