Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Banków mniej. Na bank

Robert Biskupski, Monika Górecka-Czuryłło 26-05-2009, ostatnia aktualizacja 27-05-2009 18:23

Przy stołecznych ulicach wkrótce może pojawić się więcej galerii, kawiarni i pubów. Powód? Banki, które dotychczas wygrywały wyścig o lokale, nie chcą już otwierać nowych placówek.

autor: Dudek Jerzy
źródło: Fotorzepa

Z raportu firmy doradczej Cushman & Wakefield wynika, że w pierwszym kwartale 2009 r. banki chciały wynająć w Warszawie dziesięć razy mniej powierzchni biurowej niż trzy miesiące wcześniej. – Taka tendencja oznacza zmianę na rynku lokali handlowych – uważają specjaliści od rynku nieruchomości. Dla warszawiaków to być może więcej kawiarni, pubów czy księgarni i antykwariatów, które dotychczas przegrywały wyścig o wolne powierzchnie, nie mogąc zaproponować równie wysokiego czynszu jak instytucje finansowe.

– Chciałem otworzyć knajpkę na Ochocie. Gdy się zorientowałem, jakie są czynsze, to zrezygnowałem. W miejscu, które mnie interesowało, powstał bank – mówi przedsiębiorca Dominik Jankowski.

Wzorowy lokator

Zatrzymanie ekspansji banków nie cieszy jednak wszystkich. Właścicielka kamienicy przy Targowej przyznaje, że miała dużo chętnych na wynajęcie lokalu na parterze budynku. – Zgłosiła się sieć Rossmann, Azjaci, którzy mieli prowadzić sklep odzieżowy – opowiada Anna Adamczewska. – Wybrałam bank, bo przedstawił najlepszą propozycję, nie tylko finansową, ale i całościową. Przedstawicielom banku zależało np. na remoncie kamienicy, utrzymaniu jej w dobrym stanie. Adamczewska nie ukrywa, że bank na parterze budynku to większy spokój wokół, lepszy nadzór.

Sytuacja się zmienia. Przykładem jest Fortis Bank, który wynajął w ub. roku lokal na Nowym Świecie 37. Firma nie zdecydowała się jednak na otwarcie placówki i podnajęła powierzchnię innemu użytkownikowi. – Zmniejszenie liczby oddziałów bankowych to normalny trend już „przerobiony” na Zachodzie – uważa Witold Fizyta ze stowarzyszenia Nowy Świat. – Teraz bank to bankomat. Nie trzeba wynajmować parteru w kamienicy.

Także szefowa Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami w Śródmieściu nie przypuszcza, by zastój na rynku bankowym miał wpływ na lokale w Śródmieściu. – Komunalnych i tak nie wynajmowali, bo do większości są roszczenia, więc mogliśmy wydzierżawić na trzy lata. To dla banku za krótki czas – tłumaczy.

Peryferie bez bankomatu

Nowa strategia instytucji finansowych niepokoi mieszkańców nowych osiedli. Niektórzy do najbliższego oddziału mają kilka kilometrów. – Może dla Śródmieścia to dobra wiadomość, ale my na Białołęce mamy wręcz odwrotny problem. Banków u nas jak na lekarstwo, więc nowe placówki byłyby dla nas zbawieniem – mówi Michał Antosik, mieszkający przy ul. Skarbka z Gór.

– Najbliższy oddział mojego banku znajduje się w centrum. Miałem nadzieję, że wkrótce placówka pojawi się też tutaj. Czy jednak bank będzie chciał ryzykować otwarcie placówki na peryferiach? – wtóruje mu Monika Zachlewska z ul. Lazurowej.

Bankowcy zapewniają, że nie ma powodu do obaw. – My, bankowcy, słowo „ryzyko” odmieniamy przez wszystkie przypadki. Wiadomo, że jeśli powstaje duże osiedle, pojawi się tam też bank – mówi dr Przemysław Barbrich, doradca prezesa Związku Banków Polskich.

Już wystarczy

Jednak większość banków nie planuje w najbliższym czasie otwarcia nowych siedzib. Tłumaczą, że rynek już jest nasycony.

– W Warszawie mamy już wystarczająco dużo banków. Przykładem może być tu pl. Wilsona, gdzie obok siebie znajduje się ok. dziesięć oddziałów, czy ul. Grójecka, koło kina Ochota – mówi dr Barbrich. – Poza tym warto pamiętać, że cały czas rozwija się bankowość elektroniczna – ludzie coraz chętniej używają bankomatów, poleceń zapłaty czy przelewów przez Internet – dodaje.

– Po fuzji z BPH mamy ponad tysiąc placówek w całej Polsce, kolejne nam są niepotrzebne – potwierdza rzecznik banku Pekao SA Arkadiusz Mierzwa. – Raczej staramy się likwidować nasze oddziały, łącząc te, które znajdują się za blisko siebie.

Dodaj swoją opinię

Życie Warszawy

Najczęściej czytane