Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Nosferatu znów straszy

Jacek Marczyński 29-09-2008, ostatnia aktualizacja 30-09-2008 21:38

Słynny horror, nakręcony w 1922 roku przez Friedricha Wilhelma Murnaua, obejrzymy w czwartek w Operze Narodowej z oryginalną, skomponowaną do niego „Symfonią grozy”.

źródło: Życie Warszawy

Oba składniki tego filmowego koncertu są równie atrakcyjne. Niemiecki „Nosferatu” to przecież jedno z najważniejszych dzieł w historii kina. Mniej popularna, a niewątpliwie warta poznania jest muzyka, jaką do tego obrazu napisał kompozytor Hans Erdmann.

Krwiopijca z Karpat

Film „Nosferatu” uważany jest za szczytowe osiągnięcie niemieckiego ekspresjonizmu w kinie. Ale znaczenie dzieła Friedricha Wilhelma Murnaua jest znacznie większe. Ten reżyser wprowadził do współczesnej kultury masowej postać najsłynniejszego wampira – hrabiego Orloka żyjącego w zamku w Karpatach.

Od chwili nakręcenia tego filmu Nosferatu, inaczej zwany Draculą, wciąż odżywa w kolejnych wcieleniach na ekranie czy scenie. Najsłynniejszy remake obrazu Murnaua zrealizował w 1979 r. Werner Herzog („Nosferatu wampir”), ale zmodyfikowaną i podaną z przymrużeniem oka wersję tej opowieści znajdziemy też w filmie Romana Polańskiego z 1967 r. „Nieustraszeni pogromcy wampirów”. Na jego kanwie powstał potem musical „Taniec wampirów”.

Krwiopijczy hrabia Orlok stał się pierwowzorem bohatera innego głośnego musicalu „The Rocky Horror Show”.

Reżyser Friedrich Wilhelm Murnau nie wymyślił jednak wampira Nosferatu, dla potrzeb swego filmu wykorzystał natomiast powieść Brama Stokera. Wdowa po pisarzu wytoczyła mu nawet proces o nielegalne korzystanie z pracy jej męża. Co więcej, wygrała sprawę w sądzie, a Murnau musiał nie tylko zapłacić odszkodowanie, ale i zniszczyć wszystkie kopie swego filmu.

Na szczęście kilka kopii dzieła zachowało się dzięki prezentacjom poza Niemcami. Bez „Nosferatu” historia kina byłaby przecież znacznie uboższa. Niemy „Nosferatu” szybko odniósł sukces, a niemały w tym udział miał uroczysty pokaz w Berlinie w marcu 1922 r., kiedy zaprezentowano go z akompaniamentem „Nosferatu – symfonii grozy”. Autorem tej trwającej prawie półtorej godziny kompozycji jest Hans Erdmann.

To postać zapomniana w historii niemieckiej muzyki. Urodził się w 1882 r. we Wrocławiu, zmarł 60 lat później w Berlinie. Z jego dorobku przetrwała muzyka filmowa (także m.in. do innego głośnego dzieła ekspresjonistycznego „Testament doktora Mabuse”).

Groza w Narodowym

86 lat temu berliński pokaz „Nosferatu” z muzyką Erdmanna zakończył się balem maskowym. Takiej atrakcji nie umieszczono w czasie czwartkowej projekcji w Operze Narodowej, ale będzie równie uroczyście. Pokaz odbywa się bowiem z okazji Dnia Jedności Niemiec.

„Nosferatu – symfonię grozy” zaprezentują połączone orkiestry Opery Narodowej oraz Orkiestry Filmowej Babelsberg. Zespoły poprowadzi Helmut Ing – dyrygent od prawie 20 lat specjalizujący się w rekonstrukcji muzyki pisanej dla potrzeb niemych filmów.

W pierwszym okresie swych dziejów kino korzystało przecież z usług najlepszych kompozytorów, by wspomnieć choćby nazwiska Paula Hindemitha czy Dymitra Szostakowicza. Wiele z tych partytur wymaga ponownego opracowania, często zachowały się one jedynie we fragmentach.

„Nosferatu – symfonia grozy” jest utworem skomponowanym z rozmachem, z udziałem prawie 80 muzyków. W czwartek przekonamy się, czy skutecznie buduje nastrój grozy. W latach 20. minionego stulecia film Murnaua autentycznie przerażał, nazwisko odtwórcy tytułowej roli Maxa Schrecka stało się synonimem zła. Niektórzy wierzyli, że jest prawdziwym wampirem.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane