Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Rodzina Lubkiewiczów: cisi Sprawiedliwi

Jan Czarniecki 26-01-2019, ostatnia aktualizacja 26-01-2019 09:12

13 stycznia 1943 r. we wsi Sadowne Marianna i Leon Lubkiewiczowie wraz z synem Stefanem zostali zamordowani przez Niemców za pomoc dwóm Żydówkom.

Sadowne to miejscowość położona w północno-wschodniej części województwa mazowieckiego, w powiecie węgrowskim. W chwili wybuchu II wojny światowej we wsi mieszkało 380 Żydów, którzy stanowili ok. 40 proc. wszystkich mieszkańców. Okupacja niemiecka diametralnie zmieniła sytuację. Żydowskich mieszkańców Sadownego w grudniu 1941 r. przesiedlono do gett m.in. w Stoczku Węgrowskim i Łochowie, skąd w 1942 r. wywieziono ich do niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Treblinka II. W okolicach miejscowości schronienia szukali nie tylko jego dawni żydowscy mieszkańcy, ale także uciekinierzy z transportów. Wielu z nich przeżyło dzięki pomocy, którą otrzymywali od Polaków, choć zgodnie z rozporządzeniem gubernatora Hansa Franka z 15 października 1941 r. za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Polska pod okupacją niemiecką była jedynym miejscem w całej Europie z tak rygorystycznym prawem.

Zimą 1943 r. rozegrał się w Sadownem dramat, który jak w soczewce pokazuje stosunek Niemców zarówno do ludności żydowskiej, jak i polskiej podczas okupacji. W tym czasie Żydzi ukrywali się w pobliskim lesie i codziennie byli zaopatrywani w chleb przez Leona Lubkiewicza, który miał w miejscowości piekarnię. Był on jednym z tych mieszkańców miejscowości, którzy starali się wspierać dawnych sąsiadów w tych nieludzkich czasach.

Głos świadków

– Do końca 1942 r. ojciec piekł chleb po kryjomu i sprzedawał go ludziom. Wiem, że wtedy mój ojciec Leon Lubkiewicz dawał za darmo chleb ukrywającym się Żydom – wspomina syn Leona Stanisław Lubkiewicz. – 3 stycznia 1943 r. do Sadownego przybyło ok. 20 żandarmów (skąd przybyli, nie wiem) i zatrzymało się w miejscowej szkole. Polacy mówili, że jest to jakaś karna ekspedycja niemiecka. W tym czasie był u mnie w sklepie piekarniczym brat Stefan, któremu powiedziałem, by poszedł do ojca i ostrzegł go, by dziś nie handlował chlebem. Brat poszedł – możemy dalej przeczytać w relacji zachowanej w zbiorach IPN.

– Dwie Żydówki z Sadownego, Elizówna i Czapkiewiczówna, przyszły do ojca do piekarni. Za furtką złapali ich żandarmi z Karnej Ekspedycji i zapytali, skąd mają chleb, więc odpowiedziały, że od Lubkiewiczów – napisała Irena Kamińska z domu Lubkiewicz w piśmie z 12 czerwca 1969 r. do Żydowskiego Instytutu Historycznego. Niemcy na miejscu rozstrzelali obie kobiety.

– Z położonej dalej piekarni sprowadzono Lubkiewicza, jego żonę i młodszego syna Stefana do drugiej piekarni, należącej do jego starszego syna Stanisława, a stojącej przy głównej ulicy – relację Tadeusza Żebrowskiego można znaleźć na portalu ZapisyTerroru.pl.

Jedynym zarzutem, który stawiano rodzinie, była pomoc, którą wyświadczyli Żydówkom, oddając im bochenek chleba. Niemcy próbowali biciem zmusić Leona i Mariannę Lubkiewiczów do przyznania się do winy.

– Śledztwo trwało do godziny 22.00. W tym czasie Schultz strasznie się znęcał nad moją rodziną. Brata, który był zdolny do muzyki i grał ładnie na akordeonie, odwracał do ściany i bił, kopał bez żadnej litości. Ojca bił pięścią po twarzy, aż zatoczył się na ścianę, również popychał i kopał (...). Żandarmi z Karnej Ekspedycji rozstrzelali wymęczonych i zbitych moich rodziców i brata na podwórku, za ratownictwo Żydów w Polsce. Mnie zostawili jako małoletnią – wspomina córka Lubkiewiczów Irena Kamińska.

Franciszek Rutkowski w liście z 14 marca 1979 r. skierowanym do Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce wspomina, że „strach przed gestapowcami był tak wielki, że na drodze, którą szedłem, nie spotkałem ludzi. A była to godzina około dziesiąta rano. Żona Lubkiewicza leżała za drewnianym płotem. Była w brązowych śniegowcach, syn Lubkiewicza leżał pod płotem. Widziałem także samego piekarza Lubkiewicza".

– Zostali pochowani na placu, w miejscu, w którym byli zastrzeleni. Dopiero po dwóch tygodniach ciała wydobyto, ułożono w trumnach i stanęły w nocy pod kościołem. Odbyła się msza i pogrzeb – wspomina wnuczka państwa Lubkiewiczów, Grażyna Olton, w nagraniu przygotowanym w ramach projektu „Świadkowie epoki".

Upamiętnieni

W 1997 r. Leon, Marianna oraz ich syn Stanisław zostali odznaczeni przez Instytut Yad Vashem medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata". W gronie Sprawiedliwych znajduje się 335 osób z okolic Treblinki. W większości są to mieszkańcy z Podlasia i Mazowsza, którzy ukrywali Żydów w swoich domach lub budynkach gospodarczych, narażając życie swoje i swoich rodzin. Dzięki poświadczeniu Ocalonych wiemy dziś, że pomoc ta była bezinteresowna i okazywana ze względu na solidarność z ofiarami Holokaustu.

Instytut Pileckiego służy upamiętnianiu, dokumentowaniu i badaniu historii XX wieku ze szczególnym uwzględnieniem polskiego doświadczenia i losów obywateli polskich.

„Zapisy terroru" to zbiór relacji obywateli polskich, którzy podczas II wojny światowej doświadczyli cierpienia ze strony dwóch totalitaryzmów: niemieckiego i sowieckiego.

„Świadkowie epoki" to nagrania relacji i świadectw osób, które doświadczyły niszczącej siły totalitaryzmów niemieckiego i sowieckiego, a także powojennego systemu komunistycznego.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane