Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Bitwa o rynek śmieci wygrana przez prywatne firmy

Aneta Wieczerzak-Krusińska 22-07-2018, ostatnia aktualizacja 22-07-2018 00:00

Warszawski ratusz odstąpił od podpisania umowy z MPO na odbiór śmieci 
z całej stolicy od przyszłego roku. Inne spółki wracają do gry.

Wysypisko "Radiowo"
autor: Kuba Kamiński
źródło: Fotorzepa
Wysypisko "Radiowo"

Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania miało dostać zlecenie na odbiór odpadów od początku 2019 r. Warszawski urząd miasta wybrał komunalną spółkę bez przetargu (w tzw. trybie in-house) i w kwietniu rozpoczął negocjacje dotyczące szczegółów.

Działający na tym rynku od lat przedsiębiorcy podnieśli alarm. Skargi do Krajowej Izby Odwoławczej (KIO) zgłosiły dwie firmy: Byś i Suez Polska. Zarzucały m.in. monopolizację rynku przez spółkę, która – w ich ocenie – nie jest przygotowana do świadczenia takich usług. Poskutkowało.

Ciągłość priorytetem

Co prawda wyroku KIO jeszcze nie wydała, ale urząd miasta wycofał się rakiem z wcześniejszej decyzji. Wysłał do Izby i zainteresowanych firm pismo o przerwaniu negocjacji z komunalną spółką. – 5 lipca Izba odroczyła rozprawę bezterminowo. To oznacza, że nie mamy gwarancji, że postępowanie in-house zakończy się w terminie umożliwiającym bezproblemowe zapewnienie odbioru odpadów. Dlatego uznaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem jest rozpisanie przetargu na świadczenie usługi od 1 stycznia, w którym wyłonimy wykonawców – tłumaczy Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.

Zapewnia, że prace nad przetargiem są już zaawansowane. Jego ogłoszenia można się spodziewać w wakacje.

Czas nagli, bo miasto musi zapewnić ciągłość wywozu śmieci. Tym kierował się ratusz, przerywając rozmowy z MPO. A umowy z nią nie mógł zaś podpisać przed wyrokiem. (KIO nie zgodziła się na to).

To dobra wiadomość dla prywatnych firm. Zdaniem Dariusza Matlaka z Polskiej Izby Gospodarki Odpadami zamówienia z wolnej ręki są wyjątkiem na potwierdzenie reguły. A tą jest wolna konkurencja. – Tryb in-house nie może być traktowany jako narzędzie do tępienia tej konkurencji i budowania własnego biznesu – podkreśla.

Problem pozostał

W ocenie branży miasto zrozumiało, że postępowania przed KIO nie wygra. – Sąd podszedł bardziej wnikliwie niż do tej pory. Pozwolił na odtajnienie prognoz MPO i powołał biegłego. Sytuacja postawiła władze Warszawy pod ścianą. Zrezygnowali nie dlatego, że uwierzyli w konkurencję i wolny rynek, ale z obawy przed blamażem – uważa Karol Wójcik z firmy Byś.

Jego zdaniem włodarze innych miast dwa razy zastanowią się, zanim podejmą decyzję o powierzeniu zadania spółce komunalnej, która jest do tego nieprzygotowana. Inne gminy nie będą mogły powołać się na warszawski przykład. – Jeszcze korzystniejsze byłoby potwierdzenie tego przez KIO. Tymczasem w tej sytuacji należy oczekiwać raczej umorzenia postępowania – dodaje Wójcik. Rzeczniczka KIO Magdalena Grabarczyk zastrzega, że taką decyzję podejmie skład orzekający. W przyszłym tygodniu może być wiadomo, kiedy się zbierze.

Krzysztof Kawczyński, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej, nie przecenia znaczenia i wpływu warszawskiej decyzji na inne gminy. – To nie jest negacja trybu in-house w innych miastach. Przykładowo, Kraków zleca usługi gospodarowania odpadami spółce miejskiej, bo ta jest do tego świetnie przygotowana. Ale to wymagało podjęcia decyzji o budowie infrastruktury do unieszkodliwiania odpadów na długo przed tzw. rewolucją śmieciową – zaznacza ekspert.

Decyzję ratusza ocenia jako słuszną, choć spóźnioną. MPO nie ma wystarczającej infrastruktury, tj. sortowni, kompostowni i spalarni. Ta ostatnia ma powstać najwcześniej za trzy–cztery lata. – Warszawa od dziesięciu lat nie zrobiła praktycznie nic w celu zbudowania efektywnego systemu gospodarki odpadami. Za pół roku czy rok może mieć poważny problem z zalegającymi górami śmieci. Może się to skończyć jak w Neapolu – twierdzi Kawczyński.

Decyzja warszawskiego urzędu może stanowić jednak nowe otwarcie w jego relacjach z firmami prywatnymi. – Urzędnicy powinni usiąść z nimi do stołu i wręcz prosić o możliwość skorzystania z infrastruktury, którą oni wybudowali. Trzeba włączyć każdą sortownię czy kompostownię do tego systemu – radzi Kawczyński.

Dariusz Matlak nie odpowiada jednoznacznie na pytanie, czy decyzja ratusza przełoży się na utrzymanie dotychczasowych stawek za wywóz śmieci. – Z jednej strony firmy prywatne są bardziej przygotowane do optymalizacji kosztów, ale z drugiej skończyliśmy już z gospodarowaniem odpadami przez ich składowanie. Usługi dla środowiska drożeją, więc taniej nie będzie. Trzeba jednak pamiętać, że usługa musi być wykonana po akceptowalnej dla mieszkańców cenie – zauważa. ©℗

Opinia

Dariusz Matlak, prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami

Decyzji stołecznego ratusza nie oceniam w kategoriach porażki miasta czy zwycięstwa firm prywatnych. Ale to dobra wiadomość dla tych drugich i dla mieszkańców miasta. Bo żaden monopol, ani państwowy, ani prywatny, nie służy gospodarce. Zadaniem gminy jest zarządzanie gospodarką odpadową i efektywne wydatkowanie na nią środków, a nie wchodzenie w biznes przez przekazanie zadań spółce komunalnej bez przetargu. 
Taka możliwość istnieje tylko na rynku, gdzie nie ma konkurencji lub działa ona w niewłaściwy sposób. Warszawa do takich 
nie należy. ©℗

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane