Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

POLIN potrzebuje kapitana

Marek Kozubal 13-07-2019, ostatnia aktualizacja 13-07-2019 00:00

Mieliśmy umowę, że wynik konkursu na dyrektora Muzeum POLIN będzie respektowany – mówi Piotr Wiślicki przewodniczący Stowarzyszenia ŻIH.

źródło: materiały prasowe

Od dwóch miesięcy wicepremier Piotr Gliński analizuje rekomendację komisji konkursowej w sprawie powołania na stanowisko dyrektora Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN prof. Dariusza Stoli. Jest pan zaskoczony taką sytuacją?

Oczywiście, że jestem zaskoczony i bardzo zasmucony. Ale na wstępie, dla wyjaśnienia kontekstu, muszę się odwołać do historii powstania muzeum i dokumentów. Muzeum zostało wymyślone 30 lat temu przez Stowarzyszenie ŻIH – muszę tu wymienić kluczowe nazwiska – Grażyny Pawlak i Mariana Turskiego, choć osób zaangażowanych było oczywiście więcej. W 2005 r. została podpisana umowa między miastem st. Warszawa reprezentowanym przez śp. Lecha Kaczyńskiego, ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego oraz prof. Jerzego Tomaszewskiego ze Stowarzyszenia. Było to bodaj pierwsze trójstronne porozumienie o partnerstwie prywatno-publicznym w kulturze. Na bazie tej umowy powstało muzeum. 40 procent wszystkich kosztów inwestycji poniosło Stowarzyszenie, a po 30 procent miasto Warszawa i ministerstwo. Myśmy zebrali 165 mln zł na muzeum i realizowane przez nie programy. To był wielki sukces, 600 darczyńców z całego świata. Dlatego nie można powiedzieć, że jest to tylko państwowe muzeum.

Dzisiaj muzeum jest finansowane przez ministerstwo, w takiej samej wysokości przez miasto Warszawa. Stowarzyszenie bardzo mocno wspiera jego działalność i to w zakresie dużo większym, niż wynika z umowy. Po jego otwarciu zebraliśmy 22 mln zł. Nowy statut podpisany w 2016 roku mówi jednoznacznie, że dyrektora wybiera i odwołuje minister przy akceptacji trzech założycieli. Musi być w tym zakresie jednomyślność. W lutym kontrakt prof. Dariusza Stoli się skończył.

I wtedy Stowarzyszenie ŻIH oraz miasto opowiedziały się za przedłużeniem kadencji prof. Stoli. Po namowach ministra zgodziły się na konkurs. Minister obiecał, że będzie respektował efekt pracy komisji?

Od półtora roku działaliśmy w kierunku przedłużenia kontraktu dla prof. Stoli, tak jak się to dzieje w innych instytucjach, np. Muzeum Powstania Warszawskiego. Ale jeżeli jeden z założycieli nie chciał przedłużyć kontraktu, a taka była decyzja wicepremiera, miał do tego prawo.

Po długich negocjacjach z udziałem wicepremiera oraz prezydenta Rafała Trzaskowskiego zgodziliśmy się na wniosek ministra kultury na międzynarodowy konkurs. Uzgodniliśmy regulamin. Skład sądu konkursowego został wybrany w sposób uczciwy, sprawiedliwy i demokratyczny. W jego skład weszło 15 członków. W trakcie negocjacji nie było mowy o tym, że ktoś jest nasz lub wasz, wszystkich wybrano w trakcie wspólnych negocjacji z wicepremierem Glińskim i wiceministrem Sellinem. Konkurs wygrał 11 głosami na 15 prof. Stola.

Na spotkaniu, które miało miejsce pod koniec lutego z udziałem wicepremiera, wiceministra Sellina, prezydenta Trzaskowskiego oraz mnie, nie tylko zgodziliśmy się na konkurs, ale też podaliśmy sobie ręce i powiedzieliśmy, że zwycięzca konkursu – niezależnie od tego, kto nim zostanie – niezwłocznie zostanie powołany na stanowisko dyrektora. Dla mnie ta deklaracja jest równie ważna, co wszystkie umowy.

