Na swoich stronach spółka Gremi Media SA wykorzystuje wraz z innymi podmiotami pliki cookies (tzw. ciasteczka) i inne technologie m.in. w celach prawidłowego świadczenia usług, odpowiedniego dostosowania serwisów do preferencji jego użytkowników, statystycznych oraz reklamowych. Korzystanie z naszych stron bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza wyrażenie zgody na użycie plików cookies w pamięci urządzenia. Aby dowiedzieć się więcej o naszej polityce prywatności kliknij TU.

W Szwecji można być po prostu sobą

Anna Kilian 05-05-2011, ostatnia aktualizacja 07-05-2011 11:39

O nieśmiałości Gotlandczyków, szwedzkiej młodzieży i własnym nieszczęśliwym dzieciństwie opowiada autorka bestsellerowych powieści kryminalnych – m.in. wydanego właśnie „Umierającego dandysa”. Pisarka jutro spotka się z czytelnikami na Starówce.

Mari  Jungstedt  będzie gościć w Polsce  pierwszy raz
autor: Magda Starowieyska
źródło: Życie Warszawy
Mari Jungstedt będzie gościć w Polsce pierwszy raz

Czy oswoiła się już pani ze swoją popularnością?

Mari Jungstedt: Teraz wychodzi w Szwecji moja dziewiąta książka, więc mogę powiedzieć, że tak. Chociaż wciąż jeszcze sława wydaje mi się czymś nierealnym. Moje powieści zostały przetłumaczone na ponad 20 języków, odwiedzam więc różne kraje, spotykam się z czytelnikami oraz studentami i czasem naprawdę zdumiewa mnie to, do czego doszłam.

Nie spodziewała się pani tego, zaczynając przygodę z pisarstwem w 2003 roku, gdy skończyła pani 41 lat?

Absolutnie nie. Ani wtedy, gdy w wieku 29 lat zaczynałam studia dziennikarskie. Wpadłam wtedy na pierwsze zajęcia spóźniona i usiadłam na jedynym wolnym miejscu obok mężczyzny, który spojrzał na mnie z niechęcią, a po pewnym czasie został moim mężem. Ta opowieść jest ważna, bowiem on jest Gotlandczykiem, a akcja mojej całej kryminalnej serii rozgrywa się właśnie na tej wyspie.

Czy Gotlandczycy różnią się bardzo od Szwedów z kontynentu?

Tak jak ludzie ze wsi od tych z dużych miast. Gotlandia jest przepiękną wyspą pełną zabytków, malowniczych ruin, stanowisk archeologicznych i dzikiej, romantycznej przyrody. Gotlandczycy są dosyć nieśmiali i zamknięci w sobie. Mój mąż uważa, że to ja – pełna wigoru ekstrawertyczka – otworzyłam całą jego rodzinę. A było ich w domu dziewięcioro (wszyscy zostali nazwani imionami na „C”), a potem każde doczekało się kilkorga potomków.

Bohaterami serii są detektywi Anders Knutas i Karin Jacobsson oraz dziennikarz Johan Berg. Czy któraś z tych postaci jest pani ulubioną?

Myślę, że jest nią tajemnicza, skrywająca swoje życie prywatne Karin.

W wydanym u nas w kwietniu „Upadłym aniele” porusza pani temat brutalności wśród młodzieży. Czy to poważny problem w Szwecji?

Nie, nie powiedziałabym. Myślę, że szwedzka młodzież jest o wiele lepsza od mojego pokolenia w ich wieku. A już z pewnością moje niemal dorosłe dzieci! To dlatego, że nasze społeczeństwo stało się bardziej otwarte. Więcej mówi się o wszystkim, można po prostu być sobą…

Od lat pisze się o fenomenie skandynawskiej powieści kryminalnej. Autorami bestsellerów stali się Henning Mankell, Stieg Larsson, Camilla Lackberg, Mons Kallentoft i, oczywiście, pani. Jakie są przyczyny ich tak wielkiej popularności?

W Skandynawii powieści kryminalne zawsze były chętnie pisane i czytane. To, co je odróżnia, to wyjście poza samą zagadkę. Pokazujemy, zwłaszcza autorki, szersze spektrum. Piszemy sporo o domu rodzinnym, bo to jest dla nas ważne. Nie tylko zresztą dla kobiet. W krajach skandynawskich panuje całkowite równouprawnienie, ale mężczyźni z własnej woli bardzo się angażują w życie domowe i wychowanie dzieci. Po prostu to lubią. Na placach zabaw widać tyle samo matek, co ojców. Ja także nie koncentruję się tylko na zbrodni. W debiutanckiej powieści bardzo ważny wątek dotyczył zjawiska znęcania się nad rówieśnikami w szkole. Znałam to z własnego doświadczenia. Często piszę o dzieciach, bo dzieciństwo to najważniejszy okres w życiu człowieka, określający, jaki będzie on w przyszłości. Zbyt często nie szanuje się uczuć dzieci i ich pragnień, nie pyta o opinie… Mój ojciec był agresywnym alkoholikiem i to położyło się cieniem na moim życiu. Gdy mama się z nim rozwiodła, przez lata zmagała się z rakiem. Nikt wówczas nie przyszedł z pomocą ani mnie, ani mojemu rodzeństwu. Nikt nas nie pytał, jak się z tym czujemy. Nikt ze szpitala…

W tej idealnej Szwecji, gdzie każdy w każdym aspekcie życia można liczyć na pomoc?

Tak, właśnie tak! Ja i inni pisarze walczymy z takim wyidealizowanym wizerunkiem naszego kraju. Choć zdajemy sobie sprawę, że na tle innych państw u nas jest naprawdę rewelacyjnie. Po prostu jesteśmy obiektywni. O tym też będę mówić jutro podczas spotkania z czytelnikami – o obrazie Szwecji w naszych książkach.

Spotkanie z Mari Jungstedt – Staromiejski Dom Kultury – Rynek Starego Miasta 2 sobota, godz. 11.30 wstęp wolny

Życie Warszawy

Najczęściej czytane