Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Pierwsi w boju: obrona Poczty Polskiej w Gdańsku ***

Dominika Węcławek 02-09-2010, ostatnia aktualizacja 03-09-2010 02:21

O tym, jak trudno przełożyć jest prawdę historyczną na język komiksu, przekonaliśmy się już nie raz. „Pierwsi w boju” są tego kolejnym potwierdzeniem.

„Pierwsi w boju: obrona Poczty Polskiej w Gdańsku"
źródło: materiały prasowe
„Pierwsi w boju: obrona Poczty Polskiej w Gdańsku"

Druga odsłona serii kroniki epizodów wojennych zapowiadała się ciekawie, tym bardziej, że już ostatni, poświęcony zbrodni katyńskiej album sygnowany przez Zin Zin Press, prezentował się dobrze.

Zwłaszcza na tle ogromnej ilości nieudanych komiksów historycznych. W Polsce bowiem nad tym gatunkiem ciąży jakieś fatum. Autorzy albo bawią się w toporną postmodernę, albo śmiertelnie nas nudzą i przygniatają patosem zilustrowanym drętwymi obrazkami.

Tymczasem „Pierwsi w boju” przygotowywani byli z olbrzymim pietyzmem. Rysownik Jacek Przybylski sięgał do archiwalnych materiałów, by jak najlepiej oddać szczegóły w ilustracjach. Mariusz Wójtowicz-Podhorski dbał zaś, by scenariusz pozbawiony był merytorycznych przekłamań.

Nic tu nie pojawia się więc przypadkowo, kolejne kadry są niczym ujęcia z wojennych kronik filmowych. I co ciekawe, zwłaszcza dla czytelników mniej obeznanych z militariami, odwzorowano nie tylko mundury, ale i broń. Wreszcie laicy mogą zorientować się, jak wyglądała haubica kalibru 105 mm i zobaczyć, cóż to był z działka 75 mm za potwór.

Uwiecznieni są tu też wszyscy obrońcy - nawet jeśli nie udało się przybliżyć postaci każdego z osobna, to pojawiają się w kilku kadrach, podpisani. Ostatecznie album ten jest również formą hołdu dla ich bohaterstwa.

Walory edukacyjne są zatem nie do przecenienia (zwłaszcza, że album zawiera też solidne posłowie historyka, wybór fotografii i wykaz sprzętu wykorzystanego tak przez polską, jak i niemiecką stronę) i tym trudniej jest mi to wydawnictwo krytykować. A jednak trzeba…

Kardynalny błąd polskiego sposobu nauczania historii jest tu bowiem popełniany po raz kolejny. „Pierwszych w boju” cechują nieumiejętnie wyważone proporcje. Krótka fabułka ugina się od nadmiaru faktów, wiadomości przedkładane są ponad wszystko. Akcja, początkowo rozgrywająca się na przestrzeni dni, potem godzin, ostatecznie zaś minut, wydaje się być pretekstem do wtłaczania informacji, nie na odwrót. Dostajemy więc mało dynamiczną opowieść. Choć nie brak jej wyrazistych postaci i silnych charakterów, obcujemy raczej z nazwiskami przyczepionymi do twarzy.

Tymczasem postaci, takie jak Konrad Guderski, aż się proszą o jakieś silniejsze zarysowanie. Do tego ilustracje. Owszem, kipią od szczegółów, podobnie jednak, jak i scenariusz, cierpią na nadmiar statyczności. Są tu obrazy mocne, zapadające w pamięć, jak ten z płonącej piwnicy, ale mogłoby ich być więcej. Poza tym rysującemu najwyraźniej brakowało odwagi. Wyszedł z tego wszystkiego album jedynie poprawny, podczas gdy sama historia pozwalała na znacznie więcej.

„Pierwsi w boju: obrona Poczty Polskiej w Gdańsku", scen. Mariusz Wójtowicz-Podhorski, rys. Jacek Przybylski, Wyd. Zin Zin Press, premiera: 01.09.2010, cena: 19,90 zł

zyciewarszawy.pl

Najczęściej czytane