Dlatego dzisiejsza sytuacja jest tak zadziwiająca. Tym bardziej że po wyborze prof. Stoli gratulowały nam autorytety z całego świata. Głównie tego, że trzy różne środowiska potrafiły się dogadać – słyszeliśmy wręcz opinie, że rozwiązaliśmy problem, który mógł się skończyć kolejną awanturą.

Stowarzyszenie ŻIH stwierdziło, że „osiągnięty kompromis jest jeszcze jednym dowodem, że muzeum POLIN zostało zbudowane na idei dialogu i porozumienia". Wicepremier Gliński łamie te uzgodnienia?

Nie lubię ostrych sformułowań. Nie wiem, na czym stoimy, bo wicepremier nic nie podpisał. Nie powiedział: nie zgadzam się z wyborem komisji konkursowej. Przypomnę, że muzeum jest miejscem dialogu. Podczas napięcia związanego z ustawą o IPN było najwspanialszym ambasadorem polsko-żydowskiego dialogu na świecie.

Dlaczego uważa pan, że było?

Bo nagle dostajemy informacje od darczyńców o wstrzymaniu wsparcia, ostatnio na kwotę 1,5 mln zł. Inni mówią – my poczekamy. Tylko dlatego, że jedna z najważniejszych instytucji żydowskich na świecie jest bez kapitana. Żeby było jasne – pełniący obowiązki dyrektora Zygmunt Stępiński to świetny, doświadczony menedżer. Ale jest powołany na tymczasowego zarządzającego. Sytuacja zawieszenia ma wpływ na wizerunek muzeum na świecie. A sygnał, który idzie z Polski, jest taki: nie potrafią się dogadać. Nie wiadomo, co z muzeum. I stopniowo sytuacja ta przekreśla wszystko dobre, co dla kultury żydowskiej wydarzyło się w ostatnich latach – np. 100 mln zł na kapitał żelazny na rzecz Cmentarza Żydowskiego w Warszawie, przejęcie i dokapitalizowanie przez państwo licznych muzeów do niedawna prowadzonych przez samorządy, jak Treblinka, Sobibór czy Bełżec.

Czy sponsorzy planowanych wystaw w muzeum mają powody do obaw?

Jeżeli trzech partnerów nie potrafi się dogadać – oczywiście. Darczyńcy mówią nam tak: wy zbieracie na instytucję, która nie jest do końca zorganizowana. Oni nie wiedzą, co będzie dalej, jakie będą realizowane programy, tworzone wystawy.

Czy zagrożone jest funkcjonowanie muzeum w oparciu o formułę trzech filarów?

Wszystko opiera się na statucie muzeum. Nie można go zmienić bez zgody wszystkich założycieli. Ale po co psuć coś, co jest skuteczne i dobrze służy narodowym interesom? Muzeum jest lokomotywą, która w dobrym kierunku ciągnie dialog polsko-żydowski na świecie. Ja, reprezentując środowisko żydowskie, gwarantowałem, że jesteśmy w stanie, pomimo różnic, dogadać się i nadal prowadzić dialog. Wciąż w to wierzę. Ale stanie się to wtedy, gdy wszyscy będziemy respektować statuty i dane sobie słowa.

Pana zdaniem jest podstawa, aby wicepremier mógł unieważnić konkurs?

Nie ma. Oczywiście 
dalej wszystko można sobie wyobrazić, ale uważam, że powinniśmy wszyscy respektować ustalenia, 
to kwestia i etyki i interesu narodowego. Na dziś – minister kultury nie odrzucił wybranego w konkursie kandydata. To jest dobra wiadomość. Niepokojący jest natomiast upływający czas i napięcie, które wokół tej sprawy powstaje. Aby kontynuowany był dialog polsko-żydowski w najważniejszej na świecie instytucji służącej temu celowi, potrzebny jest kapitan. Przypomnę, że prof. Stola jest wybitnym historykiem, który stworzył bardzo ważny ośrodek edukacyjny, wystawienniczy, naukowy i wydawniczy. Dzięki temu muzeum jest ambasadorem Polski na świecie – wszyscy liczymy, że takim pozostanie.

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane