Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Rodzice jak z obrazka

Dominika Węcławek 15-03-2010, ostatnia aktualizacja 15-03-2010 12:56

Mit różowego rodzicielstwa pielęgnowany jest przez wiele kolorowych pisemek, ale rzeczywistość bywa inna. Pewne sytuacje zaś czasem trudno jest opisać słowami. To trzeba przeżyć, albo chociaż zobaczyć. Ale jak? Najłatwiej dzięki komiksom.

źródło: materiały prasowe
źródło: materiały prasowe
źródło: materiały prasowe

Z wydawanych w Polsce opowieści graficznych dowiemy się dziś wszystkiego, włącznie z tym, skąd się biorą dzieci. I nie mówię tu o kultowych historyjkach obrazkowych Edwarda Lutczyna, dzięki którym już w przedszkolu bezboleśnie i bez potrzeby angażowania sfatygowanych bocianów czy więdnącej kapusty moje pokolenie było uświadamiane. Wysublimowana erotyka włoskiego mistrza Milo Manary, nad Wisłą równie popularnego u kobiet i mężczyzn, bez wątpienia zawstydzi tych najbardziej pruderyjnych. To jednak zupełnie inny temat.

Wróćmy więc do rodzicielstwa. Do wyboru mamy bardzo różne wydawnictwa. Od tych równie subtelnych co greps informujący, że najprzyjemniejsze w dzieciach jest ich robienie, po rzeczy autentycznie pomocne przy przetrwaniu tych cięższych niż mogłoby się wydawać chwil.

Z brzuszkiem i z dymkiem

O pierwszych symptomach przyszłego rodzicielstwa świadczy rosnący przez dziewięć miesięcy brzuszek. Cała sytuacja, jak przekonują lekarze, jest naturalnym fizjologicznym stanem, do którego każda kobieta została stworzona. I to pewnie ich koledzy wymyślają wszystkie te pozornie zabawne komiksowe „paski” (krótkie historyjki, ograniczające się do kilku kadrów) w stylu „ciąża na wesoło”. W najdalszych zakamarkach biblioteki trzymam albumik „Twoja ciąża. Podręcznik przetrwania” (wyd. Stapis) przygotowany przez brytyjskiego rysownika komiksów satyrycznych Martina Baxendale`a. Być może bawi on mieszkańców Anglii, którzy, jak wiadomo, mają wyjątkowo specyficzne poczucie humoru. Wydaje się także być niezmiernie dowcipny z perspektywy kogoś, kto pewnie nigdy nie musiał dźwigać dodatkowych kilku wierzgających ochoczo kilogramów wpełzając po schodach, bo winda była zepsuta. Dla przyszłej matki jest po prostu niesmaczny i przerażający. Jeśli więc ktoś was uszczęśliwi takim poradnikiem, przekażcie go dalej, najlepiej jakiemuś młodemu singlowi.

Inaczej rzecz ma się z komiksowym pamiętnikiem Agaty „Endo” Nowickiej. Jej „Projekt: człowiek” ustalił u nas pewien kanon opowiadania o ciąży w obrazkach. Na tyle silny, że póki co żaden rodzimy twórca nie podjął się pokazania tego inaczej. Wyrazisty styl ilustracji Endo, odcinki raz rozrysowane na kilka kadrów, innym razem zilustrowane za pomocą jednej dużej planszy pokazują z czym aktywna,niezależna przyszła matka musi się mierzyć... Czyli z nadmierną troskliwością znajomych, rozsypką emocjonalną wywołaną burzą hormonów, z poznawaniem na nowo własnego ciała i oswajaniem się z rosnącym w środku maleńkim człowiekiem. Ale również z nawałem pracy czy układaniem życia partnerskiego. Choć to osobista opowieść, snuta jest z odpowiednią dawką dystansu. Całość, nim została wydana w pięknym albumie (wyd. Kultura Gniewu), publikowana była w tygodniku, co pozwoliło czytelniczkom na bieżąco komentować kolejne odcinki, a przy okazji nauczyć się konfrontować bądź utożsamiać z bohaterką.

Z wrzaskiem w tle

No dobrze, ale co się dzieje, kiedy już wspomniany „projekt” wchodzi w fazę aktywnej realizacji i w życiu dwojga ludzi pojawia się maleństwo? Oczywiście niemowlaki są słodkie - zwłaszcza cudze, na podretuszowanych zdjęciach, bądź kiedy śpią. O tym, jak z tymi noworodkami jest naprawdę pokazuje, niekiedy wręcz bardzo dosadnie, wydawana u nas seria „Baby Blues” (wyd. Egmont). Pierwszą komiksową książeczkę Ricka Kikmana i Jerry`ego Scotta zatytuowano wymownie „To będzie trudniejsze niż myśleliśmy”. Na początku poznajemy Deryla i Wandę. Właśnie wrócili ze szpitala z nowo narodzona córeczką Zoe. Jeszcze nie wiedzą co ze sobą zrobić, jak to wszystko się ułoży, a po chwili już szukają bezpiecznego schronienia przed wrzaskiem, wymiguja się od dyżrurów przy zmianie śmierdzącej pieluszki, kombinują co zrobić, by tym razem to drugie z rodziców wyszło z łóżka, bo „maleństwo” znów się obudziło w środku nocy.

Autorzy mają tę przewagę nad dowcipnisiami odpowiedzialnymi za wszystkie humorystyczne ciążowe komiksiki, że są autentyczni a ich spojrzenie, pozornie naturalistyczne, podszyte jest jednak ciepłem. Humor, często mocno doprawiony sarkazmem pozwala po prostu jakoś sobie poradzić z rodzicielską codziennością. Bohaterowie są zmęczeni, niewyspani, bezsilni, zaczynają też funkcjonować w innym świecie. Plama na garniturze po tym, jak maleństwu się ulało, staje się normalnoscią, a wszystkie rozmowy, nawet z innymi dorosłymi, prędzej czy później zaczynają dotyczyć dzieci . Pod koniec drugiego albumu („Ona już to robi”), lekko sfrustrowana młoda mama mówi „Nie wiem, dlaczego ona płacze. Gdyby to mi dawano najeść się do syta, kazano spać bez ograniczeń i drapano po plecach – wpadłabym w ekstazę!”. Poza tym „Baby Blues” ma jaśniejsze strony. Ostatecznie zarówno Derryl, jak i Wanda cieszą się z obecności maleńkiej Zoe, są dumni z jej małych sukcesów. Po prostu dziecko drastycznie ogranicza ich czas, również ten na przebłyski radości. Być może kolejne tomy, które wydawca będzie sukcesywnie wprowadzać na nasz rynek pokażą coś więcej. Zapowiadana już trzecia część nosi dosyć złowrogi tytuł „Zgadnij kto dziś nie zmrużył oka?”...

O maluchach nad Wisłą

W komiksie europejskim, zwłaszcza tym opisującym aspekty zwyczajnego-niezwyczajnego życia młodych ludzi, dzieci stały się równoprawnymi bohaterami. Nikogo nie dziwi, że ktoś, kto za pomocą obrazków z dymkiem opowiada o swojej codzienności, mówi też o trudach rodzicielstwa. Oczywiście czasem problemy są znacznie poważniejsze niż zwyczajne „mały znów płacze”, „nie ma apetytu” albo „dzisiaj uderzył koleżankę z przedszkola”. Belgijski scenarzysta i rysownik Frederik Peeters (odpowiedzialny m.in. za serię „Lupus”) dziewięć lat temu wydał autobiograficzny album „Niebieskie pigułki” (wyd. Post). Opowiada w nim historię swego związku z dziewczyną zarażoną wirusem HIV. Choć historia miłosna jest tu na pierwszym planie, w tle przewija się też wątek trudnego rodzicielstwa, także zastępczego, partnerka mieszka bowiem z kilkuletnim synkiem, także nosicielem. Bohater musi więc odpowiedzieć sobie na pytanie na ile może wejść w rolę ojca, jak zachować autorytet i nie dac się czasem ponieśc nerwom, a w końcu jak bliski jego sercu jest ten mały, znacznie bardziej kruchy od innych rówieśników, człowiek.

Polscy rysownicy też powoli sięgają po rodziny z dziećmi. Na łamach nowego, wydawanego od października nieregularnika „Karton” znajdziemy stworzone przez Tomka „Asu” Pastuszkę odcinkowe przygody Matki-Polki. Ta super - heroska z sąsiedztwa nie tylko musi podjąć wyzwanie ocalenia świata, ale dopasować czas swoich misji do harmonogramu pracy... opiekunki do własnego super-dziecka. Sporym echem odbił się też wydany w tym roku niezależny album „Komiksowe becikowe” (wyd. własne) przygotowany jako prezent dla świeżo upieczonych ojców – rysowników. Cała antologia obraca się wokół tematów rodzicielsko-dziecięcych. Są kadry ze zwyczajnego życia rysownika, który dzieli czas między komiksy i tacierzyństwo... bardzo zabawne, choć wiążące się z opłakanymi skutkami dla pasji (czy pracy) ojca. Nie brak historyjek typu „oczami bobasa”, przewrotnych nowelek o nietypowych fascynacjach maluchów. Oczywiście motywy superbohaterskie także zostały tu wykorzystane, zwłaszcza by podkreślić, że w realnym świecie to bynajmniej nie faceci w trykotach i umięśnione kobiety w skąpycvh kostiumikach powinny stać na piedestale.

Można jednak odnieść wrażenie, że nawet dwie, czy trzy jaskółki wiosny nie czynią i na polskie obyczajowe opowieści graficzne z rodzicielstwem w tle musimy jeszcze poczekać.

Jeszcze więcej o zdrowiu, urodzie i modzie znajdziesz w serwisie uroda.zyciewarszawy.pl

uroda.zyciewarszawy.pl

Najczęściej czytane