Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

Niezależne porozumienia ponad gatunkami

Dominika Węcławek 21-01-2009, ostatnia aktualizacja 26-01-2009 10:43

Są nadaktywni. Tworzą dziesiątki projektów muzycznych. Bezkompromisowo łączą często odległe gatunki. Wciąż zaskakują świeżymi pomysłami. Odkrywczy, zabawni, dla niektórych obrazoburczy. Bez nich kultura niezależna nie byłaby tak barwna. Prezentujemy dziesiątkę muzyków, dzięki którym warszawska scena jest tak prężna.

Maciej Bielawski
autor: Radek Pasterski
źródło: Fotorzepa
Maciej Bielawski
Tomasz Duda
autor: Seweryn Sołtys
źródło: Fotorzepa
Tomasz Duda
Marcin Masecki
autor: Dominik Pisarek
źródło: Fotorzepa
Marcin Masecki

Granie muzyki alternatywnej w Polsce przypomina trochę zajęcie błędnego rycerza. Jak Don Kichot walczymy o odnalezienie się na tej scenie – mówi Szymon Tarkowski. To jeden z wybranej przez nas dziesiątki artystów, którzy dowodzą, że ta walka nie tylko ma sens, ale prowadzi do zwycięstwa.

Maciej Bielawski

– Najchętniej tworzyłbym same duże zespoły – przyznaje kompozytor, multiinstrumentalista, aktywista i założyciel wytwórni SlowDownRecords (1974 r.).

W ubiegłym roku udało mu się powołać do życia wspaniały kilkunastoosobowy big-band jazzowy – Trifonidis Orchestra (Trifonidis to jego pseudonim). Oprócz tego prowadzi sekstet Tricphonix i wchodzi w skład tria Horny Trees. Grywał też w towarzystwie m.in. Płynów, Mamadou Dioufa czy Marka Bilińskiego.

Jego muzyczne inspiracje to jazz i world music. –Wychowywałem się w Libii. Moimi towarzyszami były dzieciaki z Korei czy Pakistanu, miałem więc przegląd brzmień ze świata – opowiada.

Na drugim biegunie znalazł się punk rock. – Otarłem się nawet o formację Post Regiment. Grałem w niej jeden dzień i mnie wyrzucili – śmieje się. Do dziś bije jednak z niego punkowa energia.

W tym roku planuje m.in. wydać drugi album swojej orkiestry i nagrać płytę z Horny Trees. Ale nie tylko. – Będę dążył do tego, by stworzyć jak największą liczbę projektów muzycznych – wyznaje. Pomóc w tym ma projekt improwizowanych sesji z udziałem wybranych artystów, których skład będzie się zmieniał co miesiąc.

Tomasz Duda

Pochodzi z Dębicy, ale trudno sobie bez niego wyobrazić stołeczną scenę. Tu rozwija pasję gry na wszelkich instrumentach dętych. Duda (1972 r.) lubi także wiele gatunków muzycznych.

Z równym powodzeniem realizuje się w folkowej grupie Tołhaje, jak i tworzy yassowe improwizacje w trio z Adamem Gzyrą i Pawłem Szpurą. Akompaniuje Ani Dąbrowskiej, współpracował ze Smolikiem, a ostatnio widziano go również w towarzystwie niepokornych kowbojów z Mitch & Mitch. – W każdym projekcie znajduję coś, czego brakuje mi w innych. Nie wyobrażam sobie przykładowo, że nie gram z Bartkiem Weberem lub nie współtworzę duetu Saksofort z pianistą Piotrem Czernym – Tomek uzupełnia litanię swych kooperacji.

W najbliższych planach ma kolejną płytę z formacją Tołhaje, a także tournee po Europie z Baabą.

Marcin Masecki

– Teraz najbardziej interesuje mnie granie solowe, zarówno moich kompozycji, improwizacji czy klasyki z XVII i XVIII w., jak też praca w małych składach, gdzie można się skupić na detalach i wspólnie je cyzelować – deklaruje pianista Marcin Masecki (1982 r.).

Chcę stworzyć jak największą liczbę kooperacji z wieloma artystami- Maciej „Trifonidis“ Bielawski

I rzeczywiście, jeśli nie siedzi sam za fortepianem, to działa w ramach duetów czy triów. Grał z Tomaszem Stańką, Wojciechem Waglewskim czy Michałem Urbaniakiem, ale i DJ-em Lenarem oraz Danielem Pigońskim, z hiphopowym Afro Kolektywem nagrał płytę. Jego koncerty z Maciem Morettim i Raphaelem Rogińskim w klubokawiarni Chłodna 25 zaowocowały wydaniem albumu live zatytułowanego „2525252525“.

