Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Dookoła szafy: Blog szafiarski? Dlaczego nie!

Małgorzata Krężlewicz-Dzieciątek 26-10-2009, ostatnia aktualizacja 02-11-2009 17:37

Uśmiechnięta od ucha do ucha Beata chciała udowodnić sobie i innym, że nie trzeba nosić ciuchów w rozmiarze 36, żeby być szafiarką. Dzięki blogowi przypomina sobie czasem o dawno nienoszonych ubraniach.

Lipiec 2009
źródło: ubieralnia.blogspot.com
Lipiec 2009
październik 2009
źródło: ubieralnia.blogspot.com
październik 2009
Wrzesień 2009
źródło: ubieralnia.blogspot.com
Wrzesień 2009

Napisałaś na swoim blogu, że zaczynasz prowadzić bloga szafiarskiego dlatego, że zafascynowało Cię środowisko szafiarek.

Tak. Zaczęło się właściwie od tego, że przeglądałam regularnie blogi z modą uliczną. Natrafiłam na artykuł na ten temat, bodajże w "Twoim Stylu". Chyba większość szafiarek po tym artykule otworzyła swoje blogi. Zaczęłam przeglądać je regularnie, aż wpadłam na pomysł, żeby napisać własny artykuł o szafiarkach, troszeczkę je poznać, porozmawiać. I wkręciłam się w to. Przez dłuższy czas byłam tylko cichym podglądaczem, a potem stwierdziłam, że może jednak warto założyć swojego bloga. Może nie tyle po to, żeby chwalić się tym, co na siebie zakładam, czy jak się ubieram, bo nie uważam, żeby to było coś specjalnego. Bardziej dla udokumentowania i udowodnienia, że można ubrać się fajnie... Właściwie nie wiem, dlaczego prowadzę tego bloga!

A warto było? Czujesz, że prowadzenie szafiarskiego bloga coś Ci dało?

Dało dużo. Mimo że wiele szafiarek powtarza, że nie robi tego ze względu na leczenie własnych kompleksów, to ja - trochę tak. Chociaż nie nazwałabym tego może "leczeniem kompleksów", tylko udowodnienie samej sobie, że mimo większego rozmiaru - bo nie należę do najchudszych - mogę się ubrać zgodnie ze sobą i dobrze do swojej figury. Nie musi to być coś szalenie modnego albo oryginalnego, ale daje mi to pewnego rodzaju satysfakcję.

Jakie są inne plusy prowadzenia bloga szafiarskiego?

Nie wiem... Nie zastanawiałam się nad tym nigdy. Może te popularniejsze bloggerki-szafiarki odczuwają bardziej wymierne plusy. Na przykład ostatnio Reserved zorganizowało spotkanie w swoim showroomie i zaprosiło na nie szafiarki. Najpopularniejsze dostają gadżety, zapraszane są na pokazy mody. To są bardziej materialne korzyści. Z niematerialnych to na pewno dokumentacja tego, co nosisz, jak się wyglądało kiedyś i jak się wygląda teraz, jak twój sposób ubierania ewoluował albo i nie. Sprawdzenie tego, czy jest się konsekwentnym w tym, co się nosi, czy nie. Co mi daje blog szafiarski? Wszystko powyższe, może poza częścią tych materialnych rzeczy. Nie jestem tak popularna, żeby wybierać i przebierać w konkursach, reklamodawcach.

A są jakieś minusy bycia szafiarką?

Nie zastanawiałam się nad tym jakoś szczególnie. Na pewno jakieś są, ale to jest dosyć indywidualna kwestia. Czasami czytam forum "Moda" i niektórzy bardzo negatywnie się o szafiarstwie wypowiadają. To może być dla kogoś raniące. Jeśli ktoś mówi ogólnie o czterystu blogach, że wszystkie szafiarki ubierają się tak samo, że stają krzywo do zdjęcia, że nie mają gustu albo że zakładają same szmaty, to może to być naprawdę przykre. Szczególnie, jeśli ktoś nie czuje swojej odrębności w tej grupie blogów.

Oczywiście, takie krytyczne opinie się pojawiają, ale to jest cena tego, że upublicznia się swój wizerunek w sieci i trzeba przygotować się zarówno na pochwały, jak i na krytykę. Natomiast dla mnie: czy są jakieś minusy? Na razie jeszcze nie ma.

Mówiłaś o typowych opiniach na temat szafiarek: krzywo stają do zdjęcia, wszystkie wyglądają tak samo. A jest jakiś stereotyp, z którym się zgadzasz?

Nie wiem... Naprawdę nie wiem, bo tak naprawdę nie śledzę na tyle for internetowych, żeby ogarnąć wszystkie stereotypy. Natomiast nie zgodzę się z tym, że wszystkie szafiarki stają krzywo do zdjęcia. Nie zgodzę się z tym, że wszystkie wyglądają tak samo. Mogę zgodzić się jedynie z tym, że nie wyglądamy jakoś super oryginalnie czy nie wyróżniamy się na ulicy. Natomiast ten zarzut wynika z niezrozumienia tego, na czym polega szafiarstwo: to jest po prostu pokazywanie siebie i swoich ciuchów w sieci. To nie wiąże się z niczym więcej. Nie ma wymogu oryginalności, nie ma wymogu bycia modnym, tak mi się przynajmniej wydaje, nie ma wymogu kreowania trendów. Chociaż pewnie niektóre szafiarki by chciały i pretendowały do takiego stanowiska. Jeśli na jakimś blogu lub forum pojawi się opinia, że szafiarki nie wyglądają oryginalnie, to zgadzam się. Ale przecież nie ma wymogu oryginalnego wyglądu.

Są dwa typy blogów szafiarskich: te dokładnie dokumentujące styl codzienny i te, na których trochę widać - przynajmniej takie odnoszę wrażenie -, że pokazują stylizacje stworzone na potrzeby zdjęcia. Jaki wolisz?

Sama prowadzę bloga, na którym zdjęcia pojawiają się raz na jakiś czas, nie codziennie. A jakie wolę? Oglądam i takie, i takie, nie ma to dla mnie jakiegoś szczególnego znaczenia. Na początku, kiedy strasznie wciągnęło mnie robienie zdjęć na bloga, to przestylizowywałam się nieraz aż do bólu. Żeby jakoś sensownie wyglądać i wyróżnić się na zdjęciu. Ale człowiek wygląda wtedy śmiesznie, nie ukrywajmy. Z drugiej strony męczyłoby mnie robienie zdjęć codziennie... chyba po prostu mi się nie chce.

Który typ wolę oglądać? Jeśli dziewczyna ma jakiś fajny pomysł na siebie i chce to uwiecznić na zdjęciu? Czemu nie?! Po prostu. A jeśli lubi na co dzień chodzić w dżinsach i t-shircie...? To się czasem wiąże też z innymi uwarunkowaniami, na które nie mamy wpływu. Jeśli ktoś mieszka w małym mieście, to tam tolerancja na odmienność jest mniejsza. Z tego, co wiem, to są takie szafiarki, które mieszkają w niewielkich miejscowościach i wyjście w olbrzymim kapeluszu i różowej kokardzie, butach na gigantycznym obcasie z toną ćwieków wywołałoby oburzenie. Co nie znaczy, że ona tego nie lubi. Czemu więc nie może zamieścić tego na blogu, nawet jeśli na co dzień tego nie nosi?

Jakie są Twoje ulubione szafiarskie blogi?

Oglądam bardzo często Ryfkę, oglądam Baglady, oglądam Rurzową. Oglądam Vintage Girl, mimo że jest zupełnie odrealniona. Ale to jest chyba w niej najfajniejsze, że przebiera się dosyć bajkowo jak dla mnie. Bardzo lubię blog Oliwki. Mam całą listę blogów u siebie... Jeszcze Styledigger. Podziwiam ją za styl i odwagę: ma pomysły, ma fantazję i bardzo ładne zdjęcia. Mam do nich słabość. Jest też Marchewkowa. Jej bloga też bardzo lubię.

Skąd pomysł, żeby robić zdjęcia na dachu? Część Twojego bloga się tam dzieje: to bardzo fajne i oryginalne.

To przypadek. Mój chłopak, stety i niestety, jest moim fotografem: stety, bo to mój chłopak, i niestety, bo kończy pracę dosyć późno, kiedy jest już ciemno i nie da się zrobić zdjęć na zewnątrz. Ściana nie jest zbyt ciekawym tłem. Strasznie kombinowaliśmy, gdzie by tu robić zdjęcia, żeby było fajnie. Założenie bloga zbiegło się z moją przeprowadzką. Mieszkamy na poddaszu, więc stwierdziliśmy, że fajnie by było wejść na ten dach, zobaczyć, co tam jest. "Fajny widok, to zrób mi zdjęcia, kochanie!" I tak już zostało. Po prostu jest nam tam wygodnie. Czasem jak przychodzimy z pracy i jest jeszcze trochę światła, to idziemy na dach, zrobić zdjęcia. Albo jak jest sobota, ładne słońce, to proszę mojego chłopaka, żeby zrobił mi zdjęcia. A czasem po prostu wychodzimy na dach, pijemy wino i podziwiamy widok na całą Warszawę.

Masz jakieś marzenia ciuchowe? Coś, co byś chciała znaleźć albo coś, o czym marzysz na jesień/zimę?

Szukam koszuli w kratę. Ale ciężko mi znaleźć idealną. Marchewkowa ostatnio pokazywała na swoim blogu fajną koszulę i napisałam jej, że strasznie jej tej koszuli zazdroszczę i że gdyby była podobna, tylko bardziej tunikowa, to bym natychmiast pobiegła do sklepu i ją kupiła, nie zwracając uwagi na cenę. Ale chyba takich "wielkich" marzeń ciuchowych nie mam...

A jest coś, czego byś w ogóle nie założyła? Przynajmniej z aktualnej perspektywy...

Nie. Może tak: są rzeczy, których nie założę, bo wiem, że będę wyglądała w nich brzydko, ale chciałabym je założyć. Na przykład chciałabym nosić legginsy, ale moje nogi, niestety, nie wyglądają w takich rzeczach zbyt efektownie. W związku z tym po prostu ich nie noszę, nie będę w tym wyglądała fajnie. Kiedyś strasznie się zarzekałam, że nie założę spódniczki mini, a jakiś czas temu kupiłam sobie mini sukienkę, którą założyłam i nawet wyszłam w niej na ulicę. Nie było aż tak źle, przeżyłam. Nie mam więc takich rzeczy, nie stawiam sobie barier.

Czy zaglądasz czasem do archiwum swojego bloga i myślisz "O, mój Boże!"?

Tak, tak!

A myślisz czasem "O, mój Boże, jak fajnie było"?

Też. Zdarza się. Z reguły, jak mówię "O, mój Boże", to chodzi mi głównie o jakość zdjęć. Niestety, mam parę zdjęć robionych samowyzwalaczem, które potem poddawane były obróbce. Wrzucałam je na bloga, ale teraz nie jestem z nich zadowolona. Mam wrażenie, że dobrze zrobione zdjęcie zupełnie inaczej przedstawia ciuch. Jeżeli jest fajne zdjęcie, na fajnym tle, z fajnej perspektywy, fajnie oświetlone, to wygląda to zupełnie inaczej niż gdybym stanęła pod szarą ścianą na rozmazanym zdjęciu, na którym wystawałaby lampka, kawałek mebla i jeszcze stołek pod nogami. Przez to wszystko oglądający postrzega kreację. Mam kilka takich zdjęć i nie kasuję ich z bloga właśnie po to, żeby były dla mnie przestrogą, żeby takich zdjęć nie robić.

Czy poza jakością starych zdjęć, przeglądanie bloga coś Ci daje?

Tak. Gdy nie mam pomysłu i nie wiem, w co się ubrać, to przeglądam sobie bloga i myślę "O, dawno nie miałam na sobie tej spódnicy". Wyciągam, odkurzam, prasuję i jest na następny dzień.

Zamieściłaś kiedyś na swoim blogu mapkę warszawskich lumpeksów. Czy ona jest aktualizowana?

Na razie nie, bo nie chodzę po nowych lumpeksach. Natomiast zamieściłam tam mapę wszystkich second handów, które odwiedzam. Może nie jakoś regularnie, ale w nich wszystkich bywam. I chciałabym ją jakoś aktualizować. Natomiast kończę pracę o 17, a second handy są zazwyczaj czynne do 19, więc z czystego lenistwa nie chce mi się szukać żadnych nowych miejsc ani ich adresów w internecie. Mam swoje sprawdzone miejsca, gdzie zawsze coś znajduję i tam po prostu chodzę.

Warto mieć szafiarskiego bloga?

Warto. Dlaczego nie?

uroda.zyciewarszawy.pl

Najczęściej czytane