Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Tornado szalało w Instytucie

Grazyna Zawadka 03-06-2017, ostatnia aktualizacja 03-06-2017 00:00

Aż 51 zarzutów, w tym korupcji, dla byłego szefa Instytutu Meteorologii.

Dyrektor Mieczysław O. pozostanie w areszcie co najmniej do lipca.
autor: Kuba Kamiński
źródło: Rzeczpospolita
Dyrektor Mieczysław O. pozostanie w areszcie co najmniej do lipca.

Brał „dolę" za fikcyjne zatrudnienie, premie dla podwładnych, a z firmowej kasy opłacał prywatne wyjazdy i kupował drogi sprzęt fotograficzny, by móc uprawiać swoje hobby. Trwające dekadę pasmo nadużyć, jakich miał się dopuszczać Mieczysław O. jako dyrektor Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMiGW), przerwali śledczy. „Rzeczpospolita" dotarła do szczegółów śledztwa w tej sprawie.

Kiedy rok temu O. trafił do aresztu, ciążyło na nim dziesięć zarzutów – dziś ma kilkadziesiąt.

– Mieczysławowi O. postawiliśmy 51 zarzutów, w tym korupcji, nadużycia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, oszustwa, przywłaszczenia mienia i fałszerstwa dokumentów – mówi „Rzeczpospolitej" Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Sprawa ma szczególny wymiar – Mieczysław O. to doktor habilitowany, ekspert w zakresie inżynierii i ochrony środowiska, autor publikacji naukowych. Nadużyć miał się dopuszczać od 2005 do 2015 r., czyli prawie przez cały czas kierowania Instytutem. Ich skala szokuje nawet prowadzącego śledztwo.

– Nie miałem w zawodowej karierze takiej sprawy, chociaż prowadziłem śledztwa dotyczące korupcji w urzędach państwowych – mówi nam prok. Przemysław Ścibisz, który wraz ze stołeczną policjantką rozpracował „patologię w pogodowym" Instytucie.

O. narzucił specyficzne reguły, które sprowadzały się do pieniędzy. Jeśli ktoś chciał dostać premię, to musiał coś „odpalić" dyrektorowi. Zastępcy O. za przyznane premie dali mu 63 tys. zł. Jeden z pracowników – 40 tys. zł, podobną kwotą obdarowała szefa główna księgowa (już nie pracuje). Czworo innych podwładnych dało mu 29 tys. zł, a kierująca oddziałem IMiGW „tylko" 10 tys. zł.

Reguła dzielenia się z szefem rozciągała się na inne zachowania – tak odwdzięczano się za fikcyjne posady – wynika z zarzutów. – Za zatrudnienie żony, teściowej i przyjaciółki jednego z pracowników Mieczysław O. uzyskał 154 tys. zł – mówi Przemysław Ścibisz. – Kobiety w rzeczywistości nie świadczyły pracy, ale otrzymywały pensje – dodaje. Tak jedna z pań „zarobiła" 66 tys. zł, inna 105 tys. zł, kolejna 109 tys. zł.

Fikcyjną posadę, tyle że w firmie brokerskiej, dostała też córka dyrektora – Estera. Mieczysław O. jako szef Instytutu zawarł przez brokera umowę z ubezpieczycielem. Z kolei wdzięczny pośrednik zatrudnił na zlecenie córkę O.

Haracze miały być płacone dyrektorowi w zaciszu gabinetu, część zbierała główna księgowa i później mu oddawała. Łączna suma przyjętych przez O. łapówek – według zarzutów – sięga ponad 438 tys. zł. Szkoda w mieniu IMiGW, jaką spowodował – w ocenie prokuratury – to co najmniej 331 tys. zł.

To nie koniec niestandardowej działalności dyrektora. Za pieniądze IMiGW miał sobie i żonie fundować bilety lotnicze na prywatne podróże, m.in. do Finlandii. Zabrał też małżonkę służbowo do Marrakeszu. – Z rozliczenia delegacji wynikało, że do Maroka pojechał z zastępcą, a zabrał żonę. Instytut stracił ok. 14 tys. zł – twierdzą śledczy. Nadużycie wyszło na jaw, bo bilet wykupiono na dane żony O.

Niektóre z zachowań trącą prywatą. Np. O. podpisał z jedną z firm umowę na 36 miesięcy na usługę dostępu do internetu – tylko że w swoim prywatnym domu (płacił Instytut). Zachowań z tej kategorii było więcej – O. miał wziąć sobie do domu sejf (za ok. 2,7 tys.) należący do Instytutu.

Osobny rozdział to hobby dyrektora – fotografowanie, do czego był mu potrzebny profesjonalny sprzęt. Co zrobił? Polecił pracownicy Instytutu sporządzić wniosek o zakup sprzętu fotograficznego wartości ponad 13 tys. zł, po czym sam go sobie zatwierdził. Później za firmowe środki polecił dokupić jeszcze obiektyw marki Nikkor do aparatu fotograficznego (za 4,6 tys. zł). – Powiedzieć, że traktował Instytut jak prywatny folwark, to za mało – mówią śledczy.

Mieczysław O. nie przyznał się do zarzutów i odmówił wyjaśnień. Od roku jest w areszcie i będzie w nim do lipca. Dziś oprócz O. zarzuty ma kilkanaście osób, w tym byli pracownicy Instytutu, i córka Mieczysława O. Nadzór nad Instytutem sprawuje Ministerstwo Środowiska, ale od lat nie dostrzegało patologii.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: g.zawadka@rp.pl

"Rzeczpospolita"

Najczęściej czytane