Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Mickiewicz: Napoleon z Nowogródka

Paweł Łepkowski 26-12-2018, ostatnia aktualizacja 26-12-2018 09:10

Znowu Mickiewicza widuję, onegdaj był u mnie, wiem, po co przychodzi, i zaraz grać siadam – pisał na początku lat 40. XIX w. Fryderyk Chopin.

Dokąd przenosiła naszego wieszcza narodowego muzyka największego polskiego kompozytora? Zapewne do rodzinnego Nowogródka, a w zasadzie do okolic Zosina, gdzie w mroźną noc wigilijną Bożego Narodzenia 1798 r. pani Barbara Mickiewiczowa z domu Majewska, córka ekonoma z Czombrowa i żona komornika Mińskiego Mikołaja Mickiewicza herbu Poraj, powiła drugiego syna, któremu nadano imiona Adam Bernard. Ze względu na okres świąteczny z chrztem wstrzymano się do 12 lutego 1799 r.

W najbliższy poniedziałek będziemy zatem obchodzić nieco przyćmioną przez 100-lecie odzyskania niepodległości naszej ojczyzny 220. rocznicę urodzin naszego największego poety. A przecież, choć tak odległe w czasie, rocznice te wiąże szczególna więź, którą zrozumieć może jedynie ktoś, kto darzy historię swojego kraju szczególnym uczuciem. Nasz wieszcz narodowy urodził się trzy lata po trzecim rozbiorze Polski. Jeżeli nie liczyć krótkich epizodów istnienia Księstwa Warszawskiego i chwilowego odrodzenia państwa w okresie powstania listopadowego, nigdy nie zaznał życia w wolnej ojczyźnie. Niepodległość Polski stała się wiecznie niespełnioną tęsknotą, praprzyczyną wszystkich doznań, główną pobudką, bodźcem i przewodnim impulsem wszelkich doznań artystycznych – pragnieniem tak silnym, że aż toksycznym.

Stąd owa dziwna mieszanka spirytyzmu, mistycyzmu chrześcijańskiego i bonapartyzmu w wersji mesjanistycznej. Stąd też nieustanne pragnienie przebywania w dwóch wymiarach – rzeczywistym i duchowym, w świecie materii i ducha. Z dzisiejszego punktu widzenia uznalibyśmy Adama Mickiewicza za ekscentryka, który we wszystkich aspektach realnego świata fizycznego doszukuje się wpływu ukrytej przed zmysłami, równoległej rzeczywistości wyższego rzędu. Stąd jego zdumiewające wizje duchów i demonów, które, jak świadczyli jego przyjaciele, nawiedzały poetę niemal każdego dnia. Świadczy o tym choćby wspomnienie Alojzego Ligęzy Niewiarowicza, który w wydanych w 1878 r. we Lwowie „Wspomnieniach o Adamie Mickiewiczu" opisał rozmowę z Mickiewiczem, w czasie której poeta przekonywał, że rozmawia z duchami ludzi zmarłych, a szczególnie z cesarzem Napoleonem I Bonapartem.

Dziś może nas to dziwić lub niepokoić, ale w połowie XIX w. spirytyzm był zjawiskiem powszechnym i praktykowanym niemal przez wszystkich, a seaanse nekromanckie odbywały się od dworów bojarskich w głębi Rosji po Biały Dom w Waszyngtonie, gdzie szczególnie celowała w tym rodzina Lincolnów. Każdy nekromanta przyjmował takich gości z zaświatów, jakich najbardziej cenił. Mickiewicz z utęsknieniem oczekiwał rozmów z pierwszym cesarzem Francuzów. Wierzył w teorię Towiańskiego o wędrówce dusz i wspieraniu naszego świata materialnego przez świat duchów.

Towianizm nie był dla Mickiewicza substytutem religii, ale pasującym do jego mistycznej wizji rzeczywistości wytłumaczeniem zjawisk, których nie rozumiał. Kult Napoleona I był zaś przejawem gorączkowego mesjanizmu, pierwszą pasją i najtrwalszą namiętnością z dzieciństwa i młodości, która nigdy nie utraciła swego żaru. Stąd w wielu listach napisanych przez poetę znajdujemy podpis „A.N. Mickiewicz". Ta litera „N" wyrażała wszystkie jego marzenia, tęsknoty, ambicje i dążenia. Fascynacja osiągnęła apogeum, kiedy w kilku listach napisanych do Józefa Jeżowskiego latem 1818 r. Mickiewicz podpisał się jako „Napoleon z Nowogródka". Potrzeba identyfikacji z „bogiem wojny" była tak silna, że gotów był oddać swoje ciało duszy wielkiego cesarza, aby ten na nowo podpalił pokongresowy porządek świata i ułożył go według swojej niebiańskiej wizji. Ostatecznie wyraził swoją apoteozę Korsykanina jednym, ale jakże znamiennym zdaniem: „Od czasów Jezusa nikt nie zrealizował na Ziemi więcej niż on".

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane