Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Wiatr po japońsku

Janusz Pindera 16-01-2011, ostatnia aktualizacja 16-01-2011 20:20

W Sapporo Adam Małysz był trzeci i piąty. A mogło być lepiej Sobotni konkurs zaczął się znakomicie. Małysz skoczył 132,5 m i prowadził. Przed oczami stanęły nam jego zwycięstwa w Sapporo w latach 1997 i 2001 oraz złoty medal mistrzostw świata 2007.

Problem w tym, że w Sapporo zawsze mocno wieje. Raz pod narty, innym razem w plecy. Do tego wieje tak dziwnie, że system mający wyrównywać szanse skoczków głupieje i trudno zrozumieć, dlaczego odejmuje tak dużo punktów, a lot wcale nie jest tak długi, jak przelicznik mógłby sugerować. W drugiej serii Małysz nie wykorzystał szansy. Skoczył tylko 118 m, co dało mu trzecie miejsce w konkursie. Później przyzna, że spóźnił odbicie, stąd mniejsza odległość.

Sensacyjnym zwycięzcą został w sobotę Niemiec Severin Freund, który po pierwszej serii był piąty. W drugiej skoczył 129 m i wygrał po raz pierwszy w karierze.

W niedzielnym konkursie Freund też spisał się świetnie, prowadził po pierwszej serii. Drugi był Andreas Kofler, tuż przed trzecim Małyszem. Austriak skoczył tak jak Polak 131 m, miał takie same noty za styl, ale przelicznik wiatru był dla niego korzystniejszy.

Tym razem problemy miał drugi w sobotę Thomas Morgenstern. Lider Pucharu Świata i zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni jednak nie zawsze potrafi przeskoczyć wiatr. W pierwszej kolejce skoczył tylko 110 m i zajmował 13 miejsce. Ale tacy jak on potrafią walczyć do końca. W finałowej serii pofrunął 136,5 m i wskoczył na podium, zajmując trzecie miejsce. Wygrał Kofler, który uzyskał 132,5 m, a Małysz znów nie wykorzystał szansy. Zaledwie 114 m w drugiej serii zepchnęło go na piątą pozycję. Wyprzedził go m.in. czeski skoczek Jan Matura, lądując o 14 m dalej.

W niedzielę oprócz Małysza punktowało jeszcze dwóch Polaków – Rafał Śliż i Piotr Żyła, zajmując miejsca pod koniec trzeciej dziesiątki. Dzień wcześniej w finałowej serii skakał tylko Małysz. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata mamy samotnego lidera Morgensterna i nowego wicelidera, jego rodaka Koflera. 26-letni Austriak wygrał w Sapporo swój piąty konkurs PŚ i promieniał ze szczęścia jak za najlepszych czasów.

– Warto było lecieć do Japonii, by to przeżyć – mówił po zwycięstwie w niedzielnym konkursie. Kofler zepchnął z drugiej pozycji Simona Ammanna, który w Japonii był szósty i ósmy. Małysz miał większe apetyty, choć twierdzi, że jest zadowolony. Zajął trzecie i piąte miejsce, zdobył sporo punktów i jak dobrze pójdzie, to już po najbliższych konkursach w Zakopanem może być na podium klasyfikacji generalnej PŚ.

Pod Giewontem szykują się w tej sytuacji wielkie emocje. Kwalifikacje do pierwszego, piątkowego konkursu już w najbliższy czwartek. Kolejne zawody w sobotę i niedzielę.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane