Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Nowy sezon znowu bez hali łyżwiarskiej

Krzysztof Lech 19-10-2010, ostatnia aktualizacja 20-10-2010 22:19

Sezon 2010/2011 będzie zarazem jubileuszem 90-lecia łyżwiarstwa w Polsce. Po medalach w Vancouver kibice liczą na kolejne sukcesy. Ale jak je osiągać bez obiektów?

Katarzyna Woźniak i Luiza Złotkowska z brązowymi medalami olimpijskimi
źródło: AFP
Katarzyna Woźniak i Luiza Złotkowska z brązowymi medalami olimpijskimi

Poprzedni sezon był dla polskich panczenistów najlepszy od... 50 lat – zdobyliśmy medal igrzysk olimpijskich.

Trzecie miejsce na igrzyskach w Vancouver w biegu drużynowym wywalczyły Katarzyna Bachleda-Curuś, Katarzyna Woźniak i Luiza Złotkowska. W tym sezonie nie zobaczymy naszej brązowej drużyny.

– Kasia Bachleda-Curuś jest w czwartym miesiącu ciąży. Katarzyna Woźniak przeszła operację ścięgna i dopiero wznowiła treningi, a Luiza Złotkowska w czerwcu miała wypadek podczas treningu wrotkarskiego i też przeszła operację – mówi Ewa Białkowska, trener kadry kobiet.

Na razie jednak nasi zawodnicy nie mają w Polsce gdzie trenować. Na świecie wszystkie zawody odbywają się tylko na torach w hali. W Polsce nie ma takiego obiektu. O zadaszeniu toru na Stegnach mówi się od lat. W listopadzie 2006 r. za prawie 20 mln zł z budżetu miasta zakończono wymieniono system mrożeniowy i poprawiono geometrię toru. Specjalnie z myślą o hali.

– Z przykrością stwierdzam, że nawet teraz w programach wyborczych kandydatów na prezydenta miasta i do Rady Warszawy nie znalazły się propozycje wybudowania hali na torze Stegny – żali się Kazimierz Kowalczyk, prezes PZŁS. – Bez tego nie da się trenować. Teraz musimy jeździć na treningi do Berlina lub Mińska na Białoruś.

Lepsze warunki mają zawodnicy Short Tracku. W tej dyscyplinie w dniach 19 – 20 marca przyszłego roku odbędą się w Warszawie drużynowe mistrzostwa świata.

Ewa Białkowska, trener kadry kobiet:

Najważniejszymi imprezami dla nas będą starty w Pucharach Świata i mistrzostwach Europy, na których zdobywa się kwalifikacje do mistrzostw świata w wieloboju, na dystansach. 16 najlepszych łyżwiarek w lutym przyszłego roku rywalizować będzie w Inzell w mistrzostwach świata w wieloboju. Nasza olimpijska „brązowa” drużyna w tym sezonie raczej nie wystartuje, chyba, że w trochę zmienionym składzie. Kasia Bachleda-Curuś jest w czwartym miesiącu ciąży. Katarzyna Woźniak po operacji ścięgna Achillesa i dopiero wznowiła treningi. Ścięgno rozcięła już w Vancouver, ale dopiero po powrocie do Polski i konsultacjach lekarskich poddała się operacji. Do Soczi cała drużyna powinna być już gotowa walczyć o medal. Luiza Złotkowska miała największą zwyżkę formy. Niestety, w czerwcu uległa wypadkowi podczas treningu wrotkarskiego. Jeździła na krakowskich Błoniach. Tak nieszczęśliwie upadła, że miała operowaną kość jarzmową. Obecnie ma płytkę tytanową wstawioną w policzek. Dość przykry wypadek, który na miesiąc wykluczył ją z treningów. Ale ona ma silny charakter.

Rozmowa z Luizą Złotkowską, brązową medalistką w drużynie z igrzysk w Vancouver:

Dużo zmieniło się Pani życiu po igrzyskach?

Nie. Dalej mieszkam z mamusią. Jedynie zakończyłam studia na krakowskiej AWF. Jestem w trakcie pisania pracy magisterskiej.

O czym będzie ta praca?

Praca będzie... o mnie. To analiza mojego rocznego planu przygotowań do igrzysk olimpijskich.

W lecie tego roku przydarzył się Pani przykry incydent, który mógł zachwiać dalszą karierą. Co takiego się stało, że musiała Pani poddać się operacji?

Niestety, przytrafił mi się wypadek. Wydaje się, że w niegroźnej sytuacji. Do zdarzenia doszło w czerwcu na krakowskich Błoniach podczas treningu na rolkach. Jechałam dość szybko i zderzyłam się z panem, który jechał rekreacyjnie tyłem. Miałam kask na głowie, ale upadając uderzyłam o ziemię twarzą i złamałam kość jarzmową. Normalnie w tym czasie mieliśmy obozy sportowe, ale w tym roku było inaczej. A ja przecież musiałam gdzieś trenować.

Jaki będzie dla Pani nadchodzący sezon? Jaka impreza będzie najważniejsza?

Wyda mi się, że mistrzostwa Europy, które w styczniu odbędą się we włoskim Collalbo. Ale zawody Pucharu Świata, które odbędą się już za miesiąc w holenderskim Heerenveen, też odgrywają istotną. Prawdopodobnie będę startowała w grupie A, czyli pierwszej „20” Pucharu Świata. Moim celem jest nie wypaść z tej grupy.

W tym sezonie brązowa drużyna z Vancouver nie będzie startować, a przynajmniej nie w takim samym składzie. Kasia Bachleda-Curuś spodziewa się dziecka, Katarzyna Woźniak i Pani jesteście po kontuzjach. Na jakich dystansach indywidualnych będzie Pani startować?

Ale jest jeszcze Natalia Czerwonka, która na igrzyskach była zawodniczką rezerwową. Jej forma ciągle rośnie, a na igrzyskach wcale nie była słabszą zawodniczką, tyle, że na starcie mogły stanąć tylko trzy osoby. Z Natalią postaramy się wystartować w biegu drużynowym. Jeśli chodzi o starty indywidualne, to ciągle jestem rekordzistką Polski na 5000 m. Chciałabym poprawić ten wynik, a poza tym będę startować na 1500 i 3000 m.

Jak bardzo utrudnia pani życie brak hali lodowej w Polsce?

Bardzo. Powtórzę: bardzo. Z tego powodu ciągle jestem poza domem, bo przecież gdzieś musimy trenować. Teraz zaledwie na trzy dni przyjechałam do Polski. Ciągłe podróżowanie wcale nie jest takie miłe. Dziwię się, że polskie pieniądze musimy wydawać za granicą zamiast w kraju.

Rozmowa z Katarzyną Woźniak, brązową medalistką w drużynie z igrzysk w Vancouver:

Po igrzyskach w Vancouver okazało się, że ma pani zerwane ścięgna i musi poddać się operacji. Dopiero niedawno wróciła Pani do treningów. Jak będzie wyglądał nadchodzący sezon?

Jest rok poolimpijski, dlatego nic się nie stanie, jeśli wystartuję dwa miesiące później niż koleżanki. Moim pierwszym ważniejszym startem będą mistrzostwa Polski na dystansach, które w grudniu odbędą się w Zakopanem, a później mistrzostwa Europy.

Kiedy zobaczymy Panią w rywalizacji drużynowej?

Myślę, że najszybciej pod koniec listopada w zawodach Pucharu Świata w Hamar. Wcześniej razem z Luizą pojedzie Natalia Czerwonka, a mnie zastąpi Karolina Ksyt.

Sezon poolimpijski jest chyba trochę luźniejszy. Jak Pani go traktuje?

To jedyny okres, kiedy organizm może trochę odpocząć. Możemy lżej trenować i próbować nowych rzeczy. Każdy może zaryzykować i spróbować sił na nowych dystansach.

Pani jest wychowanką WTŁ Stegny. Jak bardzo przeszkadza Pani w codziennym życiu brak hali w Warszawie?

Z tego powodu rzadko bywam w domu, bo ciągle jestem na zagranicznych zgrupowaniach, a teraz dojdzie do tego udział w zawodach. Przez to mam też problem z pogodzeniem sportu z nauką. Ja studiowałam na AWF w Krakowie. Teraz przeniosłam się do Wyższej Szkoły Kultury Fizycznej w Pruszkowie. Myślę, że teraz częściej będę bywać w domu. Ale gdyby w Warszawie była hala z torem łyżwiarskim, na treningi przyjeżdżałabym z domu. A tak musimy wyjeżdżać za granicę.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane