Radary ratowały życie
Decyzja o odebraniu gminom urządzeń do kontroli prędkości odbiła się na bezpieczeństwie – ustalili naukowcy.
– Cztery lata walki i udało się. Koniec łupienia kierowców i spełnienie oczekiwań NIK – mówił 24 lipca 2015 r. Maciej Banaszak, poseł SLD wybrany z list Ruchu Palikota. Tego dnia Sejm uchwalił przygotowaną przez niego nowelizację odbierającą fotoradary strażom gminnym. Sejm zdecydował, że na drogach zostaną tylko urządzenia Inspekcji Transportu Drogowego.
Zmianę poparło 404 posłów ze wszystkich klubów, a entuzjazm był tak duży, że grupa dziesięciu posłów PSL, która zagłosowała przeciw, oświadczyła później, że zrobiła to przez pomyłkę.
– Tuż przed wyborami politycy postanowili przymilić się wyborcom. Popełnili błąd, który przyniósł krwawe skutki – mówi Łukasz Zboralski z portalu BRD24.pl, który jako pierwszy opublikował analizę pokazującą, jak decyzja Sejmu odbiła się na bezpieczeństwie.
Dokument przygotował Instytut Transportu Drogowego dla Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, która działa w resorcie infrastruktury. Badacze przyjrzeli się 43 miejscowościom, w których zafoliowano samorządowe fotoradary stacjonarne.
Z analizy wynika, że od stycznia do sierpnia 2016 r. w porównaniu z takim samym okresem rok wcześniej liczba wypadków wzrosła w badanych miejscach o 10 proc., rannych o 12 proc., a zabitych o 6 proc. Dane są jeszcze sugestywniejsze, jeśli uwzględni się tylko miesiące letnie, od maja do sierpnia. W tym okresie liczba wypadków wzrosła tam o 24 proc., rannych o 23 proc., a zabitych aż 46 proc. Ta ostatnia liczba oznacza, że w badanych miejscach zginęło latem o 13 osób więcej niż rok wcześniej.
Pogorszenie się wskaźników w 43 badanych miejscach trudno uzasadnić generalnym obniżeniem się poziomu bezpieczeństwa na drogach w 2016 roku. Przykładowo od maja do sierpnia 2016 roku na obszarach zabudowanych w całej Polsce przybyło 7 proc. wypadków, 7 proc. rannych i 13 proc. zabitych.
Maciej Banaszak ma wątpliwości co do metodologii Instytutu Transportu Samochodowego. – Straże gminne przestały korzystać z około 400 fotoradarów, a ITS badał skutki tej decyzji w tylko co dziesiątym z takich miejsc. Poza tym ze zbiorczych danych wynika, że liczba ofiar bardziej niż na terenach zabudowanych wzrosła poza nimi, gdzie nie było gminnych fotoradarów – komentuje.
Problem w tym, że opracowanie ITS nie jest pierwszym, które wskazuje na związek decyzji Sejmu ze zwiększeniem się liczby wypadków w Polsce. Podobny wniosek znalazł się w opublikowanym niedawno rządowym opracowaniu dotyczącym stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego w 2016 roku.
Dlatego Łukasz Zboralski uważa, że gminy powinny odzyskać możliwość korzystania z fotoradarów. – Pieniądze od kierowców mogłyby spływać np. do Krajowego Funduszu Drogowego. Zniknęłyby zarzuty, że dzięki fotoradarom łatają swoje budżety – dodaje.
Czy są na to szanse? Do odwrócenia skutków nowelizacji z 2015 roku nie pali się PiS. „Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa nie prowadzi prac zmierzających do przywrócenia uprawnień do wykonywania kontroli ruchu drogowego przy użyciu stacjonarnych urządzeń rejestrujących przez straże gminne (miejskie)" – informuje resort.
Dodaje, że w niebezpiecznych miejscach organy samorządowe, które kiedyś korzystały z fotoradarów, „powinny podejmować działania, związane ze zmianą organizacji ruchu na drodze, z wykorzystaniem dostępnych narzędzi inżynierii ruchu". ©℗
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.