Cormac McCarthy "Strażnik sadu" *****
Debiutancka powieść Cormaca McCarthy’ego „Strażnik sadu” zapowiada jego późniejsze arcydzieła. Widać w niej ten sam niepodrabialny styl, który leży u źródeł powodzenia takich arcydzieł jak „Krwawy południk” czy „To nie jest kraj dla starych ludzi”.
Nadrabiania zaległości związanych z twórczością Cormaca McCarthy’ego ciąg dalszy. Autor ten, przez krytykę uznawany – obok Philipa Rotha, Dona DeLillo i Thomasa Pynchona – za jednego z czterech najważniejszych pisarzy amerykańskich, do niedawna był w Polsce niemal nieznany.
Pierwsze polskie tłumaczenia książek McCarthy’ego (powieści „Przeprawa” i „Rącze konie”) przeszły niemal bez echa. Dopiero po ukazaniu się powieści „To nie jest kraj dla starych ludzi”, a zwłaszcza po nagrodzeniu kilkoma Oscarami jej filmowej adaptacji, McCarthy doczekał się należnej mu wydawniczej nobilitacji i polski czytelnik w pełni mógł poznać niezwykłą siłę prozy pisarza, którego określa się mianem następcy Faulknera. Tłumaczenia apokaliptyczno-futurystycznej „Drogi”, nihilistyczno-brutalnego „Dziecięcia bożego” czy epickiego „Krwawego południka” nie pozostawiły wątpliwości – Cormac McCarthy jest jednym z gigantów współczesnej literatury.
Czytając „Strażnika sadu” można prześledzić początki drogi twórczej McCarthy’ego, który już podczas pisania debiutanckiej powieści wypracował swój oryginalny styl. Jego wyznacznikiem jest choćby karkołomna, a jednocześnie dopieszczona literacko mieszanina gęstej, opisowej narracji i wyszukanego słownictwa z surowym dialektem, którym posługują się prowincjonalni bohaterowie „Strażnika sadu”. Warto też zwrócić uwagę na specyficzną atmosferę, jaką w swoim debiucie oraz późniejszych utworach kreuje McCarthy. Opisuje on świat, którym rządzą brutalne prawa przetrwania za wszelką cenę. Południowy zachód Stanów Zjednoczonych (czy – jak w „Strażniku sadu” – środkowo-wschodnie Tennessee) to w ujęciu McCarthy’ego przestrzenie wyjałowione z człowieczeństwa, okrutne w swojej obojętności i zaludnione przez jednostki wiedzione prymarną siła.
Takimi bohaterami są także John Wesley, młody chłopak zarabiający na życie stawianiem wnyków, przemytnik whisky Marion Sylder oraz stary samotnik Ather Ownby. Tę trójkę łączy ponura tajemnica związana z popełnioną przed laty zbrodnią. Jednak wątek sensacyjny nie jest dla McCarthy’ego tak istotny jak psychologiczne zaplecze fabuły oraz plątanina wątków pobocznych, w których autor „Strażnika sadu” w porywający sposób daje obraz amerykańskiej prowincji lat trzydziestych ubiegłego wieku. Prowadzona przez McCarthy’ego narracja snuje się leniwie, a mimo to jej hipnotyczna moc sprawia, że nie można się od niej oderwać. Albowiem to, co najważniejsze, McCarthy przemyca niejako na marginesach – w opisach obezwładniająco pięknej i jednocześnie równie okrutnej przyrody czy w dygresjach na temat determinizmu ludzkiego losu sprzęgniętego z odwiecznym rytmem natury. Świat przedstawiony przez amerykańskiego pisarza skrywa w sobie ponury sekret, tutaj wszystko może urosnąć do rangi symbolu czy metafory. W rzucanych mimochodem przez McCarthy’ego zdaniach czai się złowrogie piękno, które sprawia, że „Strażnika sadu” należy uznać za arcydzielne preludium do jego późniejszych, wielkich powieści.
Cormac McCarthy
„Strażnik sadu”
tłum. Michał Kłobukowski
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w
jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją,
fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione
pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.