Marcin, jak przyznaje, próbuje pracować nad własną stylistyką. – Bardzo mnie interesuje okiełznanie czasu – wyznaje.

– Chciałbym przenieść na scenę estetykę ćwiczenia w domu, czyli brak konieczności początku i końca, możliwość przerwania w trakcie utworu, miejsce na gamy i wprawki techniczne czy powtarzanie fragmentów.Obecnie Masecki jest w Buenos Aires. W lutym ukaże się jego płyta nagrana m.in. z wszechstronną artystką (a prywatnie żoną) Candelarią Saenz Valiente, a przed wakacjami usłyszymy nowatorski, poświęcony Bachowi projekt – Sztuka Fugi.

Macio Moretti

Trudno na warszawskiej scenie o muzyka, który byłby aktywniejszy od Macio Morettiego (1975 r.). Ten multiinstrumentalista (a przy okazji grafik) grał już w projektach rockowych, jazzowych, hiphopowych i etnicznych. Ciągle mu mało.

– Nie zastanawiam się nad tym, czy mam dużo projektów na głowie i czy są bliskie gatunkowo. Bardziej jest to kwestia chwili i tego, że nie brak ludzi, z którymi chcę współpracować – przyznaje. Dzięki temu podejściu z Raphaelem Rogińskim stworzył grający muzykę żydowską zespół Shofar, nagrał awangardową płytę z Paulem Wirkusem, współpracował z pierwszą damą berlińskiej elektroniki Barbarą Morgernstern i akompaniował raperowi Fiszowi.

Jest ojcem supergrupy Mitch & Mitch, podpisał się pod słynącym z coverów Kombi projektem Królowie Życia.

– W pewnych inicjatywach jest duży element parodii, ale dla mnie stanowią one po prostu inny sposób wyrażania się. To bardziej komentarz niż żart dla żartu – wyjaśnia. Płytę Baaba Kulki i DVD Mitch & Mitch powitamy z uśmiechem.

Raphael Rogiński

Raphael Rogiński (1977 r.) w sztuce poszukuje prawdy, stąd wiele z jego pracy polega na odnajdywaniu zapisów źródłowych: starych śpiewników, archiwalnych nagrań, tak bluesowych czy żydowskich. – To podstawa mojej działalności i coś, co frapuje mnie od dziecka. Kiedy koledzy z podstawówki zachwycali się Red Hot Chilli Peppers, ja wolałem sięgnąć po Doorsów i Hendriksa, bo w ich nagraniach czuło się tę prawdę – mówi muzyk i animator kultury.

Dziś nagrywa kompozycje Bacha na „preparowanych“ gitarach, rejestrując je za pomocą mikrofonów z lat 40. Dowodzi wielobarwności muzyki żydowskiej: zarówno klezmerskiej, jak i sakralnej. Przygotowuje kolejne albumy z grupami Cukunft i Shofar. Od lat z powodzeniem organizuje też imprezy: m.in. Mizrach. Z kolei na zeszłorocznym festiwalu Warszawa Singera przygotował autorski projekt multimedialny „Pamięć kamienic“.Dziś współpracuje z DJ-em Lenarem oraz występuje w duecie z Wojtkiem Kucharczykiem.

– W planach mam założenie nowej wytwórni specjalizującej się w muzyce żydowskiej z naszego regionu – zdradza.

Paweł Szamburski

– Jestem ciekawy świata muzyki. Często wbrew sobie doświadczam ekstremalnych sytuacji, konfrontuję się z popem, metalem czy rockiem. Uwielbiam kameralny jazz. Ostatnio poznałem lepiej brazylijską klasykę – opowiada klarnecista Paweł Szamburski (1980 r.).

Spełnia się on w formacjach takich jak wspomniane jazzujące Horny Trees, bliski repertuarowi żydowskiemu Cukunft, improwizująca Tupika czy SzaZa (duet z Patrykiem Zakrockim, w ramach którego powstaje m.in. muzyka filmowa i teatralna, np. dla Montowni).

Był też współautorem sukcesów jazzowych formacji Meritum i Galimadjazz. Gdy nie gra, to organizuje. Imprezy z cyklu Djazzpora, Festiwal Kultury Absurdalnej Weź To Wyłącz to jego inicjatywy.

– Wokół Djazzpory stworzyło się nowe środowisko. Kiedy ja, Bartek Weber i Macio Moretti chcieliśmy wydać swoje płyty, nie mieliśmy gdzie. Spotkaliśmy się wszyscy z Marcinem Lenarczykiem (nie mniej aktywnym DJ-em Lenarem) i założyliśmy własną wytwórnię Lado ABC. To był początek – wspomina klarnecista.

Dziś Lado to już instytucja, dzięki której pozyskują fundusze na kolejne inicjatywy i z powodzeniem realizują plany. Jednym z nich jest organizacja imprez Djazzpory w całej Polsce.

Szymon Tarkowski

Dzięki niemu warszawski underground jazzowy zyskał dobrego WUJka, czyli coroczny festiwal o tej nazwie. Tarkowski (1978 r.) – basista, kompozytor i organizator imprez – zaczynał w jazzowej Wiośnie, potem był m.in. Batyskaf i Transylwania. Jest współzałożycielem Płynów – formacji bez trudu żonglującej wszelkimi gatunkami muzycznymi, od miejskiego folku przez indie rock po muzykę klubową.

W minionym roku dołączył do Trifonidis Orchestry, został też basistą Pustek, z którymi nagrał fenomenalną płytę „Koniec kryzysu”.– Ja po prostu szybko się nudzę. Z drugiej strony kiedy czymś się interesuję, pochłania mnie to bez reszty – zdradza Tarkowski, który jest również opiekunem sceny muzycznej podczas festiwalu Re:Wizje.

Bartosz Weber

Bartka Webera (1973 r.) charakteryzuje pogodne nastawienie do życia. – Patos mnie trochę przeraża, raczej nie istnieje w moim słowniku. Muzyka daje mi przede wszystkim radość – przyznaje kompozytor i muzyk.Weber równie chętnie sięga po gitarę, jak i po sampler. Swoje pomysły realizuje w zespole Baaba, który ma na koncie już cztery krążki. Można go też zobaczyć w roli DJ-a grającego mieszankę electro punku i disco, wzbogaconą własnym wokalem. Dał się także zauważyć wśród szalonych kowbojów z Mitch & Mitch.

Cenię i słucham tych artystów, w których nagraniach czuć prawdę - Raphael Rogiński

Dystans i bezkompromisowy stosunek do muzyki sprawiają, że żaden z jego projektów nie daje się jednoznacznie zaklasyfikować, a kolejne występy zaskakują pomysłowością, oscylując między improwizowanym jazzem, rockiem i groteskową muzyczną awangardą. Jeden z ostatnich zrealizowanych pomysłów to przearanżowanie utworów Iron Maiden na bossa novę i nu jazz. – Najbardziej obawiam się, że kiedyś nikt nie przyjdzie na mój koncert albo że będą stali obojętni – zdradza. Na razie nie grozi mu to. Może więc spokojnie wprowadzać w życie kolejne szalone pomysły.

Piotr Zabrodzki

Rocznik 1982. Klawiszowiec, basista, kompozytor, a nawet wokalista. Gra impertynenckie ragga z Cinq G, parodiuje country z Leycami Skonektiket i Blast Muzungu.

– Muzykę country uwielbiam. Chciałbym kiedyś pojechać do Mrągowa – mówi. Tymczasem realizuje zupełnie inne zamiary, współpracując z reggae’owym Eastwest Rockers czy soulowymi wokalistkami – Pinnawelą i Mariką. Przygotowuje też drugą część składanki „Cafe Fogg”. Jak dotąd jednak największym wyzwaniem w jego życiu było nagranie albumu „Karakany” z japońskim perkusistą jazzowym Yoshidą Tatsuya.

– Znalazł on dla mnie czas między występami, jakie grał z Johnem Zornem. Przed wejściem do studia byłem więc mocno zestresowany. Okazało się jednak, że doskonale dogadujemy się muzycznie – mówi artysta.

Patryk Zakrocki

Skrzypek, perkusista i improwizator (1974 r.). Z Pawłem Szamburskim tworzy wspomniany duet SzaZa, talent improwizacyjny rozwija w formacji Tupika. Przyznaje, iż zanudziłby się, grając tylko jeden gatunek. – Jest mi równie blisko do elektroniki eksperymentalnej, jak i do tradycyjnych brzmień hinduskich – przyznaje. Fascynuje go sztuka układania dźwięków, ale także ich efemeryczność. Miejscem, gdzie realizuje pasje, stał się Zakład Produkcji Dźwięków profesora Ripplemarka. – Naszym flagowym produktem są słuchowiska, w których narrację słowną zastępujemy dźwiękami – mówi. Inną formą działalności stało się wydawnictwo internetowe Iskry, udostępniające za darmo muzykę improwizowaną. Zakrocki ma też inne intrygujące plany: – Obecnie pracuję z amatorskim chórem, praca z głosem daje mi zupełnie inne możliwości.

Życie Warszawy

Najczęściej czytane