Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

11 listopada 1918 r.: Polonia Restituta

Paweł Łepkowski 11-11-2018, ostatnia aktualizacja 11-11-2018 00:00

Niepodległość to ponad wszystkie inne sprawy stan świadomości narodu.

Naczelnik państwa Józef Piłsudski wraz z premierem Ignacym J. Paderewskim i ministrem spraw wewnętrznych Stanisławem Wojciechowskim opuszczają budynek Sejmu RP
źródło: nac
Naczelnik państwa Józef Piłsudski wraz z premierem Ignacym J. Paderewskim i ministrem spraw wewnętrznych Stanisławem Wojciechowskim opuszczają budynek Sejmu RP

To warunek sine qua non suwerenności każdego państwa. W 100-lecie odrodzenia się państwa polskiego należy zadać sobie pytanie: czy 11 listopada 1918 r. Polacy byli mentalnie gotowi na swoją niezależność? Czy 123 lata zaborów nie zmieniły większości naszych przodków w ludzi pozbawionych ambicji niepodległościowych? Samostanowienie jest w rzeczywistości trudnym wyzwaniem. Konformiści, którzy zaakceptowali rzeczywistość formalnoprawną zaborów, mogli pełnymi garściami korzystać ze stabilizacji gospodarczo-cywilizacyjnej oferowanej przez Moskwę, Berlin i Wiedeń. W czasach II Rzeczypospolitej wielu Polaków tęskniło za epoką rubla opartego na parytecie złota. Wielu wspominało czasy, kiedy po Europie podróżowało się bez wiz i dewiz. Wielu szeptało, że pod panowaniem Romanowów, Habsburgów i Hohenzollernów istniała prawdziwa wolność gospodarcza, której przejawem był rozkwit polskiej przedsiębiorczości, spółdzielczości i społecznictwa.

Nie wszyscy byli zatem na niepodległość przygotowani. Tak jak nie wszyscy wcześniej zgadzali się na udział w powstaniach narodowych. Pamiętamy tych, którzy się buntowali. Zapominamy o ogromnej większości takich, którzy pogodzili się z realiami zaborczymi i którym żyło się wygodnie w świecie bez suwerennego państwa polskiego. Dla tych ludzi upadek caratu, domu brandenburskiego i monarchii Habsburgów jawił się jako zjawisko niepokojące, przejaw chaosu, czas niepokoju i bałaganu. Mało kto wiedział, jakie prawo obowiązuje w tej nowej Rzeczypospolitej, gdzie są jej granice i wojska strzegące bezpieczeństwa na kresach. Nieliczni ufali nowej polskiej walucie niemającej pokrycia ani w złocie, ani w gospodarce. Pamietając potęgę armii zaborczych, niewielu wierzyło w siłę nowego wojska polskiego tworzonego przez ludzi bez wykształcenia wojskowego lub przez byłych oficerów wojsk ich cesarskich mości. I tylko fakt, że zaborcy lizali teraz rany po najstraszniejszej wojnie w dziejach, ośmielał do marzeń o wolności.

Kto jednak miałby sprawować władzę? Jakkolwiek zabrzmi to obrazoburczo, przybyły z Magdeburga Józef Piłsudski władzę przyznał sobie sam bez żadnego mandatu społecznego. Niewielu Polaków wiedziało nawet, kim był i jakie miał osiągnięcia. On sam zdawał sobie sprawę, że jego autorytet jest równie kruchy jak owa powstała z popiołów ojczyzna.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane